Posty

"Widać, jesień się zbliża..."

Obraz
Są bajki, które nigdy się nie starzeją. Mój mąż tak ma z Muminkami. Ja kocham Narnię. :) Towarzyszą nam w naszym dzieciństwie, następnie, z krótką przerwą, wracamy do nich jako rodzice z każdym dzieckiem od nowa, a potem na pożegnanie rozczytujemy się i rozsmakowujemy w nich z przyjemnością jako dziadkowie (liczę że doświadczę kiedyś tego ostatniego przyjemnego etapu także). "Któregoś wczesnego ranka w Dolinie Muminków Włóczykij obudził się w swoim namiocie i poczuł, że nadeszła jesień i czas ruszać w drogę. Taki wymarsz jest zawsze nagły. W jednej chwili wszystko się zmienia, temu, kto odchodzi, zależy na każdej minucie, szybko wyciąga namiotowe śledzie i gasi żar, zanim ktokolwiek przyjdzie przeszkadzać i wypytywać, i zaczyna biec, w biegu zarzucając plecak, i wreszcie jest już w drodze, raptem spokojny niczym wędrujące drzewo, na którym nie rusza się ani jeden liść. Tam gdzie stał namiot, świeci pusty prostokąt zbielałej trawy. Później, kiedy zrobi się dzień, zbudzą się p

Luźne myśli na okoliczność rocznicy :)

Obraz
Nie jestem ekspertem od małżeństw i nie mam recepty na super szczęśliwe małżeństwo. W myśl zasady : "każdy orze, jak może" staramy się przeżyć każdy dzień razem z dobrym finałem. PO 24 latach wspólnego życia ludzie się już chyba siebie nauczyli, poprzejmowali wzajemnie swoje nawyki i przesiąkli sobą na wskroś .... jeżeli się kochają. I nawet, jeśli zdarzają się różne gorsze epizody, nie trwają krótko, a człowiek tęskni do tych momentów, gdy było super i dąży do poprawy tego, co się popsuło. Podobnie, jak ze spowiedzią. Jaką mamy relację z Bogiem, taką mamy relację z małżonkiem. Szczęśliwe katolickie, małżeństwo opiera się na wierze w Boga i ciągłej poprawie oraz na WOLI bycia razem aż do końca. Wola jest nadrzędna względem uczucia, czy emocji i ona jest główną składową słowa "MIŁOŚĆ". Życiu szczęśliwego małżeństwa stale towarzyszą krzyże, potknięcia, a nawet upadki. Nie oznacza to, że przestało być szczęśliwe. Człowiek zniesie wiele od świata, gdy ma w domu w

Póki co...

Obraz
Wędrując po tym świecie, napotykam różne postawy i życiorysy świętych ludzi, którzy zadziwiają mnie swoim życiem, poświęceniem i determinacją. Byli doświadczani i prześladowani bardziej, niż niejeden śmiertelnik, a mimo to czuli się w tym szczęśliwi...   Im bardziej próbuję dążyć do świętości, im mocniej pragnę zmieniać siebie i pracować nad sobą, by móc spotkać się z Panem i zjednoczyć z Nim w niebie, tym wyraźniej widzę, że góra staje się coraz bardziej stroma. Zamiast zobaczyć szczyt, ciągle z mgły wyłania się kolejne niełatwe podejście. Uświadamiam sobie, ile jeszcze jest do zrobienia. Zauważam, jaką nędzą jestem i niewdzięcznikiem. Widzę dysonans i nieskończoną przepaść między swoim marnym i nieudolnym życiem a prawdziwą świętością i poświęceniem.   Uratować mnie może NIE moja skrucha, próby poprawy i bycia dobrym, to nieskończenie mało. Uratować przed zatraceniem duszy może tylko Boże Miłosierdzie. Być wiernym Bogu w cierpieniu, opuszczeniu, smutku, bólu i niedos

Podatek od głupoty

Obraz
Raz na parę lat wymiękam i robię najbardziej bzdurną rzecz w życiu, a mianowicie gram w totka. Najtańszy, najprostszy kupon, bo wiecie, jak mam wygrać, to nie ważna ilość, tylko sama próba. ;) Wkładam potem małą karteczkę do portfela i przez cały dzień snuję plany, co ja bym tu... Przez cały dzień jestem bogaczem, który rozdaje pieniądze na różne cele, spłaca kredyt i różne długi za jednym zamachem. Mam gest! "Robię oko" do św. Józefa, który zna moje problemy i przypisuję Jemu wszelkie zaszczyty, w razie gdyby mi się udało. Cóż, nigdy nic się nie udało. Tym razem także. :) Syn, widząc moje "chybił trafił" na stole spojrzał na mnie i roześmiał się. -Mamo, przecież wiesz, że naszej rodzinie nic nie przychodzi ot tak. Łatwo. Musimy sobie zapracować. A to, to tylko za przeproszeniem, podatek od głupoty, na który nabiera się tysiące ludzi. Przytaknęłam i "zeszłam na ziemię". Cóż, św. Józefie, chyba znów rozminęłam się z Twoim pomysłem. Przyszła m

