Posty

Język Mordoru

Obraz
Do tych którzy czytali Władcę Pierścieni: pamiętacie tę scenę, gdy na naradzie u Elronda w sprawie wyprawy w celu unicestwienia pierścienia Gandalf użył języka Mordoru - czarnej mowy? Pamiętacie reakcję uczestników spotkania? "Zdumiewająca zmiana zaszła w głosie Czarodzieja. Zabrzmiał on nagle groźnie, potężnie, twardo jak kamień. Jak gdyby cień przesunął się przez tarczę słoneczną, cały ganek na mgnienie oka zaległa ciemność. Wszystkich dreszcz wstrząsnął, elfy zaś pozatykały uszy. - Nigdy jeszcze nikt nie ważył się w Imladris wymówić słowa w tym języku, Gandalfie Szary! - powiedział Elrond, kiedy cień pierzchnął, a zebranym dech wrócił w piersi. - Miejmy nadzieję, że nigdy więcej i nikt tym językiem tutaj nie przemówi - odparł Gandalf. - Mimo to nie będę cię, Elrondzie, przepraszał za to, co zrobiłem. Jeśli bowiem ta mowa nie ma rozbrzmiewać wkrótce po wszystkich zakątkach zachodu, musicie wyzbyć się wszelkich wątpliwości i być pewni, że Czarodziej nie omylił się co do tego Pi

Czwórka z muzyki

Obraz
-Nie rozumiem mojej koleżanki- wrócił synek i od progu zarzucił mnie słowami - Strasznie spina się o oceny. Płacze, jak złapie coś gorszego. A przecież jej rodzice są tacy mega melanżowi. Podniosłam głowę znad garnka z zupą pieczarkową. -Jacy? - zapytałam z rozbawieniem. - No wiesz, nie trują jej, żeby się super uczyła, raczej wyluzowani. To ona tak siedzi i ryje. Melanżowi.... Ciekawe określenia ma dzisiejsza młodzież. Melanż kojarzy mi się zupełnie z czymś innym. :) - A jakimi rodzicami my jesteśmy? - zapytałam z zainteresowaniem. - Wy? Wy to raczej lajtowi. - odparł. - Aha, a co to znaczy? - wolałam doprecyzować. - Nie wkurzacie się tak bardzo o oceny, jak coś nie wyjdzie, ani nie jesteście tacy restrykcyjni. - No ... w sumie... Ale nieraz bywa różnie i potrafimy się zdenerwować - skomentowałam. - Taaak, tylko jak już jest w domu dym, to macie stuprocentową rację. Miło to usłyszeć od własnego nastolatka w końcowym stadium buntu młodzieńczego. Parę dni temu byłam mimo

Zachować dziecięcą czystość

Obraz
Czystość duszy dziecięcej jest zachwycająca. Porusza każde serce i wręcz oślepia niewinnością. Podczas przygotowań do pierwszej spowiedzi świętej analizowałyśmy z córką rachunek sumienia pod kątem właściwego rozumienia zagadnień i doszłyśmy do pytania: "czy miałaś nieskromne myśli". Nastała chwilowa cisza. Zapytałam więc: - rozumiesz, o co w tym chodzi? Chwila zastanowienia i z jej ust padło pytanie: - mamo, czy myśl o czerwonych szpilkach jest bardzo nieskromna? Tak..., czystość i niewinność tego, szczerze zatroskanego o swoje intencje, pytania mnie rozczuliła całkowicie. Jak to się dzieje, że czyste serca z biegiem czasu stają się skażone? Często przyczyniają się do tego koledzy i koleżanki. Czasem nierozważni rodzice zostawiają w domu kolorowe magazyny, filmy erotyczne, które na niewinne dziecko działają jak drastyczny, sadystyczny i bezlitosny zabójca. Tych obrazów nie da się ot tak zapomnieć, wymazać z pamięci. Pójdą za dzieckiem w dorosłe życie. Styczność dz

Małżeństwo to nie perpetuum mobile

Obraz
Wielu z Was jest w związkach małżeńskich. Na pewno macie za sobą małe i duże kryzysy, czy trudności z dogadaniem się z różnych powodów. Młode pary, które dopiero są na początku drogi docierają się ze sobą. Muszą pokonać nawyki wyniesione z domu, odgryźć resztki pępowiny zakotwiczonej u mamusi w rodzinnych pieleszach, lub, jeśli trzeba, odrąbać ją "na chama" siekierą. Muszą wypracować indywidualną własną drogę, bez ingerencji rodziców i teściów chętnych do wrzucania "dobrych rad i pouczeń". Pamiętaj! Im więcej mamusi i teściowej w Twoim małżeństwie, tym gorzej. Lepiej popełniać błędy, żyć w na niższej stopie życiowej, borykać się z problemami, ale we dwójkę. A tą dwójką jesteś Ty i współmałżonek. Małżeństwa z małym dzieckiem to inna para kaloszy. Tu czyha na małżonków kolejne niebezpieczeństwo - "syndrom odstawienia". Świeżo upieczona mama, zachwycona dzieckiem oraz zaabsorbowana do granic możliwości nowymi obowiązkami oddaje się bez reszty nowonarodzon

Babskie sprawy

Obraz
Wybrałyśmy się z córką do kina. Taki babski wieczór potrzebny jest nam od czasu do czasu. Chcemy pogadać, poruszyć sprawy, które nie nadają się dla uszu facetów, bo i tak z tego nic nie zrozumieją. Ich zawiłość dla męskiego rodu jest na dłuższą metę niestrawna. A to relacje z koleżankami, a to jakieś nowe plany i pomysły, a to sprawy organizacyjne dotyczące zbliżającej się komunii. Wszystko to doprawione jest mocną dawką emocji wszelkiej maści. Rozmowy o butach, stroju, o tym, że źle się siedzi z chłopakami w ławce. O odbywaniu kary i losowaniu kolegi lub koleżanki co tydzień. O tym, jak dalece jest to niesprawiedliwe.  Poznałam nawet ranking fajnych chłopaków, którzy nie są tak uciążliwi w ławce i da się ich znieść przez cały tydzień bez większej udręki. Są to dla dziewczyn sprawy najwyższej wagi. Panowie słuchając tego w dłuższej perspektywie czasu mogliby doznać uszczerbku na zdrowiu psychicznym. A po co to komu? Stoję w kolejce po bilet. Młoda poszła pozbierać nowe oferty kinow

Odkrywać siebie na nowo

Obraz
-Wiesz co mamo?- zagadnął mnie syn pewnego dnia - chciałbym umieć grać na fortepianie. Ale, wiesz, tak jak prawdziwy wirtuoz. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyście mnie do tego nawet zmuszali początkowo. Teraz umiałbym pięknie grać. (dla znajomych konkurs: kto to powiedział? ;) ) Zmartwiłam się w poczuciu przegapionego przeze mnie pragnienia serca tego młodzieńca. - Ja uważam, że nie wszystko stracone - odparłam po chwili - wystarczy, że zapiszesz się na instrument, ja znajdę na to parę złotych i nauczysz się. -Ale to już nie to samo. - Odszedł zasmucony. A szkoda. Jego wybór, a raczej jego lenistwo. Znam pewną dziewczynę. Znam ją od podstawówki. Kumplowała się z moją siostrą. Chodziłyśmy razem na dyskoteki. Potem praca i różne koleje życia kształtowały ją po swojemu. Dopiero po wielu latach odkryła ukrytą skrzętnie w sobie perłę, swój wyjątkowy talent. Zajęła się fotografią. Sama mówi, że jest amatorem, ale niejeden zawodowiec nie dorasta jej do pięt wyczuciem, kobiecym spojrze

Kilka myśli o ks Janie Kaczkowskim

Obraz
Świąteczna wizyta teściów jest dla mnie zawsze trudna. To czas, kiedy podlegają weryfikacji moje zdolności kulinarne i gospodarcze. A to zupa była niedoprawiona, bo oni robią lepszą, a to placek nie smakował, a to o coś w domu nie zadbałam. Cóż... Trzeba przeżyć. Jeszcze się taki nie urodził, kto by teściom dogodził, jak to mówią... Rosół nie sprostał wymaganiom, a mazurek pomarańczowy okazał się za gorzki... Kto nie jest kobietą, nie zrozumie, że są to kluczowe czynniki, by popaść w długotrwałą depresję!!!  ;) Uświadomiłam sobie przez święta też inną rzecz. Tyle jesteś wart dla innych ludzi, co im dasz, co ofiarujesz, na ile do nich wychodzisz. Czasem jestem zmęczona zabieganiem o względy przyjaciół. Czasem chciałabym, by oni o mnie też spontanicznie "pozabiegali", by to oni chcieli się spotkać, by taka propozycja wyszła od nich właśnie, albo choć okazali, że ta przyjaźń jest dla nich także ważna. Boli mnie interesowność ludzi, boli brak zaangażowania. Chciałabym czasem