Historia TYLKO dla mam
Sytuacja zmusiła mnie ostatnio, żeby zrobić zdjęcie, wiecie, takie jak do dowodu. Stanęłam przed lustrem i postanowiłam po raz drugi w moim życiu macierzyńskim wykonać pełny, kompletny makijaż. W końcu takie zdjęcie ma pofunkcjonować jakiś dłuższy czas i trzeba dobrze wyglądać, nie wywołując tłumionego śmiechu na twarzach oglądających fotografię. Wyjęłam w tym celu z szafki wszystkie specyfiki, nie spoglądając na datę ważności, żeby się nie zniechęcić. Ubrałam się zanim przystąpiłam do "renowacji elewacji", aby nie zostawić na bluzce żadnego "maźlucha" przy późniejszym wkładaniu jej przez głowę. Nałożyłam po kolei grunt, potocznie zwany fluidem. Kredką i cieniami wykoślawiłam oko a'la smokey eye, jak tylko umiałam najlepiej. A nie jest to prostą sprawą, gdy robi się to wszystko w okularach na nosie. Wyretuszowałam opadające powieki ciemniejszym cieniem, który spadając z półki rozwalił się w drobny pył i rozsypał po płytkach. Spokojnieeeee....wzięłam g