Przemyślenia mamusine

 Przeczytałam dziś mądre słowa ks Dziewieckiego na temat wychowania dzieci poprzez postawę rodziców i jak zawsze odnoszę je do swoich doświadczeń.

To prawda, że dzieci patrzą na to, czy rodzice się kochają, wierzą, kroczą według Bożych przykazań.
Gdy dzieci są małe, widać to jak na dłoni. Przychodzą się przytulać. Lgną do rodziców i uwielbiają spędzać wspólnie czas, idą wspólnie do kościoła. To najsłodszy i najbardziej wdzięczny okres w życiu rodzica. Wiesz, że jesteś kochany i wiesz, że jesteś w pewnym stopniu autorytetem.
A co później? Później przychodzi próba, czyli bunt nastolatka. Sypie się autorytet, młodziaki punktują rodziców na każdym kroku. Zachowania rodziców względem siebie i czułości okazywane sobie wydają się im infantylne i dziecinne, a nawet obciachowe.
Każde twoje słowo jest bzdurą. Każda sugestia niegodna uwagi, a nakazy i zakazy są „banem na życie”.
I ten okres dla rodziców jest okresem ćwiczenia się w cierpliwości. To czas najtrudniejszy, bo emocje i troska o dziecko często biorą górę. Dochodzi do awantur, trzaskania drzwiami i cichych dni. Młodziaki, w których wrze uważają, że mają najgorszych rodziców na świecie a rodzice ich kolegów i koleżanek kroczą w szeregach anielskich.
Tutaj łaska Boża działa bardzo mocno ale w sposób bardzo zaskakujący. Zauważyłam że mój i męża brak cierpliwości występują naprzemiennie. Nigdy razem. Dzięki temu każde z nas umie stonować i uspokoić tego małżonka, który aktualnie „szuka ostrego noża” w najciemniejszych zakamarkach głowy. I to jest genialne. Dzięki takiemu zabiegowi potrafimy przetrwać nastoletnie mroki i pozwolić młodzieży pod naszym okiem ogarnąć swoje wewnętrzne przeżycia, odnaleźć swoje miejsce w społeczności kolegów, szkoły i ustalić autorytety.
A co potem? Potem przychodzi okres „wolności”. Dzieci idą w świat, idą w dorosłość zaskoczone tym, że nie ma wywiadówek, dyskusji o ocenach i wysokości kieszonkowego, nie ma prowadzenia za rączkę do lekarza. Jest samodzielność, uczenie się na własnych błędach i wyciąganie wniosków z podjętych życiowych decyzji.
Co się wtedy dzieje? Najczęściej następuje świadomy powrót do wartości rodzinnych.
Krystalizują się poglądy, które budowane są na rodzinnych wzorcach, przychodzi chęć niewymuszonego kontaktu z rodzicami. Wytwarza się relacja osób dorosłych między rodzicami i dziećmi oparta na wzajemnym szacunku.
Co to dla nas rodziców znaczy? Ten okres jest weryfikacją dwóch poprzednich.
-czy nasze małżeństwo jest oparte na wzajemnej miłości, bo dzieci odchodzą w swoje życie indywidualne
-czy wpoiliśmy im zasady ewangeliczne i są dobrymi ludźmi
-czy potrafią wybierać dobro, kochać mądrze i podejmować właściwe życiowe decyzje.
To okres kiedy dzieci chcą kontaktu, szukają go gdy mają potrzebę, gdy chcą wsparcia duchowego i modlitwy. Wtedy jesteśmy przy nich gdy są bezradni i mają kryzysy.
Rodzice dorosłych dzieci są dla nich modlitewną ostoją, twierdzą i pomocą. Są też wyrzutem sumienia, gdy dzieci zagubią się na ścieżkach życia. Są siłą nie do pokonania, zdolną do każdych wyrzeczeń i modlitw, by wesprzeć młodych, gdy ci uczą się budować własny dom.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski