Jak przysposobić sobie patrona...

Myślimy nie raz o naszych patronach, którzy kojarzą się nam w większości z, nadanym na chrzcie, imieniem. Ale nie tylko, są patronowie, którzy nas sobie obierają, albo to my zakochujemy się w postawie świętego, który staje nam się szczególnie bliski.

Na drugie imię chrzcielne mam Zofia. Na studiach z pewnej ciekawej lektury (nie pamiętam tytułu) dowiedziałam się o tym, jak uprosić świętego o szczególny patronat.  Postanowiłam przypomnieć o sobie św. Zofii (Mądrości Bożej), jako, że mądrą być to niemała sprawa ;). W tym celu (nie było wszędobylskiego internetu) spreparowałam własną modlitwę i przykładnie odprawiałam nowennę (przez 9 kolejnych dni, jak Pan Bóg przykazał). Po zakończeniu nowenny należało wypatrywać "znaku" wysłuchania. 
Jakoś tak nie bardzo wierzyłam w owo cudowne zakończenie, a jednak. Rzecz się miała w tym samym dniu . Przy budynku Poczty Głównej w Krakowie na skrzyżowaniu Starowiślnej i Wielopole na przejście dla pieszych wchodzi mężczyzna i przewraca się na środku pasów, wstając i padając na zmianę. Samochody omijają go i przejeżdżają mimo, jak gdyby nigdy nic, jakby był przeźroczysty. Wyskoczyliśmy razem z moją sympatią, obecnym mężem w jego kierunku. Ciężki był jak kamień, zupełnie bezwładny. Szybka akcja, ławka, picie i pan powoli wracał do siebie. Okazało się, że po dobrych paru latach wrócił atak padaczki, zupełnie znienacka. Św. Zofia się zgodziła - przeleciało mi po całym zajściu przez głowę. :)

O owej praktyce sprzed lat przypomniałam sobie  przy okazji fascynacji św. O. Pio i podobnym zwyczajem zabrałam się za wymadlanie patronatu. Wiecie, przeczytałam parę książek i zamarzyło mi się ..O. Pio, zapach fiołków, kocha swoje dzieci duchowe i dba o nie...  Czekam i czekam po nowennie, a tu nic specjalnego się nie dzieje. Cóż, nie godnam, nie zechciał. Co poradzić... Najbliższa niedziela, idę do kościoła, zgłosiłam się tydzień wcześniej do Róży Różańcowej przy parafii. A tu ksiądz ogłasza, że nasza róża się skompletowała wreszcie i jest pod wezwaniem św. O. Pio. :) :) A toś mi zrobił niespodziankę. :D

Są święci, wśród których wyrośliśmy w domu. Tak było ze św. Antonim. Klasztor OO. Bernardynów, Kościół pw. św. Barbary i kaplica św. Antoniego Padewskiego.  Dziadkowie i rodzice, a później także i ja sama, gdy była ważna sprawa do "załatwienia", we wtorki - lecieliśmy na  "sikweris" z karteczkami, na których były spisane NAJWAŻNIEJSZE SPRAWY NIE CIERPIĄCE ZWŁOKI.

Ksiądz odmawiał modlitwę śpiewając po łacinie : "Si quaeris miracula".
Znałam tekst na pamięć, choć nie miałam na początku pojęcia o czym śpiewamy. Wiedziałam tylko, że jak św. Antoni usłyszy - to na bank załatwione.
W takim omodleniu zdawałam później egzaminy, rodziłam dzieci, a teraz zdają egzaminy moje dzieci. Nawet, gdy zginęło coś ważnego, uderzaliśmy do Niego.

Są także święci, którzy mają misję na jeden rok. Tak też zaprzyjaźniłam się z bł. Matką Zofią Czeską, w której beatyfikacji miałam zaszczyt uczestniczyć w Łagiewnikach. W tym roku przybyło mi dwóch bliskich sercu, wspaniałych ludzi: wspominany przeze mnie ks. Dolindo Ruotolo - mocarz pokory, oraz abp. Fulton J. Sheen, który o ważnych i trudnych rzeczach potrafił mówić w sposób prosty i zrozumiały.

Patronów nigdy za wiele. Moja rodzina mogłaby sobie stworzyć już sporą litanię do własnych świętych. Każdy z nich zostawia ślad w sercu, zmienia myślenie, podprowadza do ważnych decyzji, które czekają w ciągu całego roku. Myślę, że warto "rozejrzeć się" za patronem, albo dostrzec tego, który się sam o to naprasza, by nim zostać. :)

Trzeba otaczać się świętymi, chłonąć ich postawę. Ich życie w świecie jest dla nas jak oczyszczający detoks.

Biskupi podczas synodu w październiku 1999 roku doszli do wniosku, że nie uratują nas nowe programy duszpasterskie, strategie, nowy katechizm - uratują nas święci. Świat potrzebuje świętych, ich zapału, pokory, posłuszeństwa ich nonkonformizmu i determinacji w walce o dobro, prawość i moralność. Jan Paweł II mówił, że nie partie, czy rewolucje, lecz święci uratują ten świat.

Modlę się co dzień o świętość dla siebie, męża, ale szczególnie dla moich dzieci, by stały bliżej Boga w niebie niż ja.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski