Posty

Wyświetlanie postów z 2021

Skupmy się na młodzieży...

  Smuci mnie jedna rzecz w kościele...Nie skupiamy się na współczesnej młodzieży. Młodzież tych czasów jest bombardowana bodźcami, których nie było, gdy my dorastaliśmy. Zagrożenia duchowe, lockdowny, instagramowe śmieci i indoktrynacja lewacka na bieżąco przerabia im głowy po swojemu, urabiając i zniekształcając sumienia. To, co było kiedyś nie do pomyślenia, teraz staje się do przyjęcia, normalne, a nawet traktuje się jako oświecone zdobycze cywilizacji! Księża i działacze kościelni cieszą się nieliczną trzódką kilku ministrantów i paroma kościelnymi chórzystkami. Uspokajają sumienia ich widokiem, ubolewając natomiast nad wieloletnim brakiem powołań. Nie chce im się sięgać po "niebezpieczne" obszary, szukać ludzi, docierać do tych krnąbrnych i zbuntowanych. Łatwo jest narzekać na "stracone pokolenie", a w Kościele rzadko słyszy się modlitwy w ich intencji. Dla mnie to "zaniedbane pokolenie" dzieciaków, którzy u rodziców widzą jedynie smartfona w ręce i s

krytyka a upomnienia

  Jeśli ktoś ma ochotę skrytykować drugiego człowieka, powinien zadać sobie pytanie, co chce osiągnąć? Czy powoduje nim miłość i troska o niego, czy zwykła złośliwość i cięty język? Jeśli to drugie, powinien raczej sobie odpuścić… Mój teść, starszy pan, emerytowany nauczyciel starej daty, który uczył ponad pół miasteczka i przez jego ręce przeszło mnóstwo absolwentów technikum, odkąd go znam zwraca uwagę młodym ludziom i upomina ich z powodu „niewyszukanego, a nawet kloacznego” słownictwa. Szczególnie boli go, gdy przeklinają młode dziewczęta. Nie robi tego ze złośliwości ale z nawyków wychowawczych. Kiedyś nastolatkowie grzecznie go przepraszali i milkli zawstydzeni, kolejni z następnych roczników mruczeli coś pod nosem i szli dalej. Teraz robi to coraz rzadziej, bo juz nikt nie przeprasza. Co gorsze, obrzucają starszego człowieka niewybrednymi wyzwiskami, nazywając go starym dziadygą i ramolem, albo jeszcze gorzej. Co musi czuć ten leciwy pedagog patrząc na dorastających młodych ludz

Po czym poznać, że się kochają?

  Pewien mężczyzna nigdy nie był wylewny w swoich uczuciach względem ani swoich dzieci, ani swojej żony. Nie garnął się do całowania i pieszczot, bo, jak mówił, nie chce swoich zarazków rozsiewać. Dbał jednak o swoją rodzinę na swój sposób, próbując zapewnić im byt i przyszłość. Czasami wychodził z niego pewien sentymentalizm i czułość. Okazywał dzieciom, szczególnie, gdy były małe, swoją miłość poprzez drobne prezenty. Córki w niedziele po obudzeniu co tydzień dostawały maskotki i lalki, natomiast synowi, który był jego dumą i zwieńczeniem ojcostwa, kupował drobiazgi codziennie. Pewnego razu zmarła mu żona. Do końca miał nadzieję, że wyzdrowieje. Coś w nim pękło i nikt nigdy nie widział go w takim stanie. Potoki łez, które przelewały się przez jego oczy były nieprawdopodobne dla nie przywykłych do takiego widoku bliskich i znajomych. Jego pokój stał się odtąd pokojem pamięci żony, gdzie z każdego kąta z niezliczonej ilości zdjęć spoglądała na niego ona, ze wszystkich fotografii, jaki

Przemyślenia mamusine

  Przeczytałam dziś mądre słowa ks Dziewieckiego na temat wychowania dzieci poprzez postawę rodziców i jak zawsze odnoszę je do swoich doświadczeń. To prawda, że dzieci patrzą na to, czy rodzice się kochają, wierzą, kroczą według Bożych przykazań. Gdy dzieci są małe, widać to jak na dłoni. Przychodzą się przytulać. Lgną do rodziców i uwielbiają spędzać wspólnie czas, idą wspólnie do kościoła. To najsłodszy i najbardziej wdzięczny okres w życiu rodzica. Wiesz, że jesteś kochany i wiesz, że jesteś w pewnym stopniu autorytetem. A co później? Później przychodzi próba, czyli bunt nastolatka. Sypie się autorytet, młodziaki punktują rodziców na każdym kroku. Zachowania rodziców względem siebie i czułości okazywane sobie wydają się im infantylne i dziecinne, a nawet obciachowe. Każde twoje słowo jest bzdurą. Każda sugestia niegodna uwagi, a nakazy i zakazy są „banem na życie”. I ten okres dla rodziców jest okresem ćwiczenia się w cierpliwości. To czas najtrudniejszy, bo emocje i troska o dziec

