W Kościele chłopcy się nudzą

Mali chłopcy w Kościele na nabożeństwach i Mszach św. w większości przypadków baaardzo się nudzą. Jako ludzie czynu nie potrafią stać jak kołki całą godzinę prawie bez ruchu. Tak było też z moimi chłopakami. Było przemycanie w kieszeniach autek, małych zabawek, chodzenie siku co 10 minut, kopanie w ławki butami i inne atrakcje. Na szczęście zainteresowali się ministranturą i zaczęło się inne uczestniczenie we Mszach św. Były różne funkcje i różne stopnie "wtajemniczeń". Najpierw chodzenie z ampułkami (trzeba uważać, żeby nie rozlać) i ręczniczkiem (musi być złożony w pliskę). Następnie gong i dzwonki - trzeba pamiętać, w którym momencie zadzwonić i w końcu posługa lektorska. Nie było nudy, bo należało w odpowiednim czasie wykonywać różne posługi. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Oto bałaganiarze, którzy w domu jednej rzeczy nie potrafili odłożyć na swoje miejsce teraz precyzyjnie i bezbłędnie umieją uporać się ze służbą ołtarza. Szczególnie chętnie chodzili do ...