Zbliża się święto zakochanych, popularne "walentynki". To święto w Polsce ma dość krótki staż, ale z entuzjazmem zostało przyjęte szczególnie przez młodą część społeczeństwa.

Dzieci obdarowują walentynkami kogo popadnie, kolekcjonują stosy walentynek od koleżanek i kolegów. i to jest takim słodkim przejawem sympatii, przyjaźni a nawet zwykłego koleżeństwa.  Dziewczyny w wieku nastu lat czekają na sygnały sympatii od chłopaków. Mają swoich wybrańców, od których spodziewają się dostać upragnioną walentynkę.

Natomiast małżeństwa z kilku-kilkunasto-kilkudziesięcioletnim stażem mają własne unikalne "walentynki". Ten dzień, ten moment, gdy pomyślałam, że właśnie z nim chcę spędzić resztę czasu na ziemi. Ta chwila, gdy postanowiłam zaangażować się w uczucie do mojego przyszłego męża i zdecydowałam się wpuścić go do mojego życia, darząc zaufaniem.

Każde małżeństwo ma taki moment. Czarodziejski, piękny i jedyny w swoim rodzaju. Niepowtarzalny i niesztampowy, bogaty w spojrzenia i emocje. Mój mąż pamięta zupełnie inne rzeczy, niż ja. Pamięta w co byłam ubrana, jak uczesana. Ja pamiętam sytuację, porę dnia, a nawet pogodę oraz wszystkie uczucia, jakie nam towarzyszyły.

Myślę, że w przypadku małżeństw warto świętować właśnie ten dzień zamiast walentynek, bo to on stał się początkiem czegoś wielkiego, trwałego, wydał dobry owoc i ma miejsce do dnia dzisiejszego. 

Świętowanie dnia pierwszego spotkania, decyzji, czy jak tam ją nie nazwać, to także fajny pomysł na przywrócenie zakurzonych wspomnień, marzeń, planów i tamtych emocji, jakie nam towarzyszyły. Porównać pierwsze wspólne plany z obecnym dorobkiem. Ten czas nie dzieli nas, on nas łączy i scala, a wszystkie trudne chwile, kryzysy i walka o nasze wspólne "ja" dodają piękna, wyostrzają smak i pogłębiają miłość.  :)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?