Doświadczenia pielgrzymkowe w 3 odsłonach

Gdzie bije serce Polski? Tam, gdzie znajduje się Jej duchowa stolica.

Odsłona pierwsza:
Częstochowa. Niesamowite miejsce, do którego chce się wracać, za którym tęskni polski katolik.
Bez względu na czas, porę roku, porę dnia przewijają się przez Jasną Górę tłumy ludzi.

W tym miesiącu i ja z całą rodziną pielgrzymowałam do tego cudownego miejsca po raz kolejny, by dziękować i prosić o jeszcze.


Z przyjemnością oddałam się także obserwacjom.
Mówi się o laicyzacji Polski. Fakt, da się to zauważyć wśród znajomych, czy sąsiadów. Jednak, gdy jedziesz w odwiedziny do Matki Bożej Królowej Polski przestajesz mieć wątpliwości, że Polacy są wierni swojej Matce.

Sobota. Nie ma żadnego znaczącego święta kościelnego, mimo to na parkingu ciężko znaleźć miejsce. Tłoczno. Grupy pielgrzymkowe zbierają się i śpiewają pieśni. Powiewają proporce parafialne, sztandary stowarzyszeń. Przyjechali harcerze.

Idziemy pokłonić się Najświętszej Panience. Nie wbiliśmy się do kaplicy głównej, więc tylko z daleka przystanęliśmy na krótką modlitwę. Chłopcy poszli tradycyjnie do spowiedzi licząc na niewielką kolejkę. Czekania było na dwie i pół godziny.

Kolejny punkt programu to rodzinna droga krzyżowa na wałach. Tu również całe mnóstwo ludzi pojedynczo i grupkami, ze śpiewem na ustach, ale i z zadumą na twarzy przewijało się przez kolejne stacje.

Na Mszę św. poszliśmy dużo wcześniej, aby wejść do kaplicy Matki Bożej. Było ciężko. Jak to mówią "dziki tłum". Wszyscy bardzo pragną spojrzeć w Najświętszą Twarz Niepokalanej. Chcą się Jej pokłonić, chcą na kolanach obejść ołtarz. Stoimy w tłoku, zaduchu. Stoimy szczęśliwi. Obok mnie siostra zakonna cichutko mówi różaniec. Z drugiej strony pani wwozi na wózku młodego chłopaka. Przekrój wiekowy ogromny. Od niemowląt do starszych i niedołężnych. Na ścianach niezliczone ilości darów wotywnych. Wiszą na świadectwo wymodlonych łask. Niektóre bardzo stare - szyny na nóżki dla niemowląt z maleńkimi bucikami, kule ortopedyczne od starych, drewnianych sprzed wieków, po najnowsze. Ogromna ilość świadectw uzdrowień.
Msza św. koncelebrowana. Wychodzi kilkunastu księży. Intencje mszalne ksiądz czyta ponad 10 minut.

Morze ludzi w zwykły sobotni dzień. Przy okienkach, gdzie zamawia się Msze św. kilkunastoosobowe kolejki. Każdy chce, aby tu, przed obrazem Czarnej Madonny odprawiła się w jego intencjach Msza św. Do stołu, przy którym święci ksiądz pamiątki religijne non stop podchodzą ludzie.
Jasna Góra tętni życiem.

Odsłona druga:
Fatima. Tyle o niej słyszałam i bardzo marzyłam, żeby tam się kiedyś znaleźć. Maryja spełniła moje marzenie i w dniu urodzin stanęłam na fatimskiej ziemi. Sanktuarium odmierza czas do przyszłorocznych obchodów 100-lecia objawień.

Sobota.
Pierwsze kroki skierowałam do Kapliczki, która stanęła w miejscu objawień. Maleńka kapliczka, obok niej na cokole stoi figura Maryi. Ołtarz polowy. Wokół ławki. Dużo wolnych miejsc. Można swobodnie usiąść. Jest możliwość obejścia na kolanach wokół kapliczki. Decydują się na to sporadyczne osoby, zaopatrzone w dziwne poduszki pod kolana. Dla wygody, bo kamieni tam nie ma. Przywitaliśmy się z Najświętsza Panienką i poszliśmy do Bazyliki. Wewnątrz ludzi tyle, ile na niedzielnej Mszy św. w Polsce. Sporo miejsca w ławkach, więcej osób czeka w kolejkach do grobów pastuszków.


Mamy tylko godzinę czasu. Na co można ją poświęcić?
Zdecydowaliśmy się z mężem na to, o co Ona zawsze prosiła. Ona - Matka Boska Różańcowa. Odmawiamy różaniec.

Ciężko o atmosferę modlitwy i skupienia. Ludzie przechodzą od jednego sarkofagu do drugiego zupełnie nie przyklękając przed Najświętszym Sakramentem. Zachowują się jak w muzeum.


Nabożeństwa fatimskie w Polsce są celebrowane z wyjątkowym pietyzmem, a  same objawienia w  Fatimie traktowane są przez Polaków z wielką czcią. Niestety tam, na miejscu, gdzie Ona przyszła z ważnym przesłaniem, nie czułam tam atmosfery rozmodlenia, takiej jak w Częstochowie. Nie widziałam przepełnionych konfesjonałów, a raczej kompletnie nie rzuciły mi się w oczy, nie słyszałam śpiewu, czy głośnej modlitwy. A może zwyczajnie nie miałam szczęścia...

Odsłona trzecia:
Lizbona. Niedziela, dzień święty. Udaliśmy się na Mszę św. do zwyczajnego rzymskokatolickiego kościoła parafialnego niedaleko naszego miejsca zamieszkania. W świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej niewiele osób, tyle, co w naszych kościołach w dzień powszedni.
Przy ołtarzu asystuje do Mszy św. księdzu pani ministrantka - szafarka. Przychodzi moment przyjęcia komunii św. Pani szafarka podchodzi do tabernakulum, wyjmuje puszkę z konsekrowanym Ciałem Chrystusa i bez skrępowania przystępuje do komunikowania wiernych. Oczywiście prawie wszyscy przyjmują komunię św. na rękę. Zaskoczona ustawiłam się w kolejce do księdza i przyjęłam komunię do ust. Po Bożemu. Po naszemu.

Z przyjemnością wracam do naszej polskiej normalności z myślą oby nas nie dotknęła zaraza modernizmu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?