Ciche czyny bohaterskie

-Pamiętasz? Jutro idziemy w odwiedziny do naszych przyjaciół. - zagaduję córkę
- Co ja tam będę robić? - zapytała
- Tam są dwie fajne dziewczyny, które bardzo lubią bawić się z młodszymi od siebie koleżankami i nie mogą się Ciebie doczekać!- odparłam
Spojrzała na mnie bacznie i powiedziała:
- Wiesz mamo, wy, dorośli to ciągle wszystko wyolbrzymiacie!
Zastygłam z rękami w cieście drożdżowym i zapytałam:
- Co takiego wyolbrzymiamy?
- I dobre i złe rzeczy. Booooo, jak na przykład, coś zbroję, to robisz z igły widły, a jak mi się z czymś powiedzie, to przesadzasz w drugą stronę i cieszysz się, jakby to było coś wielkiego.
Zakończyła swój wywód.

Niedawno odbieraliśmy córkę z zimowiska. Machaliśmy sobie ciągle i wygłupialiśmy się zanim jeszcze wysiadła z autobusu. Machała nam też jakaś nieznajoma dziewczynka.
- Co to za dziewczynka nam tak z zapałem wymachiwała? - dopytywałam Młodą
- Aaaa, to Maja. Jej rodzice jeszcze nie przyjechali po nią i bardzo podobało się jej nasze powitanie. Postanowiła, że się przyłączy. :)

Coś w tym jest. Chyba u większości rodziców każde ważniejsze wydarzenie związane z dziećmi wywołuje emocje. I te negatywne i te pozytywne.

To jest bardzo dobre i potrzebne. Koledzy i koleżanki waszych pociech obserwują szczerość emocji rodziców. Podoba im się to, chcieliby nawet naśladować te zachowania. Oczywiście nie wszyscy. Niektórzy wręcz przyglądają się z pozycji "psychiatry" wietrząc u rodzica rozedrganie emocjonalne, albo nawet chorobę psychiczną. ;)

Dzieci zasługują na to, by im okazywać szczerość, prawdziwą twarz. Tylko od rodziców mogą uczyć się prawdziwych niezakłamanych emocji i umiejętności posługiwania się nimi, a także radzenia sobie ze swoją emocjonalnością.
Nie jest łatwo wyhamować i opanować negatywne emocje. Nie zawsze mamy wystarczająco dużo sił, żeby nie dać się ponieść. Mamy z mężem jedną zasadę: jeśli dziecku należą się przeprosimy, to trzeba umieć szczerze powiedzieć "przepraszam", właśnie z poziomu autorytetu rodzica. To wielka nauka szczerości i pokory, nie tylko przed samym dzieckiem, ale przede wszystkim przed Bogiem. Dzieci to widzą i właściwie rozumieją. Nie postrzegają tego jako kompromitację rodzica, ale jako lekcję, jak należy postępować w podobnych sytuacjach. Dziecko skrzywdzone i nie przeproszone może nosić ranę aż do śmierci.

Niedawno widzieliśmy film "Cudowny chłopak". W scenie końcowej dyrektor gimnazjum mówi takie zdanie: "każdemu człowiekowi przynajmniej raz w życiu należą się owacje na stojąco".

Naszym dzieciom także należą się brawa, podziw i owacje na stojąco.
Nie tyle chodzi mi o dokonania sportowe, naukowe, czy spektakularne czyny, ale o ciche dobro, które nieraz wymaga ogromnej odwagi, pokonania konformizmu, utraty "wizerunku" u rówieśników.

Podziw dla odwagi, która staje w obronie koleżanki, narażając się na uwagę w dzienniku.
Słowa uznania wtedy, gdy umie przyznać się do winy, złego uczynku i przeprosić.
Brawa, gdy powie dobre słowo o koleżance, której nikt nie lubi i sam narazi się na wyśmianie. A przede wszystkim owacje, gdy samo umie przebaczyć i okazać swoją szlachetność, gdy sytuacja tego wymaga.

Trzeba tylko umieć zauważyć ich, często ciche, czyny bohaterskie. Zawsze wyolbrzymiam i chwalę takie dokonania, cieszę się z nich i traktuję jak coś bardzo cennego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?