Gdy dziecko wyjeżdża na obóz

Obraz
- Ale pamiętaj! Zadzwoń jak dojedziesz! - pouczałam w ostatnich słowach córkę wyjeżdżającą na obóz, machając rękami w stronę autobusu. Na spotkaniu organizacyjnym pan wuefista szkolny uprzedzał nas lojalnie: - Mieszkają w domkach, w lesie. Będzie dużo atrakcji. Trochę taki obóz przetrwania. Poradzą sobie. Proszę w żadnym wypadku nie przyjeżdżać i odwiedzać. Przecież nie wywożę waszych dzieci na wieczność, tylko na 8 dni! Jeżeli już uprzecie się państwo, by przyjechać w niedzielę w odwiedziny, to zabraniam dzieciom sprzątać w pokojach! - Pewnie będą chodzić brudne, niedomyte, ale mają być samodzielne! - zakończył monolog pan Piotr. - Aha, dla odważnych rodziców - spróbujcie "zaryzykować" i nie dawać dziecku telefonu na wyjazd. Nie będą za nim tęsknić. - dodał na zakończenie. Chyba taka odważna to jeszcze nie jestem. - Przeleciało mi przez myśl, ale od razu spodobało mi się podejście organizatora. Córka spakowała się sama i zabezpieczona w psikacze antykleszczowe wyjec

Praca w cieniu rodziny

Obraz
U progu półwiecza mojej bytności na tej ziemi zastanawiam się nad miomi wyborami. Praca zawodowa mnie zawsze pochłaniała i poświęcałam jej maximum czasu i energii. Nie interesowały mnie specjalnie stanowiska ani zaszczyty, ale koncentrowałam się zawsze na dobrze wykonanym zadaniu, na praktycznej nauce zawodu. Kilka razy, w różnych firmach miałam propozycję i okazję, by zająć stanowisko kierownicze w zespole. Niespecjalnie mnie to pociągało. Gdy pracowałam w moim pierwszym miejscu, świeżo upieczony mąż powiedział mi: albo zmienisz pracę, albo tego nie zniosę. Powód? Tak bardzo przenosiłam emocje i stres do domu, że nie dało się ze mną normalnie rozmawiać. Ciągłe wyjazdy, targi, spotkania z klientami do późnych godzin. Odeszłam, wybrałam męża. I choć jeszcze przez dwa lata były szef wydzwaniał, czy nie zmieniłam zdania, byłam konsekwentna w wyborze. Drugie miejsce było dla mnie wyśnionym miejscem pracy. Urodziłam dwóch synów i, pomimo dojazdów, jakoś sobie radziłam. W kolejnej firm

Szczęśliwość

Obraz
- Mamo, jak będę dorosły, to dużo zarobię- snuł wiele lat temu swoje marzenia młodszy syn. - I wiesz co? Kupię ci piękne czerwone ferrari! - składał swoje płomienne deklaracje. Teraz czasem jeszcze opowiada mi, że chciałby mi kupić buty topowej światowej marki. Czy czujesz się szczęśliwy? Czasami pewnie tak. Bywają chwile, gdy to potężne uczucie rozpiera człowieka od wewnątrz gwałtownie. Ale... Czy nie jest tak, że raczej innych ludzi postrzegasz jako tych szczęśliwszych? - Ale oni się kochają, jaka wspaniała rodzina - Tamtym to się powodzi! Ciągle jakieś wyjazdy zagraniczne. Jeżdżą, bo mają za co. Im to dobrze... - Ona to chyba jest w czepku urodzona! Ciągle się jej udaje. Ma w życiu farta, że tylko grać w totka. Szczęśliwość postrzegamy przez pryzmat materii, spełnienia zachcianek, marzeń, pragnień, czy po prostu kaprysów. Widać to jaskrawo u dzieci, które marzą o zabawce, albo rolkach, czy nowym smartfonie. Nie doceniają tego, co tak naprawdę czyni je szczęśliwymi na