Jak zabić niedzielną nudę

Niedzielna nuda. Powstają o niej już nawet skecze kabaretowe. Są wakacje, wielu wybiera się na ambitne wyprawy dwutygodniowe do ciepłych krajów, ale większa część ludzi z różnych względów pozostaje w domach. Niedziela to dzień Pański. Powinna być czasem wolnym od wałęsania się po  sklepach, galeriach handlowych. Wolnym od telewizora i beznamiętnego obżerania się i umierania z nicnierobienia. Powinna być poświęcona przede wszystkim Bogu a w następnej kolejności - rodzinie. Warto ją wcześniej zaplanować i spędzić ten błogosławiony czas wspólnie. Wspólny obiad, wspólna zabawa, spacer, czy wyjazd.

 W zeszłą niedzielę byliśmy całą rodziną w Krasiczynie. Piękne miejsce, piękny częściowo odremontowany XVI-wieczny renesansowy zamek magnacki Krasickich, który następnie przeszedł w ręce rodu Sapiehów.






Zamek wpisany w czworobok z uroczym wewnętrznym dziedzińcem. W narożach wzniesiono 4 baszty: Boską z kopułą, Papieską z attyką w kształcie korony papieskiej, Królewską z 6 wieżyczkami i Szlachecką. Nazwy te były ukłonem w kierunku 4 szczebli w hierarchii władzy: Boga, Kościoła, monarchii i szlachectwa. Po zamku oprowadza przewodnik, sympatyczny pan, któremu to zajęcie sprawia wyjątkową przyjemność. Opowiada ze szczegółami i emocją patrioty kolejne etapy dewastacji zamku - przez okupanta niemieckiego, który rabował cenne rodowe skarby, czerwoną hołotę ze Wschodu, która spaliła liczne, wartościowe księgozbiory i zdewastowała doszczętnie wnętrza. Ale to nie koniec działalności rabunkowej tego obiektu. Do wykradania wielu eksponatów, drewna, mebli i innych nielicznych pozostałości przyczyniła się ekipa socjalistycznej władzy Polski (tfu!) Ludowej, która z "troski" i chęci odrestaurowania wywoziła bezpowrotnie co się da do Warszawy i prywatnych rezydencji. 
Zamek wewnątrz nie cieszy oczu przepychem. Jest odarty ze swojej świetności i niegdysiejszego piękna. Jedyny częściowo zachowany pokój myśliwski, ocalał tylko dlatego że w 1939 r. jeden z pracujących na zamku ludzi zamurował wejście i bolszewicy nie mieli pojęcia o jego istnieniu. Nie dało się jednak temu miejscu odebrać godności i niepowtarzalnego klimatu. Zamek wewnątrz "pachnie" tym dziejowym starym zapachem, który uruchamia wyobraźnię i powoduje, że czujesz się tu dobrze. Dumą zamku jest odrestaurowana kaplica. Inne perełki to wieża zegarowa, z której możemy podziwiać okolice, krypta z grobowcami Sapiehów, lochy. Rodzina Sapiehów miała własną piekarnię. Podtrzymaniem tej tradycji jest kawiarnia oferująca domowe wypieki przygotowywane na miejscu. 



Zamek okala fosa z pięknym arkadowym mostem. Kiedyś było to koryto Sanu, ale niestety bieg rzeki zmieniono. Pozostał staw szumiący tatarakiem, upstrzony kaczkami i łabędziami. Park otaczający obiekt jest tak niezwykły, jak sam zamek. Może się poszczycić ok 200 gatunkami różnych roślin z całego świata. Co ciekawe, gdy w zamku Sapiehów rodziła się córka, sadzono lipę-symbol zdrowia i płodności, a gdy pojawiał się na świecie męski potomek - w parku zawitał silny dąb. Jeden z tych dębów należy do J.E. Kardynała Adama Sapiehy.

Przyjemnie spędzone popołudnie całą rodziną zdejmuje z barków bagaż problemów całego ubiegłego tygodnia. Jesteśmy jak rodzina z włoskich filmów - głośna, roześmiana i nie przejmująca się tym, co inni o nas myślą. Sprzeczamy się głośno, dyskutujemy i cieszymy się głośno. Stałe punkty programu to sprzeczka, co kto zamawia do jedzenia, huśtanie się na drzewach, skakanie przez najmłodszą siostrę jak przez kozła, używanie armaty zamkowej w różnych celach, próby włażenia do stawu. Rodzinny dzień upływający w towarzystwie naszych na w pół dorosłych synów i małej córeczki na śmiechu i wygłupach to najlepszy lek na  stresy. Pomaga nabrać sił i daje wytchnienie. Polecam gorąco!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?