Różaniec - matczyny dar Maryi

  Życie zaskakuje człowieka na każdym kroku. Trudno przewidzieć, jak się potoczy, kiedy się skończy. Tragicznie, czy wygaśnie naturalnie. Październik, wraz z każdym opadającym liściem przypomina o przemijaniu. Większość ludzi boi się tego słowa. Kończy się to co dobre – zdrowie, siły, życie bliskich, własne, przemija popularność, szczęście, czasem walą się fortuny. Musimy przygotować się na przemijanie, bo taka jest kolej rzeczy tu na ziemi. Tu wszystko jest w ruchu, a my jesteśmy tylko pielgrzymami. Gdy przemijanie dotyka nas wyjątkowo dotkliwie, szukamy oparcia, czegoś nieprzemijalnego, a raczej Kogoś Nieprzemijalnego. Małe dziecko naturalnie lgnie do mamy w obliczu zagrożenia. U niej czuje się bezpieczne. Skoro Chrystus polecił nam „bądźcie jak dzieci” i odziedziczyliśmy jednocześnie pod krzyżem Miłość macierzyńską Jego Matki, powinniśmy , bez względu na wiek, jak dzieci, uciekać się do Niej. Ona wspiera, wstawia się i wyprasza łaski u swojego Syna. Ona nie spełnia „pobożnych życzeń

Cieniolubni

  Życie w cieniu jest dla cieniolubnych. Generalnie słońce mi szkodzi, bo albo złazi mi skóra, albo łapię po 30 minutach udar i łeb mi nawala przez kolejny tydzień. A jak to jest w życiu? Życie w pełnym słońcu nie jest dla wszystkich. Jest trudne, mozolne i wyczerpujące. Na pierwszy rzut wydaje się być zachwycające i nęcące. Z pozoru wydaje się być tak atrakcyjne, że chciałbyś także spróbować tego uczucia. Uczucia i wrażenia… Życie w pełnym świetle jest czymś naturalnym dla osób, które są do tego predysponowane, ubogacone łaską i posłane. Cóż, jeżeli wydaje ci się, że szef, mąż, członkowie rodziny, przyjaciele cię przyćmiewają, to pomyśl, czy długo w ich roli jesteś w stanie wytrzymać. Cień daje dystans do siebie i ludzi, pomaga korygować na bieżąco to, co dzieje się w twoim życiu, a nade wszystko nie oślepia tak, jak słońce. Możesz szybko zawrócić ze źle obranej drogi. Myślisz sobie - teraz ja wyjdę, pokażę się światu, przyćmię nawet dzień swą osobą i rozwinę skrzydła, polecę w przest

Opowiem Wam pewną historię...

  On z południa Polski a ona z centralnej części. Połączył ich św Józef, do którego modlili się wiernie przez cały czas o dobrego współmałżonka. Połączył ich także kościół, do którego oboje chodzili i kolega, którego oboje znali. Ta para była szczęśliwa, obleczona w narzeczeństwo, którego dowodem był pierścień na ręce, powód do dumy dla obojga. Dla niego, ponieważ przyjęła oświadczyny, a dla niej, ponieważ pewien chłopak pokochał ją jak nikt. Gdy zapadła decyzja o ślubie a przygotowania, wzajemne plany i uzgodnienia nabrały rumieńców. Gdy mieszkanie było już wynajęte i czekało na młodych małżonków, a większość spraw już pouzgadniana, w ich historię wkradł się on - książę piekieł. Obie rodziny poróżniły finanse, różnica zdań, zbyt impulsywne zachowanie narzeczonego, chęć dominacji matki panny młodej nad młodym chłopakiem, który chowany był na głowę rodziny. Panna Młoda nabrała niepewności co do zamążpójścia i wiadomo już było,

