Posty

Różaniec - matczyny dar Maryi

  Życie zaskakuje człowieka na każdym kroku. Trudno przewidzieć, jak się potoczy, kiedy się skończy. Tragicznie, czy wygaśnie naturalnie. Październik, wraz z każdym opadającym liściem przypomina o przemijaniu. Większość ludzi boi się tego słowa. Kończy się to co dobre – zdrowie, siły, życie bliskich, własne, przemija popularność, szczęście, czasem walą się fortuny. Musimy przygotować się na przemijanie, bo taka jest kolej rzeczy tu na ziemi. Tu wszystko jest w ruchu, a my jesteśmy tylko pielgrzymami. Gdy przemijanie dotyka nas wyjątkowo dotkliwie, szukamy oparcia, czegoś nieprzemijalnego, a raczej Kogoś Nieprzemijalnego. Małe dziecko naturalnie lgnie do mamy w obliczu zagrożenia. U niej czuje się bezpieczne. Skoro Chrystus polecił nam „bądźcie jak dzieci” i odziedziczyliśmy jednocześnie pod krzyżem Miłość macierzyńską Jego Matki, powinniśmy , bez względu na wiek, jak dzieci, uciekać się do Niej. Ona wspiera, wstawia się i wyprasza łaski u swojego Syna. Ona nie spełnia „pobożnych życzeń

Cieniolubni

  Życie w cieniu jest dla cieniolubnych. Generalnie słońce mi szkodzi, bo albo złazi mi skóra, albo łapię po 30 minutach udar i łeb mi nawala przez kolejny tydzień. A jak to jest w życiu? Życie w pełnym słońcu nie jest dla wszystkich. Jest trudne, mozolne i wyczerpujące. Na pierwszy rzut wydaje się być zachwycające i nęcące. Z pozoru wydaje się być tak atrakcyjne, że chciałbyś także spróbować tego uczucia. Uczucia i wrażenia… Życie w pełnym świetle jest czymś naturalnym dla osób, które są do tego predysponowane, ubogacone łaską i posłane. Cóż, jeżeli wydaje ci się, że szef, mąż, członkowie rodziny, przyjaciele cię przyćmiewają, to pomyśl, czy długo w ich roli jesteś w stanie wytrzymać. Cień daje dystans do siebie i ludzi, pomaga korygować na bieżąco to, co dzieje się w twoim życiu, a nade wszystko nie oślepia tak, jak słońce. Możesz szybko zawrócić ze źle obranej drogi. Myślisz sobie - teraz ja wyjdę, pokażę się światu, przyćmię nawet dzień swą osobą i rozwinę skrzydła, polecę w przest

Opowiem Wam pewną historię...

  On z południa Polski a ona z centralnej części. Połączył ich św Józef, do którego modlili się wiernie przez cały czas o dobrego współmałżonka. Połączył ich także kościół, do którego oboje chodzili i kolega, którego oboje znali. Ta para była szczęśliwa, obleczona w narzeczeństwo, którego dowodem był pierścień na ręce, powód do dumy dla obojga. Dla niego, ponieważ przyjęła oświadczyny, a dla niej, ponieważ pewien chłopak pokochał ją jak nikt. Gdy zapadła decyzja o ślubie a przygotowania, wzajemne plany i uzgodnienia nabrały rumieńców. Gdy mieszkanie było już wynajęte i czekało na młodych małżonków, a większość spraw już pouzgadniana, w ich historię wkradł się on - książę piekieł. Obie rodziny poróżniły finanse, różnica zdań, zbyt impulsywne zachowanie narzeczonego, chęć dominacji matki panny młodej nad młodym chłopakiem, który chowany był na głowę rodziny. Panna Młoda nabrała niepewności co do zamążpójścia i wiadomo już było,

***

  Nieraz podejmujemy wyrzeczenia i posty w ważnych dla nas intencjach. Umartwiamy się dla dobra innych lub we własnych sprawach, by wzmocnić modlitwę ofiarą. Wielu świętych jednak wspomina o czymś daleko ważniejszym i bliskim Bogu. Najbardziej miłe Panu są te momenty, gdy w cierpieniu niezaplanowanym, niezamierzonym i wręcz niechcianym trzymamy gardę i jesteśmy dzielni i odważni. Te momenty próby, które spotykamy w życiu codziennym i wytrwanie w czasie ich trwania przy Bogu są prawdziwymi perłami w Jego oczach. Heroizmu nie zaplanujesz, on rodzi się w teraźniejszości, w akcji, w tzw. potrzebie chwili. Znieść cierpienie niezamierzone, a nawet niezawinione, wytrwać w ufności Bogu to akt prawdziwego umartwiania, po stokroć lepszy niż wszelkie posty i ofiary.

Sprzeczki i utarczki

 Małżeńskie sprzeczki i utarczki są nieproszonymi gośćmi w każdej rodzinie. Są także jednym z elementów małżeńskiego egzystowania. Pojawiają się z różnych przyczyn, najczęściej błahych i w najmniej przewidywalnym czasie. Sprzeczki, gdy pozostaną jedynie małymi spięciami nie są groźne. Najgorsze są te, nad którymi zachodzi słońce. Złość wtedy zastyga w sercu jak cement i przebić te skorupę jest już z dnia na dzień coraz trudniej. Najbardziej malzenskie ciche dni przezywają dzieci.  - mamo, pogodziliście się już z tatą? Przecież sami mówicie, że przed wspólna modlitwa trzeba przeprosić. Pytania co godzinę, co chwilę, natarczywe. Próby godzenia i zagadywania. Zadziwiające, jak dzieci potrafią być pomocne i nieustępliwe w takich wypadkach. Jak potrafią posłużyć się argumentacją, którą jeszcze niedawno my stosowaliśmy w ich kierunku, jak walczą, żeby w domu panowała zgoda i miłość. W kłótniach i kryzysach najważniejsza jest szczera rozmowa i wyjaśnienie sobie W DUCHU MIŁOŚCI (nie własnej!)

Staroświecka...

Jestem staroświecka...więcej wymagam od siebie, niż od innych. Jestem staroświecka...troszczę się o innych nawet jak nikt tego ode mnie nie wymaga... Jestem staroświecka...czuję się odpowiedzialna za młode osoby z którymi mam styczność, przyjaciół moich synów i córki, których lubię i do których się przywiązuję na zawsze...Pamiętam o nich w modlitwie... Jestem staroświecka...modlę się za młodych, szczególnie za kandydatów do bierzmowania. Jestem staroświecka...martwi mnie rosnąca lawinowo ilość rozwodów... Jestem staroświecka...sprawia mi przykrość lenistwo wielu księży. Jestem staroświecka i boli mnie serce, gdy młodzi katolicy mieszkają ze sobą przed ślubem.. Jestem staroświecka...zadziwia mnie ilość osób z tatuażami pokrywającymi całe ciała... Jestem staroświecka...zasmuca mnie nagość i wyuzdanie nastolatek na ulicach. Jestem staroświecka....w kościele nie noszę maseczki, bo stworzenie nie zasłania przed swoim Bogiem swojego oblicza, jakby miało coś do ukrycia. Jestem staroświecka...

Gdy dwoje ludzi się pokocha ....

I każde z nich pragnie dla drugiego dobrze, nie patrząc na swoje roszczenia i żądania, pojawia się między nimi OSOBA. Tą osobą jest Miłość. Spersonifikowane uczucie, bez ciała, bez materialnych atrybutów. Co więcej, ta OSOBA w momencie sakramentu małżeństwa zyskuje świętość, ponieważ wchodź w nią Duch Święty i tam pozostaje. Tak wiec każde zaniedbanie, złość, niewierność, oziębłość i inne złe zachowania są grzechami przeciwko Miłości Małżeńskiej, w której mieszka Duch Święty. Za przewinienia względem niej małżonkowie zdadzą sprawę po śmierci. Miłość Małżeńską trzeba pielęgnować, czcić i szanować. Żywić Ją stale staraniem o Współmałżonka. Dbać o to, by nie wygasła. Dzieje się tak wtedy, gdy żona dba o męża, a mąż o żonę. Tylko krzyżowe starania obojga o siebie nawzajem karmią świętość Miłości i tylko wtedy ona się prawidłowo rozwija i kwitnie. Św Paweł w Hymnie do Miłości opisuje właśnie wszystkie przymioty, w które Duch Święty przysposabia tę ludzką miłość, wydźwigając ją do formatu wi