A może trzeba było się zatrzymać...


A może trzeba było się zatrzymać
W pół słowa, w półobrocie
Zanim złapawszy prędkość szaloną
Dałoby się jeszcze wyhamować…
A może trzeba było zwyczajnie przerwać wymianę zdań
Nie odpowiadać na skargi, żale, wyrzuty
Nie wyciągać miecza z pochwy,
tylko trzymając za rękojeść włożyć go mądrze  z powrotem.

O słowa, słowa ostre jak brzytwa, rozognione i rozpędzone
Tną mieczem obosiecznym, rzucane niedbale trafiają celnie
Tak celnie, jak tylko nienawiść przedwieczna potrafi.
Na zgliszczach stoimy świadomi tego, co się stało
Poranieni, niepogodzeni, spoglądając na rany cięte
A w uszach szumi krew przeciskająca się przez tętnice
Otępienie i zmeczenie. Porażka. 

Czasu nie da się cofnąć, a rany bliźnią się opieszale
Spoglądamy na siebie przez spuszczone zasłony powiek
Przeżywając tlące się jeszcze emocje.
Słowa złowrogie tłuką się jeszcze w głowie jak stary garnek na płocie
A jednak trzeba było się zatrzymać.
Powiedzieć spokojnie, właściwie dobierać słowa,
By wydobyć ich prosty sens 
Nie dać się ponieść narowistemu rumakowi gniewu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?