Pielęgniarze i rozbita broda
Powiedzmy sobie szczerze, że niejednokrotnie patrzymy
na swoje dzieci i ich samodzielność z przymrużeniem oka. Nie doceniamy ich w
takich sprawach, jak radzenie sobie w życiu, a w szczególności w trudnych, czy
niespodziewanych sytuacjach. Życie zwykle prędzej, czy później weryfikuje naszą
wiedzę i przekonania. Szczególnie, gdy w myślach spisujesz je na straty w tej dziedzinie.
Niejeden rodzic trzęsie się nad swoją większą, bądź mniejszą latoroślą,
wyręczając ją w różnych czynnościach życiowych. Kroi chlebek, robi kolacyjkę,
składa ubrania w szafie i sprząta na biurku, nie mogąc się doprosić pożądanej
reakcji.
Wczoraj w domu miał miejsce mały WYPADEK! Córka
jeżdżąc rowerem po naszej, usłanej kamieniami drodze, przewróciła się. Koło
roweru najechało na duży kamień i mała straciła panowanie. Dotkliwie
się przy tym porozbijała i potłukła. Gdy wróciłam z pracy do domu, leżała już
umyta, uspokojona, opatrzona plastrami na wszystkich czterech kończynach. Starszy syn czuwał nad
nią i głaskał, przemywając jej brodę i zmieniając pokrwawione opatrunki. On całe
ramię od łez i cieknącej z rozbitej brody krwi miał czerwone. Młodszy diagnosta
szeptał mi od drzwi na ucho, że bez szycia się nie obejdzie, ale siostrę
uspokajał i pocieszał jak umiał. Obaj byli bardzo spokojni i opanowani. Mimo, że
wypadek zdarzył się paręnaście minut przed moim powrotem, o wszystko potrafili zadbać i opanować sytuację.
Rzeczywiście jedno spojrzenie na głeboką i poszarpaną ranę w brodzie
wystarczyło by podjąć decyzję o natychmiastowym wyjeździe na Szpitalny Oddział
Ratunkowy. Córcia spokojna, bez mrugnięcia okiem, dała sobie wyczyścić ranę
pęsetą i zaaplikować znieczulenie. Patrzyłam na zdziwione miny pani doktor i
pielęgniarek z dumą.
Gorzej było ze mną. Najpierw zdjęłam okulary, by nie
widzieć wyraźnie tego, co się tam dzieje, a kiedy doszło do szycia pokaźnej
rany, panie musiały tymczasowo zająć się mną, bo zasłabłam z wrażenia. Nigdy, PRZENIGDY
nie zdarzyło mi się takie wystąpienie! Ja, zawsze konkretna, opanowana,
wiedząca, co w danej sytuacji zrobić
zachowałam się totalnie nie nietypowo dla mnie samej. Moje zachowanie
wprawiło w zdumienie tylko mnie, bo panie pielęgniarki nie były specjalnie
zdziwione reakcją. Położyły mnie na kozetce i obłożyły zimnym kompresem głowę.
Po zabiegu były lody i wspólne rozmowy w kawiarni,
smsy od zmartwionych braci, dużo uśmiechu i ani jedna łezka. To wszystko było
dla mnie nieoczekiwanie nowe i piękne. I nie chodzi mi o sam wypadek. W tym
dniu byli dla mnie Trójką Bohaterów!!!
Całe to zdarzenie utwierdziło mnie w
przekonaniu, że moje dzieci sobie w życiu poradzą, że mogą na siebie nawzajem
liczyć, są pełne współczucia, empatii i czułości względem siebie, choć na co
dzień tego sobie tak nie okazują.
Odetchnęłam poniekąd z ulgą... Może jednak nie wszystkie moje słowa ulatują im z głowy. ;)
Komentarze
Prześlij komentarz