Małe i duże upadki

W to niedzielne popołudnie wzniosłam się na wyżyny intelektu i wpadłam na pomysł  urozmaicenia końcówki ferii mojej córce. Wybrałyśmy się tylko we dwie na lodowisko. Ostatni raz miałam łyżwy na nogach jeszcze w liceum. Całkiem nieźle, nie chwaląc się, na nich  "wymiatałam". ;)

Pomyślałam - mózg chyba coś zapamiętał i przypomnę sobie. Jak się później okazało, stojąc na lodzie w wypożyczonych łyżwach - NIE ZAPAMIĘTAŁ!!!
Moje Słonko miało łyżwy dopiero drugi raz w życiu na nogach i śmigało, aż przyjemnie było popatrzeć. A ja? Robiłam już któreś z kolei okrążenie, kurczowo trzymając się poręczy. Wreszcie w pewnym momencie postanowiłam wykazać się aktem odwagi i puściłam się na głęboką wodę, a raczej w śliski lód, zaliczając pierwszą glebę.



Nic to! Nie poddam się tak łatwo. Dziecko nie może widzieć, że matka nie walczy! Iiiii kolejny spektakularny piruet w powietrzu. Tym razem miły pan zapytał, czy nic mi nie jest. Pozbierałam się ... jakoś i pomyślałam, że postoję sobie trochę. Mała dawała radę, choć upadała równie często jak ja, niespecjalnie się tym przejmując.

Po pewnym czasie poczułam w sobie moc i ujechałam faktycznie całkiem daleko bez trzymanki, ale do parteru sprowadził mnie pewien młodzian, prezentujący lubej swój taniec na lodzie.

Okej, jakoś to przetrwam... Jeszcze tylko 15 minut do końca. Wtedy podjechała do mnie córcia, spojrzała mi w oczy i powiedziała:
- Mamo, upadłam 11 razy. Boli mnie kolano i całe spodnie mam mokre. A czy moje upadki dodawały Ci sił?
- Tak kochanie - odparłam. -Dodawały i to bardzo.- Spojrzałam na nią z uśmiechem przełykając łzy wzruszenia.

Upadki bolą. Życiowe upadki bolą jeszcze bardziej, niż poobijane nadgarstki i biodra. Poczucie klęski i przegranej z pokusą, grzechem. Poddanie się i rezygnacja.

Jezus po raz kolejny upada pod krzyżem. Spogląda na mnie i pyta:
- Czy moje upadki dodają ci sił kochana, by podnieść się i znów próbować? Widzisz, upadałem, byś mogła zmierzyć się z życiem kolejny raz?
- Tak Panie, już się podnoszę. Dla Ciebie...



Komentarze

  1. Krysiu... Ty się marnujesz... Powinnaś pisać więcej takich rozważań. Takich właśnie prosto z życia i prosto w serce... Piękny tekst! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?