„Hej! Gdzie jest Twój mąż?”
Parafia jakich wiele. Duży wybór grup
modlitewno-formacyjnych. W nich przewijają się często te same twarze „aktywistek”.
Pobożnych, rozmodlonych, wzdychających, codziennie bywających w Kościele, organizujących
pielgrzymki w cudowne miejsca aktualnych objawień, biegających na modlitwy
wstawiennicze i uzdrowieniowe. Samych…
Chciało by się zawołać: „Hej! Gdzie jest
Twój mąż?”.
Gdzie mąż? Samotny, opuszczony, zostawiony samemu sobie… Biegniesz,
rozwijasz się, uduchawiasz, kontemplujesz i zwiększasz dystans. Dystans? Tak duchowy
dystans. On przestaje Cię rozumieć. On – letni, wątpiący, sfrustrowany i z
pogłębiającą się pretensją do Kościoła, wspólnot i księży o to, że ….odbierają
mu Ciebie…. Tak, Ciebie, Twój czas, Twoje zainteresowanie, Twój uśmiech, Twój obraz w nim sprzed lat...
Być może żachniesz się: „Cóż, nie mogę zrezygnować z tej drogi.
POSŁUGUJĘ W KOŚCIELE!!!!”.
Uważasz, że to jest ważniejsza misja, niż wspólny wieczór
przy herbacie i kolacji spędzony z ukochanym mężem? Czy misja bycia dla
wspólnoty jest ważniejsza, niż wspólnota domowa? Czy kolejny weekendowy dzień
skupienia jest Ci droższy niż czas poświęcony na grę planszową z dzieciakami, rozmowy,
śmiech i zabawę?
Kobiety w dużej mierze lubią towarzystwo, lubią się zwierzać
i rozmawiać. Panowie niekoniecznie. Z różnych powodów. Wielu z nich nie
praktykuje tak żarliwie, jak ich żony. Nie są tak wrażliwi, spontaniczni, wyczuleni
na dobrodziejstwa płynące z przeżywania swojej wiary, a może po prostu dłużej
im schodzi, żeby to docenić, żeby dojrzeć. Odparujesz tym razem: "Łatwo powiedzieć, on mnie też nie rozumie. Jest nie do zniesienia i daleko mu do prawdziwej wiary."
A kto powiedział, że będzie łatwo? Kto obiecywał, że ta misja nie będzie prowadziła przez wertepy i piętrzące się trudności? W małżeństwie żona powinna dbać o rozwój duchowy męża i
czujnym okiem spoglądać na zagrożenia skupiające się wokół niego, a mąż
powinien w duchu miłości upominać żonę, gdy ona się zagubi. Może ona zagubić się także pracując w dobrej sprawie, mimo, że przyświeca jej szczytny cel. Po to między innymi
ślubowali oni sobie miłość, wierność i uczciwość na całe życie. Gdy idzie się pod
rękę w życiu trudniej się potknąć i przewrócić.
Powiem Ci
coś. TWOJĄ MISJĄ ŻYCIOWĄ JEST SZCZĘŚLIWY MAŁŻONEK, który idzie z Tobą w tym samym kierunku ku Bogu, twarz obok twarzy, ramię w ramię. Jeśli nie możesz
się z nim dogadać, albo jest daleko od Boga i Kościoła, próbuj z nim częściej
być, pod różnymi pretekstami. Próbuj być dla niego świadkiem Jezusa, karmiąc go
Bożą Miłością po odrobinie, jak duchowe niemowlę. Szukając wsparcia we
wspólnotach, rozwijasz się indywidualnie a on zostaje daleko w tyle i wcale nie
będzie podążać za Tobą ani dotrzymywać Ci kroku w Twoim rozwoju, wręcz przeciwnie. Wróć w to miejsce, gdzie on jest, albo poczekaj na niego, bo kiedyś, gdy staniesz przed Bogiem twarzą w Twarz, Pan zada Ci pytanie: córko, a gdzie jest Twój mąż?
Do Nieba idzie się parami a małżeństwo jest po to, by się wzajemnie uświęcać :)
OdpowiedzUsuńTeż tak to pojmuję :) A jeśli kogoś mój tekst boli i się z nim nie zgadza, to może ma z tym właśnie problem...
UsuńPiekny tekst, jakże prawdziwy!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń