Dawne zwyczaje licealistów

 Gdy w latach 80-tych chodziłam do liceum - codziennie przed lekcjami wpadałam do kościoła Matki Bożej Śnieżnej przy klasztorze SS Miłosierdzia (potocznie zwanych Szarytkami), trochę jak to wpada się do kuchni po kanapki i przywitać się z mamą. Zaglądało nas tam wielu licealistów, by przed lekcjami oddać cały swój dzień Bogu. Wchodziliśmy i wychodziliśmy jak mrówki, które krążą przy mrowisku. W małym, ciasnym przedsionku klęczało zawsze po kilka osób. Jakie łaski wypraszaliśmy wtedy? Sami nie wiemy do tej pory. Przypuszczam, że nie tylko łaski na dany dzień, ale na wiele lat do przodu.

Efektem tych wizyt był szacunek dla starszych, nawet starszych kolegów ze szkoły, wytrwanie w dobrym i zachowanie zasad moralnych, pomimo niesprzyjających okoliczności, podchodzenie do życia, rozwoju i nauki z powagą i odpowiedzialnością.
Dodam jeszcze, że wtedy religia była w pełni dobrowolna i uczęszczaliśmy (w komplecie- prawie całą klasą) na lekcje religii w punkcie katechetycznym. Nikt nas nie gonił, nikt nam nic nie kazał, ani narzucał.
Ile młodych (choćby skrajnie patrząc) w katolickich szkołach korzysta z dobrodziejstwa tego, że mają pod nosem kaplicę? Ile z nich rano robi chociażby znak krzyża po wstaniu z łóżka? Ile młodziaków przejmuje się przygotowaniami do bierzmowania? Mają na to „wywalone”. Moralność jest zbędna, niemodna i przestarzała.

Co się stało z pokoleniem naszych dzieci? Można szukać różnych odpowiedzi i nie znajdziemy jednego winnego. Jedno wiem - jeśli się trend postępującej laicyzacji młodych nie zmieni - kościoły będą świecić pustkami a co 10-te dziecko będzie rodzi się w związkach sakramentalnych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski