Jedziemy na wakacje :)

Wakacje wakacje!
Nasze wakacje dobiegają obecnie końca, ale  co tam, trochę dla potomnych, a  trochę dla chętnych poczytać, postanowiłam, że to wszystko spiszę, co robiliśmy. Może to kogoś zainspiruje?
Więc (wiem, wypowiedzi nie zaczyna się od więc).....czas zacząć po bardzo długim czasie wypoczynek, szczególnie, że udało się drogiego Męża oderwać od, wysysającej wszystkie jego soki życiowe, pracy. Najpierw marudził, ze nie ma czasu, potem, że nie ma pomysłu i, kiedy traciłam już nadzieję na wspólny wypad, nagle wpadł na pomysł: w Polskę jedziemy!


Po raptownym pakowaniu czego popadło padło koronne zdanie: "gdzie i kiedy byś nie jechała, zawsze bagażnik się nie domyka! Co ty tam pakujesz do tych wszystkich walizek?".
No co? Przecież trzeba ciuchy i te letnie, i cieplejsze. I ręczniki, podusie, koce, zabawki, kapelusze, czapki, klapki i pełne buty, i sandały. I WAŁÓWA! Uffff... Strasznie nie lubię sie pakować!

Psiura, zawieziona do teściów, już od rana wyczuwając, że coś się święci, nie odstępowała nas o krok! Na wszelki wypadek nie będę na urlopie do teściów dzwonić, żeby się nie rozmyślili, albo żeby mi się nie skarżyli, że pochopnie się zgodzili.

Wsiedliśmy do auta po wielu krzyżowych kłótniach: ja /mąż, ja / młodszy syn (końcowy etap buntu nastolatka), młodszy syn / mąż i obrażona na wszystkich córka. Zamknięty dom, sprawdzony z każdej strony. Wyjazd!
Zadowoleni jedziemy - azymut Malbork! Tak w okolicach Dębicy zaczęła mi świtać w głowie niedobra myśl: gdzie jest komórka? Po gwałtownych poszukiwaniach znalazłam, ale po chwili poczułam, że brakuje chyba czegoś ważniejszego. Nie mam portfela!!!!!!!

Po przejechaniu 40 km zrobiliśmy "w tył zwrot". Jakież było zdziwienie młodszego syna, gdy obudził się z drzemki w tym samym miejscu, w którym w nią zapadł.

Malbork przywitał nas chmurnym obliczem. Nie zrażeni poszliśmy zapolować na coś do jedzenia. NIe było łatwo znaleźć coś konkretnego godz. 20:00, ale polską pizzę zjesz prawie wszędzie. Taka była więc i nasza kolacja. Mieliśmy jeszcze w planie o 22:00 obejrzeć spektakl "światło i dźwięk" na zamku i bardzo cieszyłam się na to wydarzenie. Cóż, okazało się jednak, że zaczął lać deszcz, który zrujnował nasze plany.
Udaliśmy się do naszej noclegowni: Sala Bankietowa Parafka. Przyzwoita klubogospoda, gdzie Młoda spotkała dwie koleżanki, chętne do wieczornych szaleństw.
- Mamo, świetnie było. Bawiłyśmy się w chowanego i rozbiłam butelkę wódki!
-Co????? Wódki? Rozbiłaś? Jak to?
-Mamo, pani wepchała mnie do szafki - takiej kryjówki i tam była wódka i rozbiłam.
-Może ja pójdę za szkodę zapłacić?
-Niieeee pani się tylko martwiła, że będę śmierdzieć wódką, jak wrócę do pokoju. Dlatego mnie długo myła i wycierała.

.....Świat nie widział!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?