Posty

Ludzie

Obraz
Usłyszałam gdzieś bardzo mądre słowa. "Nie ma złych ludzi. Są bliźni, którzy cię ubogacają, lub tacy, którzy cię uświęcają." Są po prostu ludzie... z bagażami własnej przeszłości z bagażami własnej niedoskonałości z bagażami własnych zranień i poczucia niższości z bagażami wypełnionymi po brzegi negatywnymi emocjami, z którymi nie wiadomo co zrobić z ciężkimi bagażami, o których nie mam pojęcia, ale pomimo to łatwo ich osądzam. Żyję wśród tych, którzy mnie ranią mnie osądzają i oskarżają mnie obmawiają mnie poniżają mnie wykorzystują. traktują mnie źle, choć na to nie zasługuję. To oni mnie UŚWIĘCAJĄ. Dzięki nim uczę się pokory, cierpliwości, powściągliwości języka, wytrwałości w dobrym. Dzięki nim widzę jak daleko mi jeszcze do doskonałości. UBOGACAJĄ mnie natomiast ludzie, którzy wyświadczają mi dobro postawą słowem modlitwą uczynkiem są dla mnie przykładem. Ubogacają mnie też ci, którym ja mam szczęście, honor i przywilej wyświadczać jakieś dobro

Szarmanccy panowie

Obraz
Chciałabym być przez otaczających mnie mężczyzn traktowana jak dama. Tak, jak DAMA. I nie ma w tym cienia wyniosłości, władczości czy złośliwości. Nie wiem, czy dzisiejszy świat odziera mężczyzn z bycia szarmanckimi, czy jest jakiś inny powód spadku zachowań typowych dla gentelmana. Może młodzi panowie uważają takie zachowanie za "niemęskie", albo za przejaw słabości i uległości względem płci pięknej. A może jestem zwyczajnie zbyt wymagająca albo po prostu starej daty. Wydaje mi się jednak, że nie wymagam od panów zbyt wiele. Istnieją pewne konwenanse, które się nie starzeją ani nie dewaluują. I nie mam tu na myśli obśliniania ręki przez ugrzecznionego podstarzałego jegomościa. A mianowicie uważam, że obowiązkowym gestem jest: 1) przepuszczanie kobiety pierwszej w drzwiach, i to bez względu na jej wiek, 2) otwieranie przed nią drzwi, gdy ona wchodzi do pomieszczenia/budynku lub z niego wychodzi. Dzieki temu nie musi walczyć z ciężkimi i masywnymi  nieraz drzwiami, 3)

Dwadzieścia trzy

Obraz
Nadchodzi wrzesień. Miesiąc naszego świętowania. Kolejny cenny rok mija. Kolejny, który zbliża nas do siebie i do Boga. Dwoje skrajnie nieidealnych ludzi. Perfekcjonistka i perfekcjonista. Ekstrawertyczka i introwertyk. 26 lat temu bezwiednie, z zupełnie innymi planami i pomysłami na przyszłość spotkałam Go na peronie w gronie wspólnych znajomych. Wsiedliśmy do pociągu relacji Kraków:Przemyśl. Gdy z niego wysiadłam, poczułam, że coś zaiskrzyło...u Niego. Ja niespecjalnie byłam zainteresowana. Iskrzyło tak trzy lata. Iskrzyło, bo było trzaskanie drzwiami i tarcia dwóch mocnych charakterów. Panny, która chciała wypróbować, czy ten młokos to materiał na pantoflarza i młodzieńca o nieugiętym karku, którego imię brzmiało "Hardy". Dlaczego pobraliśmy się po trzech latach "chodzenia" w przeddzień moich urodzin, czyli 10 września 1994 roku? Dziś w mojej rozsądnej głowie się to zwyczajnie nie mieści. Przyszła teściowa, która zaczynała dzień od szkalowania mnie, znien

