Historia romantyczna na kanwie jaselek

Godzina 16:00 wybiła, gdy z wywieszonym do pasa jęzorem wybiegłam z pracy i dotarłam do szkoły po młodą, uprzednio jadąc jak pijany nastolatek samochodem w kopnym śniegu.

- Mamo, jedziemy do domu, przebieram się i wieziesz mnie na występ! - zarządziła Aga
- Jaki znów występ? - wyostrzyłam oczy dalekowidza na twarzy mojej córki
- Aaaaa, jakoś zapomniałam ci powiedzieć, że mamy dziś przedstawiać jasełka, a ja jestem w chórze.
- Acha, a ja myślałam, że dziś służba ma wychodne... - odparłam z niezadowoleniem w głosie.
Wymiękłam. Czemu moje dzieci ukochały zaskakiwanie mnie zajęciami, o których mi się nie śniło?
Jakoś udało się nam dokonać tego szybkiego rajdu przez miasto na wieś i zaliczyć kurs powrotny.

Na miejscu okazało się, że jest to przedstawienie ku urozmaiceniu Dnia Seniora - dla emerytowanych nauczycieli.
Jasełka, jak jasełka. Genialnie grał chłopiec przebrany za diabla. Powściągliwie, z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, bez kiczowatych wygłupów.
Za to powalił mnie na łopatki taniec. TANIEC (!) Aniołów czirliderek ze srebrnymi pomponami tańczących w komunijnych strojach. :D :D
Czego to ludzie nie wymyślą.... ;)
Na koniec pan nauczyciel muzyki oznajmił, że zaprasza do wspólnego poczęstunku. Zaproszeni byli seniorzy, ale do skromnie zastawionego szwedzkiego stołu zleciały się jak wrony (kto?) nasze dzieci! Nie odmawia się, skoro częstują, prawda? Obległy stoły, biesiadując ile wlezie. Patrząc na to powątpiewałam, czy dla poczciwych emerytów zostanie choćby ciasteczko....

-Wiesz mamo, widziałaś Jacka? - zagadnęła mnie córka w samochodzie.
- A jak on wygląda? - zapytałam z grzeczności.
- Nooo, ten taki blondyn, co śpiewał koło mnie w chórze. - wyjaśniła.
- Raczej nie zauważyłam, a dlaczego pytasz?
- On jest bardzo uprzejmy - kontynuuje temat moja córka
-Serio? Niby jak to zauważyłaś? - zaczęłam się interesować tematem.
- Bo nalał mi soczku do szklanki, a musisz wiedzieć, że dzbanek był naprawdę bardzo ciężki. Potem podał mi ciasteczko i stuknął się ze mną szklankami na toast!
- To chyba gentleman z niego... - odparłam w oczekiwaniu na reakcję
- No jasne, ja z byle kim się nie zadaję! - skwitowała młoda dama.

To pocieszające, że moje dziecko dostrzega przejawy kultury osobistej u kolegów i to docenia. Cieszę się, że imponują jej bardziej zachowania szarmanckich chłopców, niż tych, którzy łapią dziewczynki za warkocze albo robią głupie dowcipy, szpanując przez jeszcze głupszymi kolegami.

Pokrzepiające jest także to, iż tacy kulturalni chłopcy istnieją, otrzymują od rodziców dobre wychowanie i mają wpojony szacunek dla kobiet, w tym także rówieśniczek.

Ach ten bon ton... Fajna historia mi się trafiła do posłuchania. Lepsza, niż jakieś tanie romansidło, których jest multum, szczególnie w polskim kinie. ;)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?