***

  Nieraz podejmujemy wyrzeczenia i posty w ważnych dla nas intencjach. Umartwiamy się dla dobra innych lub we własnych sprawach, by wzmocnić modlitwę ofiarą. Wielu świętych jednak wspomina o czymś daleko ważniejszym i bliskim Bogu. Najbardziej miłe Panu są te momenty, gdy w cierpieniu niezaplanowanym, niezamierzonym i wręcz niechcianym trzymamy gardę i jesteśmy dzielni i odważni. Te momenty próby, które spotykamy w życiu codziennym i wytrwanie w czasie ich trwania przy Bogu są prawdziwymi perłami w Jego oczach. Heroizmu nie zaplanujesz, on rodzi się w teraźniejszości, w akcji, w tzw. potrzebie chwili. Znieść cierpienie niezamierzone, a nawet niezawinione, wytrwać w ufności Bogu to akt prawdziwego umartwiania, po stokroć lepszy niż wszelkie posty i ofiary.

Sprzeczki i utarczki

 Małżeńskie sprzeczki i utarczki są nieproszonymi gośćmi w każdej rodzinie. Są także jednym z elementów małżeńskiego egzystowania. Pojawiają się z różnych przyczyn, najczęściej błahych i w najmniej przewidywalnym czasie. Sprzeczki, gdy pozostaną jedynie małymi spięciami nie są groźne. Najgorsze są te, nad którymi zachodzi słońce. Złość wtedy zastyga w sercu jak cement i przebić te skorupę jest już z dnia na dzień coraz trudniej. Najbardziej malzenskie ciche dni przezywają dzieci.  - mamo, pogodziliście się już z tatą? Przecież sami mówicie, że przed wspólna modlitwa trzeba przeprosić. Pytania co godzinę, co chwilę, natarczywe. Próby godzenia i zagadywania. Zadziwiające, jak dzieci potrafią być pomocne i nieustępliwe w takich wypadkach. Jak potrafią posłużyć się argumentacją, którą jeszcze niedawno my stosowaliśmy w ich kierunku, jak walczą, żeby w domu panowała zgoda i miłość. W kłótniach i kryzysach najważniejsza jest szczera rozmowa i wyjaśnienie sobie W DUCHU MIŁOŚCI (nie własnej!)

Staroświecka...

Jestem staroświecka...więcej wymagam od siebie, niż od innych. Jestem staroświecka...troszczę się o innych nawet jak nikt tego ode mnie nie wymaga... Jestem staroświecka...czuję się odpowiedzialna za młode osoby z którymi mam styczność, przyjaciół moich synów i córki, których lubię i do których się przywiązuję na zawsze...Pamiętam o nich w modlitwie... Jestem staroświecka...modlę się za młodych, szczególnie za kandydatów do bierzmowania. Jestem staroświecka...martwi mnie rosnąca lawinowo ilość rozwodów... Jestem staroświecka...sprawia mi przykrość lenistwo wielu księży. Jestem staroświecka i boli mnie serce, gdy młodzi katolicy mieszkają ze sobą przed ślubem.. Jestem staroświecka...zadziwia mnie ilość osób z tatuażami pokrywającymi całe ciała... Jestem staroświecka...zasmuca mnie nagość i wyuzdanie nastolatek na ulicach. Jestem staroświecka....w kościele nie noszę maseczki, bo stworzenie nie zasłania przed swoim Bogiem swojego oblicza, jakby miało coś do ukrycia. Jestem staroświecka...

Gdy dwoje ludzi się pokocha ....

I każde z nich pragnie dla drugiego dobrze, nie patrząc na swoje roszczenia i żądania, pojawia się między nimi OSOBA. Tą osobą jest Miłość. Spersonifikowane uczucie, bez ciała, bez materialnych atrybutów. Co więcej, ta OSOBA w momencie sakramentu małżeństwa zyskuje świętość, ponieważ wchodź w nią Duch Święty i tam pozostaje. Tak wiec każde zaniedbanie, złość, niewierność, oziębłość i inne złe zachowania są grzechami przeciwko Miłości Małżeńskiej, w której mieszka Duch Święty. Za przewinienia względem niej małżonkowie zdadzą sprawę po śmierci. Miłość Małżeńską trzeba pielęgnować, czcić i szanować. Żywić Ją stale staraniem o Współmałżonka. Dbać o to, by nie wygasła. Dzieje się tak wtedy, gdy żona dba o męża, a mąż o żonę. Tylko krzyżowe starania obojga o siebie nawzajem karmią świętość Miłości i tylko wtedy ona się prawidłowo rozwija i kwitnie. Św Paweł w Hymnie do Miłości opisuje właśnie wszystkie przymioty, w które Duch Święty przysposabia tę ludzką miłość, wydźwigając ją do formatu wi

