Pokój Wam!

Chodził po ziemi 33 lata. Wydawał się być jednym z nich. Zwyczajny, z pozoru, człowiek z czasem zaczął wymykać się spod szablonów ludzkiej normalności, przewidywalności i zwyczajności. Nietypowe zachowania, modlitwy w miejscach odosobnionych, dar mówienia do ludzi i zjednywania ludzkich serc to jeszcze nie jest coś niezwykłego. Ale uzdrawianie chorych, wskrzeszanie umarłych to już nie zdarza się zwykłym śmiertelnikom. To raczej zachowanie bliższe prorokom. Liczyli na to, że spotkali charyzmatycznego przywódcę, rewolucjonistę. Ale zaczął mówić rzeczy bardzo dziwne, niepokojące. O męce, o Królestwie, które nie jest stąd. Niezwykłe wydarzenie na górze Tabor utwierdziło uczniów w tym niepokoju. Następnie ta dziwna wieczerza, na której wspomina coś o swoim Ciele i Krwi i o tym, ze czas się kończy. Układanka i schemat narzucone Jezusowi przestały się kleić. Pojmanie Go przez żołnierzy było tylko kwestią czasu z powodu Jego częstej krytyki uczonych w piśmie i faryzeuszy, a także rozróby w Świątyni Jerozolimskiej. 
I nagle wszystko się zawaliło. Nadzieje w Nim pokładane, chodzenie z Nim przez 3 kolejne lata. Wszystko w tym momencie runęło wraz z Jego śmiercią. Strach, panika, publiczne wyparcie się Go. Ucieczka, chowanie się po kątach ze strachu przed Żydami. Nie zostało nic z dawnej Jego wielkości. Niewiele też zostało z ich wierności...
 
Nieoczekiwane zdarzenia i zwrot akcji zapierają dech w piersiach. Empatyczne kobiety jako pierwsze poczuły to bardziej, niż objęły rozumem. Jako pierwszy pojął to także Jan, który jak cień podążał za Nim. On, nie starając się zrozumieć, przyjmował, co Mistrz mówi i robi jako pewnik. Trzy cnoty stojące pod krzyżem: Maryja- niewinność, Maria Magdalena - pokuta i Jan - kapłaństwo weszli na wyższy stopień poznania. Niewiasty przy grobie spotkały Anioła, potem samego Jezusa, Jan zobaczył wnętrze grobu i zrozumiał od razu. Nagle "bredzenie" Mistrza zaczęło nabierać znaczenia i sensu. Zaczęło układać się w logiczną całość. Przyszło olśnienie, że Pismo i prorocy przepowiadali właśnie Jego.


 

Chrystus Zmartwychwstały nie ma żadnych barier, żadnych ograniczeń. Jest Mocą, której materialny świat ludzi nie ogranicza. Ta Moc przechodzi przez drzwi zamknięte, materializuje się w dowolnym miejscu. To wszystko uczniów ciągle jeszcze przerasta. Dopiero tchnienie Zmartwychwstałego rozjaśnia im umysły i doświadczają łaski zrozumienia tego, co się stało.
 
Czysta Miłość, która zwyciężyła śmierć wraca do ludzi, by okazać im Miłość jeszcze większą, nieogarniętą. Przemienia serca apostołów, już nawet nie tyle przy pomocy słów, ale przez swoją świętą Obecność. Wszystko, z czym apostołowie głowili się i nie rozumieli staje się jasne i oczywiste.
 
Żyjemy prawie 2000 lat od tamtego czasu. Borykamy się z tym samym niedowierzaniem, ograniczonością, co apostołowie. Ale choć drzwi naszych serc są często zamknięte od wewnątrz z powodu grzechu, zwątpienia, On przychodzi. Staje przed nami zdruzgotanymi, przestraszonymi, wątpiącymi i pozdrawia: "Pokój Wam", następnie zadaje pytanie: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach?”. Teraz przychodzi moment, który należy do Ciebie. Czy uwierzysz i wypowiesz w Jego kierunku słowa "Pan mój i Bóg mój"?
 
Nasza Wielkanoc zawiera się w jednym wypowiedzianym zdaniu: Tak, wierzę, że Ty jesteś Bogiem, który zmartwychwstał dla mojego zbawienia.
 
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?