Antidotum na użalanie się nad sobą

Obraz
Nieraz dopada mnie poczucie bezsilności względem życia, zdarzeń, szczególnie tych zaskakujących. Bywam tym wszystkim zmęczona i zniechęcona, ...rozczarowana... choć tak bardzo się staram. Moje spojrzenie na ten temat uległo ostatnio weryfikacji. W święto Wniebowzięcia Matki Bożej poszliśmy na Mszę św. odpustową. Ciekawe kazanie i cały ten dzień dały mi do myślenia, szczególnie postawa Matki Jezusa. Jak spojrzymy na Maryję, możemy pomyśleć, że skoro narodzona bez grzechu pierworodnego, to łatwiej jej się żyło bez skłonności do upadku i grzeszności. Nic podobnego ani bardziej mylnego. I tak: 1) Bogobojną dziewczynę, praktycznie już mężatkę nawiedza Anioł. Ona jest zmieszana i nic nie rozumie, ale skoro Jej Pan przychodzi do Niej z taką Misją, zgadza się W CIEMNO. To zdarzenie pociąga za sobą nie tylko wewnętrzną radość, ale i wiele niepewności i komplikacji. Jej plany życiowe zostają wywrócone do góry nogami. 2) Józef zszokowany odmiennym stanem Maryi podejmuje decyzję o oddalen

Lokomotywa zmian

Obraz
Usłyszałam ostatnio zdanie: "No cóż, ja chyba już się nie zmienię". Niektórym tylko tak się wydaje, że nie następują w nim zmiany. Owszem następują te niekontrolowane, powodowane doświadczeniem życiowym pozytywnym lub negatywnym. Uczymy się w ten sposób od niemowlęcia. Gorące - parzy, prąd - kopie, uderzenie - ból, cukierek - smaczne. Pierwotny mechanizm poznawczy: Poznawanie -> zapamiętywanie -> zastosowanie w życiu. Są też zmiany wywołane przez siebie samego polegające na żmudnej pracy nad sobą: temperowanie charakteru, eliminowanie wad i złych cech, bądź wdrażanie tych pozytywnych. Te zmiany same z siebie nie zaistnieją. Nad nimi trzeba się napracować. Ba! Ich wprowadzanie w życie może nawet mocno boleć, wymagać rezygnacji z wolnego czasu, leniwego nicnierobienia, egoistycznego podejścia do życia. Ja mam poczucie ciągłej zmiany. Nie spodziewałam się ani przez chwilę, że mogą mnie zmieniać tak radykalnie...moje dzieci. Rodzice zaangażowani w życie swoich

Miejsce z moich najgłębszych snów, czyli koniec wakacyjnych opowieści

Obraz
Na koniec wakacyjnych opowieści chciałam opisać Wam cudne miejsce, które mnie osobiście bardzo zachwyciło i było dla mnie pięknym doznaniem estetycznym. Historia jak z bajki, którą śnię sobie jedynie w najpiękniejszych snach. Trzydziestolatkowie, którzy potrzebowali odskoczni od pracy w korpo, zmęczeni warszawskimi korkami i pędem życiowym odkryli dla siebie miejscowość Nakomiady na Mazurach, a tam magiczne miejsce - zrujnowany pałac. W zdewastowanej kompletnie ruinie z niekompletnym dachem zobaczyli coś dla siebie. Gdy tylko wysiadłam z samochodu, od razu poczułam urok i piękno tego urzekającego miejsca. Pałac w Nakomiadach młodzi właściciele, jak opisują na swojej stronie www.nakomiady.pl, remontowali przez 10 kolejnych lat kosztem wielu wyrzeczeń i męczących dojazdów, problemów finansowych. To, co zobaczyliśmy obecnie prezentuje się wspaniale, choć dużo jeszcze pracy ich czeka. Mój mąż spojrzał na obejście i powiedział: -Tu nie mieszka bogaty dorobkiewicz. Ci ludzie nie

Co można robić na Mazurach?

Obraz
Pierwsze skojarzenie, gdy myślicie o Mazurach jest jakie? Wiadomo - jeziora i co jeszcze? Głusza! Co wiec można robić na Mazurach oprócz byczenia się i nicnierobienia? A jednak można spędzić ten czas aktywnie. Zadekowaliśmy się w Galindii, wystylizowanej na starodawną słowiańską osadę. Tam była nasza baza wypadowa. Miłe miejsce na całkowitym "zadupiu". Właściciele włożyli dużo wysiłku i wykazali się pomysłowością, by stworzyć klimat starosłowiański. Obsługa odziana w zgrzebne koszule i dawne nakrycia głowy. Jedzenie bardzo dobre. Na śniadanie pyszne pasztety i swojska szynka.   W tym oto miejscu była iście niesłowiańska knajpka. Nie, nie knajpka, tylko strych z różnościami. Graciarnia o niezwykłym klimacie, gdzie można było zamówić coś do picia i posiedzieć przy świetnej muzyce, świecach.  Można rozegrać partyjkę szachów, a dzieci mogą coś sobie porysować.  Tam kończyliśmy każdy nasz dzień. W graciarni zawsze witała nas swoim milczącym