W Kościele chłopcy się nudzą

Mali chłopcy w Kościele na nabożeństwach i Mszach św. w większości przypadków baaardzo się nudzą. Jako ludzie czynu nie potrafią stać jak kołki całą godzinę prawie bez ruchu. Tak było też z moimi chłopakami. Było przemycanie w kieszeniach autek, małych zabawek, chodzenie siku co 10 minut, kopanie w ławki butami i inne atrakcje.
Na szczęście zainteresowali się ministranturą i zaczęło się inne uczestniczenie we Mszach św. Były różne funkcje i różne stopnie "wtajemniczeń". Najpierw chodzenie z ampułkami (trzeba uważać, żeby nie rozlać) i ręczniczkiem (musi być złożony w pliskę). Następnie gong i dzwonki - trzeba pamiętać, w którym momencie zadzwonić i w końcu posługa lektorska.
Nie było nudy, bo należało w odpowiednim czasie wykonywać różne posługi.
Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Oto bałaganiarze, którzy w domu jednej rzeczy nie potrafili odłożyć na swoje miejsce teraz precyzyjnie i bezbłędnie umieją uporać się ze służbą ołtarza.



Szczególnie chętnie chodzili do "ognia". Ksiądz z przerażeniem patrzył, gdy w drzwiach zakrystii pojawiali się oni, ledwo widoczni w dymie kadzidła. W rezultacie ludzie w pierwszych ławkach dostawali bezdechu od ciągłego kaszlu, a ksiądz przez załzawione oczy nie widział ołtarza.
Od dymu było siwo w Kościele, a oni, dumni z siebie, dziwili się, dlaczego dobrodziej tak dziwnie burczy na nich po Mszy św.

Inną męską aktywnością w Kościele jest Triduum Paschalne i Straż Grobowa.
Może niektórym ten zwyczaj wydaje się śmieszny albo groteskowy, ale ja w tej służbie widzę wiele pozytywnych cech.

Pełnienie straży przy Grobie Pana Jezusa to piękna polska tradycja. Obyczaj ten znany i praktykowany jest w Polsce co najmniej od połowy XVII w. Ten nieliturgiczny zwyczaj ubogaca wspaniałą liturgię, pomaga wiernym w pełniejszym przeżyciu Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Gdy wchodzi do Kościoła z przytupem i  łoskotem Straż, każdy chyba dostaje „gęsiej skórki", bowiem oto w rozmodlenie i skupienie wdziera się coś nowego i walecznego. Mali chłopcy z błyskiem w oku i wypiekami na twarzy wodzą tęsknym wzrokiem za „żołnierzami” marząc, by wraz z nimi postać przy grobie.

Straż przy prawdziwym Grobie Zbawiciela była czymś obcym, złowrogim i niepożądanym. W naszej tradycji są to raczej Strażnicy Grobu Pańskiego, czuwający przy Panu w Najświętszym Sakramencie. Młodzi ludzie odbywający tę posługę poczytują sobie ją za zaszczyt i wyróżnienie.


Czy widzę pozytywne cechy takiej tradycji? Przynajmniej młodzianie nie stoją z tyłu kościoła pod chórem, widząc jedyną swoją misję w podpieraniu filarów, ratując organy i chór przed katastrofą budowlaną.
Może też ta służba kiedyś im się przypomni, jeśli będą mieć w dorosłym życiu kryzys wiary, bądź popadną w tarapaty życiowe. Może wrócą przed ołtarz, przy którym kiedyś służyli i odnajdą tam Boga żywego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?