Zakazy i nakazy

  Czy da się nastolatka do czegoś zmusić albo coś mu zakazać? Oczywiście! Ale jaka będzie z tego korzyść i nauka? Mizerna. Nie jest to wychowanie w wolności, nastolatek nie będzie mieć przekonania o suwerenności decyzji i poczucia, że jego wola została zachowana i poszanowania. Niewolnik, który wykonuje narzucane mu zadania nie utożsamia się z nimi, ale przy nadarzającej się okazji zechce uciec, zerwać z takim życiem i wyzwolić się spod ciemiężcy. Z nastolatkiem jest podobnie. Szuka własnego miejsca w świecie, poszukuje własnej tożsamości i, jeśli jest zmuszany, zaczyna kombinować. Próbuje wieść podwójne życie - na pokaz - dla rodziców i własne prywatne, często zupełnie odmienne. Jesli nie będzie przekonany do słuszności tego, do czego musi się dostosować, nie przyjmie tych praktyk i decyzji, jako własne i zdystansuje się do nich. Spokojne rozmowy, trafna argumentacja, poparta przykładami, przytoczenie błędów popełnionych przez młodego człowieka są najlepszym sposobem wychowania do w

Nieidealni

Obraz
  Nie musimy być idealni. Trzeba uwolnić się od myślenia, że wszystko, co robimy ma być idealnie zaplanowane, wykonane w 100 procentach. Możesz pójść miedzy ludzi nieumalowana, niekoniecznie idealnie uczesana, bez "zrobionych" paznokci. Twój strój nie musi być idealnie dopasowany do ciała ani skomponowany jako całość, a dziecko przeżyje bez markowych ciuchów. Twój dom nie musi być wymuskany ani kryształowo czysty, a zasłony i firanki wytrzymają bez ciągłego prania, tak jak okna bez ciągłego mycia. Wśród całego świata, przy wysoko postawionej poprzeczce tak zawodowej, jak i domowej, nie będziesz w stanie w pełni sprostać wymaganiom, nawet jeśli będziesz starać się „na maksa”. Z czasem, zmęczona i zniechęcona zauważysz, że twoje marzenia nie są twoimi, twoje dni także twoimi nie są. Świat i ludzie, nawet najbliżsi potrafią zawłaszczyć wszystko. - Mamo, a jak chciałabyś spędzić wolny czas? O czym marzysz? Czasem ciężko odpowiedzieć na takie pytanie poza stałym i koronnym stwierd

Dzień Ojca

 Na Dzień Ojca zostawię Wam tu j eden z piękniejszych dialogów prostego, niewykształconego ojca z dorosłym wykształconym synem: - Podobno spotkałeś swojego bohatera... - powiedział ojciec. - Posłuchaj, wiem że nie zgadzamy się w pewnych sprawach - odparł syn. - Prawie w niczym się nie zgadzamy. Ale wierzę, że mogę dojść do czegoś na tym świecie. I to nie dlatego, że jestem inny niż ty tato, tylko dlatego, że jestem taki sam. Potrafię być tak samo uparty i tak samo twardy. - Mam nadzieję, że mogę być tak dobry jak ty. Oczywiście dr von Braun to wielki uczony, ale nie on jest moim bohaterem. - dokończył wypowiedź. Cytat z filmu „Dosięgnąć kosmosu”. Tatusiowie są różni. Jedni to super kumple do zabawy, inni bez podejścia do dzieci, zamknięci w świecie dorosłych, jakby sami nigdy nie mieli dzieciństwa. Nie są to jednak cechy, które przeważają o ich relacjach z dziećmi. Gdy dzieci są małe, wożą je na grzbietach, chodząc na czworakach, bawią się w konia, osła, lub inne zwierzę, podrzucają wy

