Smutny wpis
Czasem życie wydaje się uciążliwością. Pracujesz, wracasz do
domu, idziesz spać, wstajesz, ciągle to samo… Te same czynności zaczynają Cię przerastać.
Opadasz z sił. Nie wychodzi modlitwa, nie cieszą spotkania z dziećmi, mężem. Odwiedziny
przyjaciół staja się uciążliwe nie do zniesienia. Szukasz miejsca dla siebie i
nigdzie go nie ma. Szukasz spokoju i wytchnienia, a goni i dręczy Cię poczucie
obowiązku. Nicnierobienie jest niedoścignionym luksusem, bo nikt cię nie
wyręczy, nikt za ciebie nie pomyśli. Dasz sobie na luz, a potem i tak musisz nadgonić to, czego nie zrobiłaś. Fałsz, egoizm i obłuda, to to, co wszędzie
dostrzegam i nakłada się na to jeszcze bylejakość bezrefleksyjnego życia coponiektórych…
Staram się ludziom, wbrew temu co sama czuję, nieść radość otuchę, podnosić na duchu, wywoływać uśmiech i nadzieję, albo przynajmniej z uwagą wysłuchać i być z nimi w ich smutku. Przybliżać do Boga.
A ja? Chciałabym, żeby czasem ktoś mnie zaskoczył, pomyślał
zamiast mnie i zrobił coś, co zwykle ja robię. Chciałabym, żeby choć jeden
dzień był inny, zaskakujący, radosny, beztroski, niezaplanowany i wyreżyserowany
przeze mnie. Męczą mnie ciągłe „przepraszam”, „to się nie powtórzy”.
Dobija mnie myślenie za innych i brak inicjatywy oraz to, że
moja inicjatywa jest najpierw torpedowana, a potem dopiero brana pod uwagę. Brakuje mi ludzkiej serdeczności, doświadczanej co dzień,nie od święta. Brakuje mi radosnego szczerego śmiechu.
Jestem smutna smutkiem codziennym, zniechęconym i wypalonym.
Jestem smutna, bo korpopraca nie przynosi mi radości i zadowolenia. Korpo nie służy
ludziom, lecz ich zniewala. Jestem smutna, bo ciężko pracując stoję jakby w
miejscu.
Jestem smutna, bo mój wrodzony optymizm i nadzieja gdzieś się
zawieruszyły… :( I tak to...
Jeśli korporacje Cię męczy to rzuć tą pracę... serio, zdrowie i samopoczucie jest ważniejsze i wierzę że znajdziesz coś co nada Twojemu życiu nowych i radosnych barw. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDiano, dzięki za wpis. Zawsze cieszę się z każdej interakcji. :)
UsuńPróbuję rzucić, szukam. Jak znajdę, na pewno zmienię...
Krysiu kochana... Każdy czasem miewa taki stan. I nawet jak się wydaje, że nic się nie zmienia, że stoimy tam gdzie kilka dni temu też staliśmy, to jednak coś w nas idzie do przodu... Wiesz, bardzo mi się podoba to Twoje motto: "Ty się tym zajmij", więc najlepiej gdy tak się czujemy przytłoczeni i smutni, rzucić ten nasz ciężar w ręce kochającego Boga mówiąc - "TROSZCZ SIĘ TY"!
OdpowiedzUsuńI nie pisze tego to tak z czapy... Od pewnego czasu idę tym tropem uparcie i widzę jak troska Pana otacza mnie puchowo... :) I bez przesady mogę napisać, że Pan "zmienia mój lament w radosny taniec"... Życzę Ci kochana Krysiu takich doświadczeń :)
Masz rację Aguś. Dobrze, że jesteś :) <3
Usuń