Moda na brzydotę
Na
zakupach lubię zwiedzać z córką regały z zabawkami. Przy okazji mam orientację,
co obecnie jest „na topie” i sonduję jakie
ma upodobania. Cofnę się dwa lata wstecz. Gdy spacerowałyśmy w supermarkecie w
dziale zabawek, na najbardziej eksponowanej półce dostojnie prezentowały się
się rzędy lalek Barbie, przechodzące płynnie w strefę Monster High. Mała prosiła
wtedy: „Mamo przejdźmy szybciej, bo ja się ich boję”. Zdrowy objaw dziecka, które nie ogląda reklam
w TV i ma nieskażone reakcje. Dwa lata w szkole z koleżankami nieznacznie ją
zmieniły. Teraz przechodząc obok tych półek obie mówimy na głos z niesmakiem:
„ochyyyyda!”, ale widzę w oczach zaciekawienie. Opowiada mi, które koleżanki
bawią się tymi lalkami, przynoszą je do szkoły. Ostatnio powiedziała dobitnie
na urodzinach u przyjaciółki: „przepraszam Cię, ale ja się Monster High nie
bawię!”. Przytaknęły jej jeszcze dwie dziewczynki. Tak wiem, moja indoktrynacja się do tej
wypowiedzi mocno przyczyniła. Wiem także, że trudno dziecku zdobyć się w jego
otoczeniu na takie publiczne deklaracje. Co traci? W jego oczach dużo:
popularność, czasem fajne relacje w
środowisku, na którym dziecku zależy… Co zyskuje? W jego rozumieniu póki co
niewiele. W moim – bardzo dużo – umiejętność przeciwstawienia się czemuś, co
nie jest zgodne z jego przekonaniami, nonkonformizm.
Dzieci
od małego oswajane są z kulturą śmierci, „sympatyczną” szpetotą, z
diabelstwem, które powinno rodzić raczej niepokój, a nawet strach, a nie
fascynację i zainteresowania kolekcjonerskie. Próbuje się wmówić dzieciom,
przemycając niewinne z pozoru przekazy, że zło może być trendy, modne, fajne i
miłe. Zmusza się niewinne dzieci poprzez skomercjalizowanie brzydoty do
zaprzyjaźnienia się ze złem i mrocznością. Wprowadza się nieuformowane, chłonne
i ufne istoty w klimat demonów, wampirów,
cmentarzy, żywych trupów, których łóżeczka są kształcie trumienki.
Czy
zastanawialiście się kiedyś, co kupujecie dzieciom, które wymuszają pewne
zabawki, bo „koleżanka ma”, bo „już wszyscy to mają”, bo „to się nosi i jest
modne”? Na co chcemy uwrażliwić te dzieci? Na piękno świata? Na cud boskiego
stworzenia? Poprzez takie zabawki, gadżety otaczamy je brzydotą, zabijamy u
dzieci, niestety już we wczesnych latach, nieukształtowany jeszcze dobry gust,
poczucie estetyki, subtelność i wrażliwość na piękno.
Kolejnym
hitem w szkołach stał się pamiętnik o nazwie: „Zniszcz ten dziennik” dedykowany
raczej dla nastolatków. Najpopularniejszy obecnie u dzieci w klasach 1-3 Nauczania Początkowego.
Przejrzałam go z grubsza. W kolorach czarno-popielatych. Każda kartka proponuje
jakieś zniszczenia. Co ma to na celu? Wyładowanie emocji i nagromadzonych napięć?
Emocje można wyładować np. na zajęciach sportowych… Pytam o cel rodzica, który kupuje
takie rzeczy swoim i innym dzieciom. Czy to bezmyślna i bezrefleksyjna moda? Czy
nie zada sobie trudu, żeby zapytać samego siebie –jaka jest wartość dodana
takiego prezentu?
Dzieci polegają na naszym guście. Przechodząc (szczególnie dziewczynki) przez dziecięcą kiczowatość dzieki rodzicom mogą dostrzegać w życiu piękno i je podziwiać, ale mogą też propagować "śmieci"... Warto się nad tym zastanowić...
Rodzice coraz gorzej sprawdzają się w tej roli. Sami sobie nie potrafią ze światem poradzić więc ich dzieci są przez nich zwyczajnie krzywdzone. Coraz więcej zaburzeń, coraz więcej autyzmu - dziecko, dorosły, nie ma różnicy, każdy jest skołowany i nieprzygotowany do funkcjonowania w tej zaburzonej i kontrolowanej przez korporacje rzeczywistości. Prawdziwe zainteresowania niewykreowane przez speców od marketingu są dziś wielka rzadkością. Ale trzeba sobie jakoś radzić :)
OdpowiedzUsuńMasz racje Tomek. Ta niedojrzałość jest smutna. Myślę, że gdzieś w procesie wychowania zaczęło się w pewnym czasie coś dziać, co zaburzyło w społeczeństwie naturalne dojrzewanie i umiejętnosć rozsądnego myślenia. Tylko co...?
OdpowiedzUsuńHm, hm. Próbowałem się w tym 'fenomenie' doszukać jakichś teorii spiskowych, ale poległem. Wydaje mi się, że tu chodzi zwyczajnie o zysk. Została wykreowana nowa moda na brzydkie zabawki, a głupi rodzice kupują bezmyślnie i bezrefleksyjnie taki badziew.
OdpowiedzUsuńPaweł, myślę, że tu nie chodzi o teorię spiskową. Pytanie jest takie: dlaczego dorośli wypuszczają na rynek takie obrzydlistwa i wkręcają w to dzieci? Mogą trzepać kasę na zabawkach bardziej estetycznych, rozwijając przy okazji w dzieciach poczucie piękna.
Usuń