Ludzie potrzebują czasu

Obraz
  Ludzie potrzebują czasu. Chcielibyśmy, żeby zachowali się jak automaty na zasadzie tak-tak, nie-nie, polecenie- wykonanie, pytanie-odpowiedź, aby efekt był natychmiastowy.. Człowiek to struktura złożona, pełna ukrytych krajobrazów, niedostępnych dla innych ludzi, a nawet i dla siebie samego. Na krajobraz składają się życiowe doświadczenia, zranienia, problemy z komunikacją, nieumiejętność działania pod presją, nieodporność na atak, czy stres. Jeśli damy komuś czas na zastanowienie się, podjęcie decyzji, dojrzewanie, chodzenie z problemem przez jakiś okres, oswajanie się z tematem - dorośnie do dojrzałej decyzji, do spokojnej rozmowy, a nawet do wykazania się inicjatywą z własnej woli. Oceni sytuację i problem bardziej obiektywnie, niż gdyby miał działać w emocjach. Bóg uczy mnie cały czas poprzez interakcje z ludzi i różne sytuacje jak bardzo jest to ważne. Jak bardzo myliłam się co do osób i spraw, działając pod wpływem impulsu i złości. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna jeś

Uciekam

Obraz
Uciekam od takich „ja”, które za wszelką cenę i koniecznie musza przyciągnąć uwagę innych, takich „ja”, które skupiają wokół siebie fanów i grono wielbicieli, takich, którzy niby pokorni ze wzrokiem przykutym do świętego obrazka, ale jak tylko go stracą z oczu, zanadto interesują się „troskliwie” i „po matczynemu” problemami innych, chcąc dobrotliwie zbawić cały świat, nie zauważając własnego podwórka. Uciekam od współczesnych „zbawicieli”, charytatywnych działaczy i miłosiernych lanserów. Tych poważanych, którzy mają „szacunek w różnych kręgach”. Uciekam też od takiej siebie samej. Poszukuję natomiast tych cichych, którzy nie chcą się wybijać, tych, na drugim planie, którzy obdarzą szczerym i nieśmiałym uśmiechem, tych niedowartościowanych i niepewnych swojej niepowtarzalności, ale znających słowo „bezinteresownosc”. Jakoś tak przy nich oddycha się czystym powietrzem, pełną piersią w poczuciu wolności. Im właśnie jestem wdzięczna za ich autentyczność i bliskość.

Dzieci i młodzież z syndromem pandemii

  Ociężałe, bez ruchu fizycznego, znudzone. Siedzące przed komputerami po 6 godzin lekcyjnych i odrabiające zadania domowe przez kolejne 2-3 h. Niechętnie wychodzą do rówieśników, rzadko wychodzą na spacer, czy do bibliotek. Nie rozwijają zainteresowań ani więzi międzyludzkich w stopniu, który jest odpowiedni dla ich wieku. Samotne, skazane na monitor jeszcze bardziej niż dotychczas. Z przekrwionymi oczami i syndromem suchego oka. Zmęczone bardziej, niż ich zapracowani rodzice. Licealiści i studenci bez przyjaźni i relacji, bo te najfajniejsze lata upłynęły im na zdalnych... Nauczanie dzieci z syndromem pandemicznym jest koszmarem. Dlaczego? Najczęściej dziecko ułatwia sobie życie i idzie na skróty. Jeśli można odpisać - odpisuje, jeśli można znaleźć gotowca w necie - znajduje. Poziom nauczania zdalnego jest poziomem gotowców z internetu i zadań znalezionych na „zadanepeel”. Dzieci z syndromem pandemicznym zostawione samym sobie, mówiąc obrazowo, nie pójdą po chodniku, żeby nie deptać

Skarb człowieczeństwa

Obraz
  Mówi się, ostatnio, że bez pszczół pomrzemy. I to bardzo słuszne stwierdzenie. Ja natomiast uważam, że bez dzieci będziemy trwać w pogłębiającym się smutku i de facto staniemy się społecznością starców, ale ja nie o tym. Dzieci mają w sobie takie zasoby energii, które rozpierają je od środka, że nie potrafią trwać dłuższy czas w przygnębieniu. Ich żywotność jest tak wielka, jak w przypadku roślin, które budzą się na wiosnę i tłoczą życiodajne soki z korzeni do łodyg. Nie da się tego powstrzymać, jak nie da się ujarzmić energii dziecka. My, dorośli mamy tendencję do popadania w długotrwałe stany zwątpienia, depresji, załamania. Czasem nie potrafimy z tego się podnieść. Dzieci naturalnie otrząsają się z pyłu, wstają z upadku i pędzą do przodu. Są autentyczne w radości i szczerości. Bombardują nas swoją pasją życia i działania. Rozbijają marazm i rozrywają szczelnie zapięty kaftan bezpieczeństwa. Nie tylko tym, że są radosne, ale też tym, że są roszczeniowe, czegoś ciągle chcą i domagaj

Zmartwychwstanie

Obraz
"Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia." (2Tm 1,7) Chrystus zmartwychwstał! Nie po to, żebyśmy się bali, uciekali w popłochu, chodzili podszyci strachem w obawie przed ludźmi, utratą zdrowia, życia, przyjaciół, pieniędzy, powodzenia, czy pomyślności. Asekuracja nie jest dla chrześcijan czymś właściwym. Wszyscy w Chrystusa wierzący mają otrzeć łzy, żale z serca wyrzucić, weselić się i radować ze Zmartwychwstania Pańskiego. Bóg nam dał Ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia. Mamy iść i głosić tę Dobrą Nowinę całemu światu, nawet jeśli wystawimy się na pośmiewisko, zostaniemy oskarżeni o różne dziwne przewinienia, które nie istnieją. "Zmartwychwstanie zaczyna wpływać na nasze życie w dniu Chrztu Świętego. Podczas tego obrzędu zanurzamy się w wodach, jak gdybyśmy byli pogrzebani w grobie dla grzechu i śmierci; wynurzając się z wody, przyobleczeni w łaskę – podstawę Bożej miłości – jesteśmy niczym Chrystus powstający z grobu w

Wielka Sobota

Bóg-Człowiek oddał życie w ręce Ojca w akcie bezgranicznego posłuszeństwa. Na Jego ciało czeka Matka stojąca pod krzyżem. I oto złożono zmaltretowane, omdlałe Ciało Syna na Jej kolanach.  Nareszcie, nareszcie może przytulić swoje Dziecko. Szła za Nim całą drogę odkąd Go pojmali. Odczuwała matczynym sercem każdy upadek. Nareszcie może zamknąć Jego ciało w swoich objęciach. W Maryi żyje przecież ciągle wspomnienie, jak kołysała na tych kolanach Jezusa jako niemowlę , czuła jego zapach, widziała, jak rozpiera Go energia. Jej dłonie jeszcze niedawno pieściły Maleństwo, gładziły po głowie Młodzieńca, tuliły się do dorosłego Mężczyzny. A teraz leży martwy, bezbronny, sponiewierany rękami złych ludzi. Pod powiekami przesuwają się ciągle obrazy ostatnich sekund pod krzyżem. Ostatnie spojrzenie Jezusa na Jana, na Nią, ostatnie słowa, ostatnie rozpaczliwie samotne westchnienie ...  Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił ... Ten miecz, piąty miecz, wbity prosto w Matczyne serce, bolał najmocniej

Wielki Piątek

Obraz
Bóg-Człowiek przebył drogę na Golgotę dźwigając w skrajnym wyczerpaniu ciężki krzyż. Nie otaczali go mili ludzie, palący się do pomocy i obrony. Otaczało Go zło wcielone. Można pokusić się o stwierdzenie, że szatan, korzystając z okazji, by tryumfować w ludziach, tak zatruł umysły oprawców, że ze zdwojoną złością wyżywali się na Boskiej Niewinności. Katowany, wyszydzany, opluwany i pohańbiony Baranek bez skazy, przez tych, których stworzył i ukochał.  Liturgia Wielkiego Piątku rozpoczyna się przy ołtarzu obnażonym, bez obrusów i ozdób.  Nagi ołtarz symbolizuje odarcie z szat Chrystusa. Ogołocenie Pana z odzienia ma bardzo ważny wydźwięk metafizyczny.  "Kalwaria jest obecna w każdym miejscu i w każdym czasie. Aby dać temu dowód, nasz Pan, gdy wspiął się na wzgórze Kalwarii, musiał zostać obnażony z szat: miał zbawić świat bez oznak przemijającego świata. Jego szaty należały do tamtej epoki, gdyż zdradzały, skąd pochodzi i określały Go jako mieszkańca Galilei. Dlatego też gdy Mu je

Wielki Czwartek

 Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy podsumowuje swoją działalność pozostawiając niełatwą spuściznę swym umiłowanym uczniom. Chrystus umywa im nogi i tłumaczy po raz kolejny, że sensem życia Jego naśladowców jest bezgraniczna służba. Następnie zaprasza: "bierzcie i jedzcie", "bierzcie i pijcie". Te słowa brzmią w każdym kościele po dzień dzisiejszy. Bóg-Człowiek chce być w tak w naszej duszy, jak i ciele. Chce wniknąć do krwioobiegu i zasilić każdą komórkę. Rozdaje się ludziom bez reszty. Ten wieczór to nie tylko pożegnalne spotkanie. "W Wieczerniku i na Kalwarii nie było dwóch odrębnych i całkowitych ofiar złożonych przez Chrystusa. Ofiara złożona podczas Ostatniej Wieczerzy, była ofiarą odkupieńczą, a ofiara złożona na Krzyżu była kontynuacją i dopełnieniem ofiary z Wieczernika. Wieczerza i Krzyż tworzą jedną, doskonałą ofiarę." (abp Fulton Sheen).  Po wieczerzy Chrystus kieruje swoje kroki do ogrodu oliwnego. Liczył na obecność i wsparcie wybranych uc

Gdy żyjesz w ciszy ...

Obraz
  Gdy żyjesz w ciszy... bez huczącej ciągle muzyki w tle... bez telewizora ogłupiającego reklamami, naciąganymi i podrasowanymi informacjami, często mijającymi się z prawdą, bez stacji telewizyjnych, cynicznie skłócających i polaryzujących społeczeństwo... bez tv show odzierających często ludzi z godności... Wtedy łatwiej usłyszeć pytanie dziecka, zrozumieć małżonka. Łatwiej pozbierać myśli i posłuchać głosu sumienia. Nawet fajniej jest się posprzeczać. Przynajmniej jest to coś autentycznego i normalnego w tym chaosie, jaki funduje nam obecny świat. Zamiast tego można wyjść na spacer, wsłuchać się w szum wiatru, śpiew ptaków. Napotkać parkę państwa Bocianów, wracających na stare śmieci. Warto spróbować. W ciszy to nawet krzyż dźwiga się lepiej, świadomie...

Upoważnienie in blanco

Obraz
  Niejedna osoba z natury jest uporządkowana, pedantycznie rutynowa, proceduralna i lubi poruszać się po wyznaczonych i udeptanych ścieżkach. Daje to poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, a wyjście na lody albo na zakupy, czy wyjazd na wakacje to istne szaleństwo. Punktualność, dokładność i skrupulatność to cechy główne. Każde odstępstwo jest czymś, co wytraca je z równowagi i rozprasza. Modlisz się, poruszając się w tym swoim świecie, o zmianę, ale w sumie taką „dobrą zmianę”. Powolną, stopniową i leniwie nieśpieszną. Chcesz, żeby znikły twoje wady albo złe nawyki, albo nawet ambitnie pragniesz przebudowy sposobu myślenia. Przedstawiasz Panu Bogu swoje postulaty i założenia, mając w tyle głowy opracowany projekt spokojnych etapów. Pan Bóg słucha, docenia szczytne zamysły i słuszne plany odmiany, pamięta, że co roku plany układają się podobnie i przynoszą mizerne efekty. Wtedy, po dość cierpliwym i długim oczekiwaniu, wkracza On. Nie z ciepłym zefirkiem, nie z orzeźwiającą bryzą, ale

Listy do św. Józefa

Obraz
Usłyszałam niedawno  przy spowiedzi takie słowa: "Powierzaj sprawy rodzinne św. Józefowi. Wszelkie dylematy wychowawcze, trudne do rozwikłania problemy, skomplikowane decyzje i sytuacje. Wiesz, Pan Bóg nie oddałby swojego Syna pod opiekę byle kogo. To prawdziwy klejnot." Wydawałoby się, że św. Józef to taki święty przeciętny. Nie jest jednym z głównych bohaterów Nowego Testamentu, a Jego rola w życiu Jezusa pozostaje w ukryciu. Pamiętam zasłyszane kiedyś słowa wyjaśnienia, na czym opierała się świętość św. Józefa. Na trzech sprawach: Miał Boga w sercu Robota paliła Mu się w rękach. Trzymał język za zębami. Tak - dyskretna siła działania bez słów. Św. Józef to pokorny mocarz, którego moc zaklęta jest w ciszy. Słuchał, niewiele mówił, wypełniał Boże polecenia i nakazy. Z jego mądrości i doświadczenia korzystał sam Jezus Chrystus. Był wierny i konsekwentny w swoim postępowaniu i wypełnianiu woli Bożej. Św. Józef działa i teraz, nieprzerwanie. Nie tylko wyprasza łaski jako orędow