Skarb człowieczeństwa

 Mówi się, ostatnio, że bez pszczół pomrzemy. I to bardzo słuszne stwierdzenie. Ja natomiast uważam, że bez dzieci będziemy trwać w pogłębiającym się smutku i de facto staniemy się społecznością starców, ale ja nie o tym.

Dzieci mają w sobie takie zasoby energii, które rozpierają je od środka, że nie potrafią trwać dłuższy czas w przygnębieniu. Ich żywotność jest tak wielka, jak w przypadku roślin, które budzą się na wiosnę i tłoczą życiodajne soki z korzeni do łodyg. Nie da się tego powstrzymać, jak nie da się ujarzmić energii dziecka.
My, dorośli mamy tendencję do popadania w długotrwałe stany zwątpienia, depresji, załamania. Czasem nie potrafimy z tego się podnieść.
Dzieci naturalnie otrząsają się z pyłu, wstają z upadku i pędzą do przodu. Są autentyczne w radości i szczerości.
Bombardują nas swoją pasją życia i działania. Rozbijają marazm i rozrywają szczelnie zapięty kaftan bezpieczeństwa.
Nie tylko tym, że są radosne, ale też tym, że są roszczeniowe, czegoś ciągle chcą i domagają się naszej uwagi bez względu na to, w jakim stanie ducha się znajdujemy.
Są naszym lekarstwem na lenistwo, egoizm, konformizm i niechęć do robienia różnych rzeczy.
Wchodzą nieproszone, z tupetem i bezczelną odwagą, wdzierają się, jak woda utleniona w ranę, czyszcząc ją i spieniając to, co zaczęło gnić i przysychać.
Dzieci są naszym błogosławieństwem na każdym etapie dorosłego życia, a w czasie starości, żałoby i poczucia samotności są balsamem dla duszy.
Rodziny wielopokoleniowe, trwające w łączności i jedności przechowają największy skarb człowieczeństwa.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski