Czyśćcowi liczą na nas


Cały listopad rozbrzmiewa w naszych świątyniach modlitwą za dusze zmarłych przodków. Zbieramy się we wspólnotach, na Mszach św., nabożeństwach pokutnych i różańcowych, aby pomóc duszom cierpiącym w czyśćcu.

Jest to NIEOCENIONA łaska, dana nam od Boga. Możemy wstawiać się za bliskimi zmarłymi, tym bardziej, że oni sami dla siebie nie mogą już nic zrobić, oprócz oczyszczającego cierpienia.

Znam młodych ludzi, którzy nie lubią mówić ani myśleć zbytnio o czyśćcu. Traktują Boga jak dobrego dziadzia, który po śmierci otwiera im od razu podwoje Nieba. Nie rozumieją, że konsekwencje grzechu pozostają na ich „życiorysie”, jak tłusta plama na ubraniu. Trzeba je wybielić, oczyścić się z brudu i pyłu ziemi, aby wejść czystymi i godnymi do Królestwa Bożego. Do tego służy, jak sama nazwa wskazuje, czyściec. Nie jest to przyjemne miejsce, ani rodzaj przechowalni.

Wierzymy, że Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa dzieli się na Pielgrzymujący – ludzie wierzący, walczący tu na Ziemi, Cierpiący – dusze czyśćcowe oczyszczające się i Chwalebny, tryumfujący, obcujący w Niebie z Bogiem. Poprzez świętych obcowanie mamy ze sobą pełną łączność i tworzymy jedność.

Wielu świętym dane było oglądać czyściec w swoich widzeniach. Opisuje je w szczegółach choćby św. Siostra Faustyna Kowalska. Dusze pokutują, okrutnie cierpiąc i niewyobrażalnie tęskniąc za Bogiem. Serca ich napawa radością i otuchą myśl, iż pobyt w tym miejscu kiedyś się skończy i będą godni mieszkać z Panem.

Św. Ojciec Pio opowiedział historię Ojcu Anastazemu: „Pewnego wieczoru, kiedy samotnie modliłem się na kościelnym chórze, usłyszałem jakiś szelest i zobaczyłem jak młody mnich krzątał się obok głównego ołtarza, odkurzając go i poprawiając kwiaty we flakonach. Myślałem na początku, że to Ojciec Leone przystraja ołtarz na nowo, a ponieważ był to czas kolacji, powiedziałem: „Ojcze Leone, teraz nie czas na strojenie ołtarza, idź na kolacje”.
Ale głos, który nie był głosem Ojca Leone, odrzekł mi: „Ja nie jestem Ojcem Leone”, „to kim jesteś?” – spytałem.
„Jestem twoim bratem, odbywałem tu nowicjat. Moim obowiązkiem w czasie nowicjatu było dbanie o ten ołtarz przez cały rok. Niestety, wiele razy przechodząc przed ołtarzem nie oddawałem należnej czci  Jezusowi w Przenajświętszym Sakramencie zamkniętym w tabernakulum. Za to poważne zaniedbanie jestem teraz w Czyśćcu. Ale Bóg w swojej nieskończonej dobroci przysłał mnie tu, żebyś mi pomógł jak najszybciej dostać się do Nieba”.
Będąc przekonanym, że pomagam tej biednej, cierpiącej  Duszy, zawołałem: „Będziesz w Niebie jutro rano, w czasie gdy będę celebrował Msze św.” „To okrutne!” krzyknął Duch, po czym zapłakał i znikł.

Ta skarga zraniła boleśnie moje serce i ten ból towarzyszy mi przez  całe moje życie. Bo tak naprawdę mogłem te Dusze  natychmiast posłać do Nieba a tymczasem skazałem Ją na jeszcze jedną noc w straszliwym ogniu Czyśćca.”

Niech ta krótka historia także zapadnie głęboko w naszych sercach. Nie traćmy czasu na bzdury, gdy bliscy cierpią w czyśćcu. Nie rezerwujmy modlitwy tylko na miesiąc listopad. Pamiętajmy o duszach czyśćcowych przez cały rok, ofiarując im różaniec, posty, umartwienia, a w szczególności odpusty zupełne i Msze św. Bóg pozwala, aby Kościół ziemski mógł wspierać bolesną bezsilność Kościoła cierpiącego. Wykorzystajmy ten przywilej. Dusze czekają na naszą modlitwę jak na jałmużnę.

Nasze wstawiennictwo nie tylko przynosi korzyść biednym duszom. Dusze, w czyśćcu cierpiące, nie pozostają nam dłużne. Ich modlitwa, cierpienie i wsparcie służą nam i towarzyszą przez cały czas. Cieszą się łaską orędowania za nami na naszej drodze do nieba.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?