Ostatnie krzesło


W każdym sercu dotkniętym skazą grzechu pierworodnego gnieździ się Pycha - pierwszy z siedmiu grzechów głównych. Przybiera różne formy i postacie.

Na początku czujesz się nie doceniany, a później wyłapujesz najmniejsze pochlebstwo i wyolbrzymiasz je do takich rozmiarów, że wydaje Ci się że jesteś jedyną osobą na świecie, która się na tym zna. Wystarczy małe ziarenko "pożywienia", aby nadmuchać swoje ego Pychy do ogromnych rozmiarów.

Rościsz sobie prawo do tego, by ludzie przyznawali Ci rację, zgadzali się z twoim zdaniem. Jeśli tego nie robią, dystansujesz się do nich, czujesz niezadowolenie i złość. Zaczynają się obmowy i plotki, szukasz miejsc, gdzie Pycha znajdzie dogodne środowisko dla siebie.

Dlatego też Pycha często jest inicjatorem kolejnych grzechów głównych.
Stają się one "zaspokajaczami" niedowartościowanej Pychy. Pracują dla niej, służą jej, psują i dewastują duszę człowieka, aby doprowadzić do jego upadku.
Rodzi się Chciwość, Nieczystość, Zazdrość, Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, Gniew i Lenistwo.
Córki Pychy chętnie współbiesiadują ze sobą i współpracują.

Hieronim Bosch, Siedem Grzechów głównych

Pycha lubi się ukrywać naśladując fałszywie pokorę i skromność, usprawiedliwiając czyny swoich plugawych córek. Uważa, że jej także należy się coś od życia, skoro inni mają przywileje. Rozpycha się i bije o swoje prawa, dąży po trupach do obranego celu. Chce rządzić, chce mieć wpływ, chce nie odmawiać sobie niczego, chce by jej służono, nienawidzi służyć.

A teraz powiem jedną rzecz, której się usiłuję się trzymać. To taki "check point", aby sprawdzić czy jest we mnie więcej fałszu, czy pokory : "OSTATNIE KRZESŁO". Krzesło prawdy.

Czy jest dla mnie wygodne, czy mi się tu podoba? Czy ostatnie krzesło w rzędzie, przy stole, ostatnie miejsce w kolejce akceptuję. Świeci tu kiepskie światło, mało kto tu zagląda, panują siermiężne warunki, wiele z życiowych atrakcji mnie omija.

Może nikt ze świata ludzi mnie tu nie zauważy, nie ulituje się, nie pochyli nad moim cierpieniem, troskami. Może nikt nie dostrzeże, że jestem wartościowa i mam jakieś mocne strony. Nie będę znana, lubiana, rozpoznawana w towarzystwie. Nie będą chcieli się ze mną liczyć, szanować. Czy to jest dla mnie ważne?
I co w tym wszystkim najważniejsze:
Czy wiedząc, że Bóg widzi to krzesło mi wystarcza? Czy świadomość, że patrzy na mnie, docenia to, co robię, cieszą Go moje starania i praca jest dla mnie spełnieniem?
Czy praca dla takiego Szefa,  w takich warunkach mnie dowartościowuje?

Jeśli odpowiem sobie któregoś dnia na te wszystkie pytania twierdząco, przyjdzie On, stanie i powie: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej". "Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony".

Co więcej, śmiem twierdzić, że Bóg kocha najbardziej Siedzących Na Ostatnim Krześle. Są nośnikami nie swojej, ale Jego Mocy, są przewodnikami nie swojej, ale Jego Siły oddziaływania na innych ludzi, ponieważ Siedzący Na Ostatnim Krześle wyglądają tak:

Rzeźba włoskiego artysty Bruno Katalano

Są jak otwarte okno, które nie zatrzymuje sobą Boga, są Należącymi Do Chrystusa.

"Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich." (1 Kor 15,20-26.28)
.
.
Uczę się ciągle kochać ostatnie krzesło.

Komentarze

  1. Bardzo mądre i potrzebne przemyślenie... Ja tak sobie myślę, że aby nie ulec mamiącej wizji rozwijanej przez Pychę i jej dzieci, trzeba bardzo dbać o to swoje "ostatnie krzesło". I wcale nie chodzi o fałszywą skromność. Ta dbałość polega na tym , że pilnuję tego miejsca bez rozglądania się na boki, jak inni postrzegają moje staranie. Po prostu: to wszystko co robię, robię z myślą czy podobam się Bogu a nie ludziom. Trudne, ale nie niemożliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz zupełną rację. Dopisałam do tego tekstu jeszcze jedną rzecz. To jest takie krzesło prawdy. :)

      Usuń
  2. Żyć w prawdzie, skromnie, w ukryciu - jakie to trudne. Być przeźroczystym, niewidocznym - jakie to trudne. "Sługą nieużytecznym jesteś, zrobiłeś to, co powinieneś - a przecież ta praca musi być wykonana. Musisz to zrobić, bo to masz wpisane w swoje obowiązki.
    A my tak chcemy być głaskani, zauważani, doceniani...
    Takie życie jest trudne. Ale warto się starać i dążyć do ideału.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski