Babskie sprawy

Wybrałyśmy się z córką do kina. Taki babski wieczór potrzebny jest nam od czasu do czasu. Chcemy pogadać, poruszyć sprawy, które nie nadają się dla uszu facetów, bo i tak z tego nic nie zrozumieją. Ich zawiłość dla męskiego rodu jest na dłuższą metę niestrawna.

A to relacje z koleżankami, a to jakieś nowe plany i pomysły, a to sprawy organizacyjne dotyczące zbliżającej się komunii. Wszystko to doprawione jest mocną dawką emocji wszelkiej maści. Rozmowy o butach, stroju, o tym, że źle się siedzi z chłopakami w ławce. O odbywaniu kary i losowaniu kolegi lub koleżanki co tydzień. O tym, jak dalece jest to niesprawiedliwe.  Poznałam nawet ranking fajnych chłopaków, którzy nie są tak uciążliwi w ławce i da się ich znieść przez cały tydzień bez większej udręki. Są to dla dziewczyn sprawy najwyższej wagi. Panowie słuchając tego w dłuższej perspektywie czasu mogliby doznać uszczerbku na zdrowiu psychicznym. A po co to komu?

Stoję w kolejce po bilet. Młoda poszła pozbierać nowe oferty kinowe. W kasie obok stoi pięciu młodzianów w wieku okołoosiemnastkowym.

- Chcemy bilety na Batmana - odezwał się do kasjerki jeden z nich. - Film jest z dubbingiem?
- Film jest z napisami - grzecznie poinformowała młoda kasjerka.
Nastąpiła konsternacja.
- To chujowo - odezwał się drugi - w takim razie idziemy na "Kung Fu Panda".
Taaaaak... Z ciekawości przyjrzałam się młodzieńcom w kontekście ich praw wyborczych, ale i jakości intelektualnej przyszłych pokoleń .

Moja córka, mając już 7 lat śmigała napisy na filmach i doskonale umiała zsynchronizować wszystkie funkcje mózgu w tym zakresie.Nie chodzi o to, żeby się chwalić. Dla mnie było to tak oczywiste i normalne, że sytuacja wprawiła mnie w osłupienie.
Aby zatrzeć nienajlepsze wrażenie kupiłam popcorn. Właśnie wróciła moja najmłodsza latorośl z plikiem ulotek. Na widok popcornu wyciągnęła rękę i powiedziała - daj mamo, zjemy na filmie. Ty w takim tempie zjesz go zanim usiądziemy w fotelach. Ech.., trzeba było kupić dwa małe opakowania po jednym "na łebka", żeby mały ekonom się nie czepiał... ;)

Kung Fu Panda podobał się nam tak sobie, ale za to naoglądałyśmy się fajnych zwiastunów, typując nowe filmy do obejrzenia w następnej kolejności - jak na rasowych kinomanów przystało. :)

- Co was tak długo nie było? - zapytał mąż z rozgrzanym smartfonem w ręce, zaliczywszy wcześniej poobiednią drzemkę.
- Dobrze się bawiłyśmy - odpowiedziałyśmy jednocześnie.
Fotka ze strony kina Helios.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?