Roratnie codzienne wydarzenie niezwykłe

Kościół parafialny. Ciemno. Małe światełka przemieszczają się najpierw w kierunku prawej nawy bocznej. Dzieci wrzucają coś do wiklinowego koszyczka, następnie przechodzą do nawy lewej i ustawiają się w oczekiwaniu na procesję. 

Śpiewamy "Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry, Sprawiedliwego wylejcie chmury...". Idą maluchy uroczyście w blasku świec równiutko za krzyżem w procesji. A potem jasność i "Chwała na wysokości Bogu...". Tak zaczynają się u nas co wieczór roratnie Msze święte. Tematem rozważań są kolejni wielcy polscy święci, którzy przyczyniali się do wzrostu i rozwoju chrześcijaństwa w Polsce. Dzieci słuchają uważnie, z dnia na dzień powtarzają zasłyszane wiadomości, żeby "błysnąć" na powtórce z wiedzy o świętym z poprzedniego dnia. 

Zbliża się błogosławieństwo i długo wyczekiwany moment dla każdego dziecka.
Być może ksiądz wylosuje moje serduszko... W wiklinowym koszyczku serduszek jest cała sterta. Różne wielkości i kolory, a na każdym wypisany dobry uczynek, imię i nazwisko grzecznego dziecka. Ręka księdza nurkuje w poszukiwaniu tego jednego jedynego. W kościele cisza, jak makiem zasiał. Dzieci z emocji wstrzymują oddech. "Dziś zapraszam do ołtarza Karolinkę (i tu pada nazwisko)" - czyta ksiądz proboszcz. 5- letnia Karolinka z uśmiechem szczęścia na ustach podchodzi do stóp ołtarza i wyciąga ręce. Ksiądz przekazuje jej poduszkę z figurką Dzieciątka Jezus oraz dodatkowo maleńką figurkę Jezusa w żłóbku. Dziewczynkę ledwo widać spoza podusi, ale nie pozwala mamie odebrać sobie Skarbu. Dziś to w jej domu "śpi Jezusek". Cały dzień będzie tylko u niej. 

Ten zwyczaj peregrynacji figurki Dzieciątka Jezus, która w Wigilię Bożego Narodzenia spocznie u stóp ołtarza w Kościele jest dla dzieci wielkim przeżyciem. Jezus, trafia do ich serc w postaci bezbronnego Dzieciątka niesamowicie łatwo i naturalnie. Oczekują Go co wieczór, by wpatrywać się w swój Obiekt marzeń! I nie chodzi tu o tę malutką figurkę, którą otrzymują na zawsze. Taką kupi im każda mama. To ta chwila, kiedy podchodzisz do ołtarza, bierzesz w ramiona podusię większą od siebie, by z niewysłowionym szczęściem wracać do wzruszonej tym widokiem mamy. Takiej radości nie da żadna zabawka, żadna inna przyjemność. Wierzę, że wraz z gipsowym wizerunkiem Dzieciątka podąża z tą rodziną Jezus do ich domu, bo taka jest ich intencja. Przyjmują Go pod swój dach, jak Najświętsza Panienka pod swoje Serce.
Wszystkie dzieci tęsknym i pełnym rozczarowania wzrokiem spoglądają na szczęśliwca. To było wczoraj. A dziś...

"Mamo, modliłam się bardzo, żeby tym razem moje serduszko ksiądz wylosował. I Jezus mnie wysłuchał". Dzisiaj Jezus "śpi" u nas. :)
Roraty przepełnione Maryją, przepełnione szczerym i radosnym "fiat". Roraty dzień po dniu, by móc zawołać: "Tak, jestem gotowy na przyjęcie Pana".



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?