Kobiece miecze boleści


Miecze boleści... Przeszywały serce Maryi w ciągu Jej całego życia. Przeżywała swój stan błogosławiony, który na nią raptem spadł pośród jej zwyczajnego ludzkiego życia. Przeżywała wszystkie zagadkowe sprawy będące udziałem Jej Syna. Większość z nich Ją zaskakiwało i to wcale nie przyjemnie i radośnie... Te chwile, których się nie spodziewała przeobrażały się w miecze, które wbijały się boleśnie w samo Serce.

Miecze boleści. Myślę, że żadna żona i matka nie jest od nich wolna.



Miecze boleści żon nie wiążą się z problemami materialnymi. Materializują je natomiast słowa małżonków, a także ich czyny. Jakie słowa? Słowa odrzucenia, niesłusznego posądzenia. Słowa szczere do bólu, których nie da się wymazać z pamięci i życia. Słowa nierozsądne, nieprzemyślane, nie takie, które kieruje się do kochanej osoby. Czasem słowa zbyt szczere, z którymi trudno sobie poradzić. Miecze niezrozumienia naszej kobiecości, podporządkowanej hormonom, naszej uczuciowości.
W niektórych przypadkach żona musi sobie poradzić z przyjaźnią męża z inną kobietą. Czasem z dynamicznie rozwijającą się przyjaźnią, która jest jedną wielką niewiadomą. Taką samą niewiadomą, jak nieznany świat za zakrętem drogi, prowadzącej w nieznane strony.

Bolą ogromnie miecze dotyczące dzieci. Gdy poważnie chorują, gdy się im nie wiedzie, gdy cierpią z jakiejś przyczyny, nawet gdy zwyczajnie sobie z czymś nie radzą. Bolą szczególnie te miecze, kiedy dziecko przeżywa kryzys wiary, kiedy jego serce krwawi po nieudanej miłości.

Pokochałam (choć nie polubiłam) swoje miecze. To nie są miecze, które służą do zadawania mi cierpienia. To broń, bardzo skuteczna, przeciwko demonom, Szatanowi. Bezsilność, która pozostaje w obliczu cierpienia oczyszcza ze wszystkiego, co zbędne. Przekonałam się, że cierpienie i smutek warto przeżyć w łączności Maryją. Ona wie, rozumie, co czuję i jest blisko.  Moje miecze wypalają we mnie pychę i egoizm, przywracają moje prawdziwe oblicze dziecka Bożego. To, co zostaje, to czyste miejsce, które Ona przygotowuje, by było wypełnione Obecnością i Miłością Jej Syna. Wtedy najbliższych, którzy stali się powodem smutku, postrzegam w innym świetle. Bardziej doceniam ich obecność i to, co Pan daje mi przeżyć, wędrując z nimi na co dzień.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?