Konflikt za-żegnany

Poranna scenka zaobserwowana w samochodzie podczas oczekiwania na zmianę świateł : Ona – elegancka, uczesana, wymalowana. Piękna. Za kierownicą. Rączki na godz.10.00 i 2.00 jak Pan Bóg przykazał. Lekko nachylona w kierunku jazdy. Skupiona i chmurna. Brwi ściągnięte i mina nadąsana. Trup się ścieli gęsto dotknięty bazyliszkowym wzrokiem. Od czasu do czasu otwiera usta, z których wypływają ostre słowa. On rozparty na siedzeniu wysuniętym do tyłu do granic możliwości. Ubrany w świeżo uprasowaną koszulę bez krawata. Zadumany, zrezygnowany. Żuchwy chodzą. Nie odzywa się wcale. Czuć zniecierpliwienie i potrzebę wyjścia z samochodu natychmiast. Każde z nich patrzy w inną stronę. Przykry widok. Nagle ona zerka w jego stronę i mówi coś do niego. Uśmiecha się bardzo pięknie. W jego wyglądzie zachodzi natychmiastowa niesamowita przemiana. Odwzajemnia uśmiech równie radosnym uśmiechem … pełnym ulgi. Oboje byli w tym pogodzeniu się niesamowicie piękni (wiem, nadużywam tego słowa) w tym ...