Adwentowa pustka

Kolejny adwent... i znowu próbuję wszystko ogarnąć, być na czas, na miejscu, pomyśleć za kogoś, pomodlić się za innych. Wewnętrzny natręt ponagla ciągle: przypomnij, pamiętaj, zadzwoń, załatw, wysłuchaj.
Stale w biegu i z wyrzutami sumienia, że za mało, że niedbale, że po łebkach...


I znowu chcę podejść ambitnie i przeżyć głęboko, nie płytko. Trzy rodzaje różnych rozważań adwentowych i przy tym zero czasu na roratnie Msze św. I to poczucie, że wszystko nie tak, że się rozłazi, że na łapu-capu, choć ciągnę ten majdan codziennie z mozołem.


Gdzie jesteś? Czy znów Cię przegapiłam? Dlaczego taka cisza po Tamtej stronie?


Gdzie jesteś? Cała chodzę w nerwach, bo nie wiem co mam ze sobą robić...
Każdy w czymś uczestniczy... A to rekolekcje, a to ciekawe dni skupienia. Każdy gotowi się, a ja jak ta panna, która zapomniała oliwy miotam się i biegam.. A Tam cisza...


Cisza.


Może właśnie cisza jest moją drogą na ten adwent ...ciągle ta myśl nie daje mi spokoju.
Odpuszczam, każdy ma swoją drogę adwentową.


Niech trwa cisza po obu stronach, dopóki nie błyśnie światełko w tym mroku samotności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?