Karmel zagórski

Wycieczka niedzielna do Zagórza, małego miasteczka, w którym znajdują się ruiny XVIII-wiecznego warownego Karmelu.
Parkujemy, w niewielkim kiosku z pamiątkami uśmiecha się miła pani zachęcając do wycieczki. Właśnie zbiera się na deszcz, ale co tam, najwyżej nas pokropi. Ścieżka wznosi się lekko. Po obu stronach deptaka stoją drewniane rzeźby drogi krzyżowej wykonane przez tutejszych rzeźbiarzy. Szczególnie porusza mnie postać zgarbionego Chrystusa pochylonego pod krzyżem.

Docieramy do klasztoru, którego widok z dala mobilizował nas do dalszego spaceru. Wita nas figura Matki Bożej na wysokim cokole. Klasztor oo. Karmelitów Bosych leży na wzgórzu Mariemont, które malowniczo okala rzeka Osława.

Zabytek jest pielęgnowany, zadbany. Atrakcją jest odrestaurowana 22 metrowa wieża widokowa z lunetą do podziwiania widoków. Przed oczami rozpościera się panorama Zagórza i okolic.


Pozytywnie zaskoczyło mnie to, iż zieleń dookoła klasztoru nie przypomina nudnych sztampowych ogrodów z tujami i oklepanymi krzakami, ale odtwarzane są tam ogrody klauzulowe, w których braciszkowie uprawiali zioła, warzywa i kwiaty. Można przysiąść na ławeczce i napawać się aromatem mięty, szałwii i kolendry.

Mury zniszczone i popisane przez wandali. Resztki fresków także potraktowane z brakiem szacunku, przez niewyżytych i niespełnionych amatorów podkreślenia swojego istnienia na każdym kroku.

Mimo to nietrudno sobie wyobrazić ten klasztor w latach jego świetności. Mury przepełnione modlitwą, śpiewem jutrzni, zapachem kadzidła, światłem świec. Ile próśb było wysłuchanych w tych wnętrzach, ile nawróceń i przeżyć wewnętrznych. Te ruiny ciągle to pamiętają, przyciągając spokojem i majestatem.



Na stronie: www.zagorz.pl znalazłam garść legend związanych z tym miejscem:
Legendy o zagórskim klasztorze

O naszym mieście Zagórzu i zagórskim Karmelu powstało wiele interesujących legend i opowieści, które rodowici, związani z historią tego regionu Zagórzanie znają i chętnie przekazują kolejnym pokoleniom. Z wielkim szacunkiem do historii przekazują to co tajemne i niewyjaśnione, aby stale zadziwiać i motywować do głębszego poznawania.
1. Legenda o kamiennym rycerzu.
Jak podaje legenda w roku 1813 przybył i zamieszkał w zagórskiej warowni niejaki - Marcin Nieczuja Śląski ( konfederat barski, uczestnik powstania kościuszkowskiego, żołnierz Księstwa Warszawskiego ). Po kilku latach pobytu w Zagórzu, zmarł. Pochowany został na tarasie przed wejściem do kościoła. W kościele wystawiono mu epitafium, a pod nim umieszczono kamienną płytę z wykutą figurą rycerza w zbroi.
Nocą, 16 czerwca 1822 r. klasztor i kościół spłonął, wtedy to płyta z kamiennym rycerzem popękała z żaru i rozpadła się. Legenda głosi, że to tylko płyta się rozpadła, a kamienny rycerz podczas pożaru wyszedł ze świątyni i ponoć pojawiał się w okolicy ruin klasztoru.
Potwierdzeniem niech będzie to, iż nie znaleziono kamiennej figury rycerza w pogorzelisku, poza tym bywało też ,że okoliczni kmieciowie słyszeli niegdyś kroki rycerza i chrzęst żelaznej zbroi, kiedy przechadzał się wśród ruin.

Kto wie, może i Wam uda się napotkać ślady kamiennego rycerza, jeżeli bacznie będziecie śledzić historię i przyglądać się ruinom klasztoru, których mury były zapewne świadkiem tych zamierzchłych wydarzeń.
2. Sprzeczka ojca Jana z przeorem.
Czasy owe, a mianowicie I połowa XIX stulecia, nie były pomyślne dla zagórskiego klasztoru. Brakowało bowiem środków na niezbędne remonty, źle nimi gospodarowano, a władze skłonne były doprowadzić do jego zamknięcia. Zagórska warownia była miejscem, gdzie zsyłano źle sprawujących się mnichów na odbycie rekolekcji, które miały służyć ich poprawie. Jednakże i tu nie nabywali oni pokory, a przeorowi klasztoru przysparzali sporo kłopotów.
Jak podaje jedna z wersji zniszczenia zagórskiego klasztoru - przyczyną tego faktu w 1822 r., była sprzeczka ojca Jana Włodzimirskiego z przeorem, podczas której doszło do zaprószenia ognia i pożaru w klasztorze. Próby ratowania klasztoru nie powiodły się, ogień pochłonął drewniane stropy i dach klasztoru oraz kościoła. Całą winą za to zajście obarczono ojca Jana, który wywieziony został do więzienia we Lwowie, a następnie do domu poprawczego dla zakonników w Przeworsku.
3. Duch mnicha Leona.
Niegdyś, nad ruinami kościoła pojawiały się duchy mnichów i pogrzebanych tam żołnierzy. Z biegiem lat duchy mnichów rozeszły się po świecie, a w zagórskich ruinach na długo pozostał tylko jeden z nich - duch mnicha Leona.
Samotność tak mu dokuczała, że pojawiał się nie tylko w pobliżu ruin, ale też zaglądał do chat przez okna , strachem ogarniając całą okolicę. Nie dość, że widywano go w nocy, to i w dzień począł się ukazywać. Zaniepokojone tym faktem miejscowe kobiety zwróciły się do księdza aby odprawił mszę za błąkającą się po ziemi duszę mnicha Leona.
Podczas odprawianej mszy w tej intencji, nie wiadomo skąd , nad klasztorem pojawiła się ciemna chmura, rozpadał się deszcz, a pioruny raz po raz uderzały w mury kościoła. Od tego też czasu duch mnicha Leona przestał się ukazywać.

Czy pomogły modlitwy, czy też duch mnicha Leona unicestwiony został przez grom z nieba, a może sam odszedł i w niedalekiej przyszłości znowu powróci w nasze strony ?
4. Pijatyka - bijatyka.
W owym czasie , w celach i szpitalu zagórskiego karmelu zamieszkiwali i znajdowali schronienie żołnierze - weterani, których często odwiedzali dawni ich kompani. Wspólnie spędzali czas na zabawie, śpiewach i pijatykach. Nierzadko też dochodziło między nimi do sprzeczek, kłótni i bijatyk.
Tak oto, pamiętnego dnia 16 czerwca 1822 r. podczas jednej z uczt, kiedy raczono się gorzałką i rozbieżność poglądów w prowadzonych dyskutach podsycała atmosferę, a i za broń nieraz chwytano - niejaki Jakub Wolski i Wasyl Sokalski posprzeczali się i pobili. Pobity Wasyl wyszedł, wziął ze swej celi zapaloną świecę i udał się do lochów, gdzie stały beczki z prochem. Włożył świecę w jedną z nich i szybko ruszył w stronę kościoła. Po chwili pożar rozprzestrzenił się na cały kościół, a winowajca biegł naprzód chcąc uciec jak najdalej od miejsca haniebnego czynu, do którego przyznał się dopiero na łożu śmierci.
5. Zbrodnia ukarana
Jak podaje legenda, zagórski klasztor został podpalony na polecenie starosty sanockiego, który chciał przypodchlebić się władzom austriackim. Zagórska warownia, jak twierdzono wówczas , była siedliskiem spiskowców i buntowników.
Otóż było to tak: u starosty gościł przez kilka dni niejaki Lajosz Rakely, kapitan węgierskich hajduków, znany ze swego hulaszczego trybu życia. Starosta zdradził mu swoje zamiary i obiecał nagrodę. Kapitan podjął się tego czynu i na jego polecenie przybyła pod Lesko grupa dwudziestu hajduków, którzy mieli mu dopomóc w podpaleniu klasztoru.
Starosta miał córkę Natalię i z jej to też powodu , kapitan Rakely często i chętnie gościł u starosty, a i ona nie pozostawała obojętna na hrabiego zaloty. Aczkolwiek ojciec Natalii mimo ,iż darzył hrabiego sympatią , to sprzeciwiał się na samą myśl o ich małżeństwie. Sprytny Lajosz zaproponował dziewczynie ucieczkę na Węgry obiecując ,że się z nią ożeni i ustatkuje.
Zlecone zadanie, oddział kapitana Lajosza wypełnił z perfekcją, klasztor stanął w płomieniach o północy z 16 na 17 czerwca 1822 r.. Ogień ogarniał szybko budynki gospodarcze i szpital, a że nie było na straży żadnych wart ani dozoru nocnego nikt nie pełnił, nie było też nadziei na ugaszenie pożaru i uratowanie klasztoru.
Tymczasem dwaj hajducy wraz z kapitanem Lajoszem podjechali pod dwór starosty, zabrali jego córkę Natalię i ruszyli konno w stronę Baligrodu, a dalej do Stropkowa. Przebiegły kapitan jeszcze przed odjazdem odebrał od starosty należną mu zapłatę za podpalenie klasztoru - dwa tysiące reńskich. Starosta zaś wraz z żoną dopiero nad rankiem zorientował się ,że Natalia zniknęła. Jedna z jego służących znalazła w sypialni Natalii list do rodziców, w którym to oświadczyła o swej miłości do kapitana i o zamierzonym zamążpójściu, prosiła też aby nikt jej nie szukał i oszczędził zemsty kapitanowi.
Ze względu na honor rodziny starosty, fakt ucieczki Natalii utrzymywany był w tajemnicy, a sam starosta w ten oto sposób został ukarany za swoją decyzję o podpaleniu klasztoru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?