Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Miejsce z moich najgłębszych snów, czyli koniec wakacyjnych opowieści

Obraz
Na koniec wakacyjnych opowieści chciałam opisać Wam cudne miejsce, które mnie osobiście bardzo zachwyciło i było dla mnie pięknym doznaniem estetycznym. Historia jak z bajki, którą śnię sobie jedynie w najpiękniejszych snach. Trzydziestolatkowie, którzy potrzebowali odskoczni od pracy w korpo, zmęczeni warszawskimi korkami i pędem życiowym odkryli dla siebie miejscowość Nakomiady na Mazurach, a tam magiczne miejsce - zrujnowany pałac. W zdewastowanej kompletnie ruinie z niekompletnym dachem zobaczyli coś dla siebie. Gdy tylko wysiadłam z samochodu, od razu poczułam urok i piękno tego urzekającego miejsca. Pałac w Nakomiadach młodzi właściciele, jak opisują na swojej stronie www.nakomiady.pl, remontowali przez 10 kolejnych lat kosztem wielu wyrzeczeń i męczących dojazdów, problemów finansowych. To, co zobaczyliśmy obecnie prezentuje się wspaniale, choć dużo jeszcze pracy ich czeka. Mój mąż spojrzał na obejście i powiedział: -Tu nie mieszka bogaty dorobkiewicz. Ci ludzie nie

Co można robić na Mazurach?

Obraz
Pierwsze skojarzenie, gdy myślicie o Mazurach jest jakie? Wiadomo - jeziora i co jeszcze? Głusza! Co wiec można robić na Mazurach oprócz byczenia się i nicnierobienia? A jednak można spędzić ten czas aktywnie. Zadekowaliśmy się w Galindii, wystylizowanej na starodawną słowiańską osadę. Tam była nasza baza wypadowa. Miłe miejsce na całkowitym "zadupiu". Właściciele włożyli dużo wysiłku i wykazali się pomysłowością, by stworzyć klimat starosłowiański. Obsługa odziana w zgrzebne koszule i dawne nakrycia głowy. Jedzenie bardzo dobre. Na śniadanie pyszne pasztety i swojska szynka.   W tym oto miejscu była iście niesłowiańska knajpka. Nie, nie knajpka, tylko strych z różnościami. Graciarnia o niezwykłym klimacie, gdzie można było zamówić coś do picia i posiedzieć przy świetnej muzyce, świecach.  Można rozegrać partyjkę szachów, a dzieci mogą coś sobie porysować.  Tam kończyliśmy każdy nasz dzień. W graciarni zawsze witała nas swoim milczącym

Jak nas Maryja do siebie zaprosiła

Obraz
Nigdy nie byłam w Sanktuarium w Gietrzwałdzie. Przy niedzieli, będąc przecież nieopodal, postanowiliśmy odwiedzić to miejsce. Prowadziła nas tam do siebie sama Maryja, bo początkowo nie mieliśmy tych odwiedzin w planach. Mimochodem przejeżdżając, ujrzałam kierunkowskaz na Gietrzwałd i, przy początkowej niechęci gawiedzi domowej, namówiłam Ślubnego na Mszę św. właśnie w tym miejscu objawień. Jakże bardzo się ucieszyłam, gdy okazało się, iż w tym roku przypada 140 rocznica objawień gietrzwałdzkich i 50 rocznica koronacji obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Dodam, że naszą wizytę u siebie, w tym pięknym miejscu Maryja zaplanowała w święto uczczenia Jej jako Matki Bożej Szkaplerznej. Szkaplerz karmelitański noszę od lat ja, mój mąż i córka, i tym bardziej jestem wdzięczna Maryi, że podczas naszego pobytu na wakacjach zatroszczyła się o to, byśmy, nie planując wcale, godnie przeżyli nasze wspólne święto. :) Warmiński zakątek Maryi jest przepiękny. W XV w. stanął tu jednonawowy kości

Część piąta, czyli co mają wspólnego Grunwald z Copernicusem

Obraz
Pożegnaliśmy Gdańsk. Witaj przygodo! Ruszamy w bój na Pola Grunwaldzkie! 15 lipca przypada kolejna rocznica bitwy pod Grunwaldem, trzeba to uczcić w sposób należyty. Łuk ze strzałami dla naszej "Meridy Walecznej" zakupiony! Szybki kurs strzelania u miłego Czecha zaliczony. :) Miejsce do obejrzenia inscenizacji zajęte. Czekamy na dwa nagie miecze! Nawet nieoczekiwanie zjawił się znajomy z zawiniątkiem, z którego po cichaczu raczył się nie czym innym, jak staropolskim trunkiem - miodem pitnym. Odśpiewaliśmy "Bogurodzicę", wiwatowaliśmy na cześć miłościwego króla Władysława Jagiełły, biliśmy brawo naszym dzielnym rycerzom, którzy w upale dziarsko wymachiwali mieczami w pełnej zbroi i ze spuszczoną przyłbicą na twarzy. Krzyżacy padali pokotem. Jak to mówią: trup się słał gęsto! Warto wybrać się na Grunwald. Rekonstrukcja bitwy bardzo sympatyczna, choć pewnie jakiś czas temu, gdy unijne przepisy bezpieczeństwa nie były tak restrykcyjnie przestrzegane