Posty

Cudowna linka holownicza

Obraz
Postanowiliśmy w przypływie wewnętrznego ponaglenia ponadrabiać zaległości w odpoczynku podczas ferii i ruszyliśmy na stok, przy okazji zahaczając o piękne lodospady w Rudawce. Mąż wlókł nas do tej Rudawki po zapadłych wiochach. Tak to jest, jak się zbytnio ufa GPSowi. Miejsce docelowe: PGR w Rudawce. Gdy z każdym kolejnym kilometrem czułam, że szczęka rozregulowała mi się w zawiasach, ujrzałam krowy. Jest! Piękne stado czerwonych krów pieściło moje oczy. Ponadto duża ilość zaparkowanych aut przy drodze potwierdzała znalezisko. - O! Zaparkujemy tutaj. - zadecydował mój ślubny i w momencie, gdy skręcał kierownicą poczułam, że będzie źle. Przekonany, że nasze auto umie jeździć po pionowej ścianie, gdy trzeba, wjechał na muldę, zmrożonego na przydrożnej fosie, śniegu. Auto zawiesiło się na podwoziu, a koła wesoło obracały się w powietrzu... By ratować sytuację mąż rzucił się do bagażnika. Z braku innych przydatnych akcesoriów pochwycił deskę snowboardową i............nuże oną desk

Historia romantyczna na kanwie jaselek

Obraz
Godzina 16:00 wybiła, gdy z wywieszonym do pasa jęzorem wybiegłam z pracy i dotarłam do szkoły po młodą, uprzednio jadąc jak pijany nastolatek samochodem w kopnym śniegu. - Mamo, jedziemy do domu, przebieram się i wieziesz mnie na występ! - zarządziła Aga - Jaki znów występ? - wyostrzyłam oczy dalekowidza na twarzy mojej córki - Aaaaa, jakoś zapomniałam ci powiedzieć, że mamy dziś przedstawiać jasełka, a ja jestem w chórze. - Acha, a ja myślałam, że dziś służba ma wychodne... - odparłam z niezadowoleniem w głosie. Wymiękłam. Czemu moje dzieci ukochały zaskakiwanie mnie zajęciami, o których mi się nie śniło? Jakoś udało się nam dokonać tego szybkiego rajdu przez miasto na wieś i zaliczyć kurs powrotny. Na miejscu okazało się, że jest to przedstawienie ku urozmaiceniu Dnia Seniora - dla emerytowanych nauczycieli. Jasełka, jak jasełka. Genialnie grał chłopiec przebrany za diabla. Powściągliwie, z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, bez kiczowatych wygłupów. Za to powalił mnie na

W poszukiwaniu własnej pokory

Obraz
Życie uczy mnie pokory. Uczy mnie funkcjonowania z tyłu, ale tak na serio. W większości przypadków żyję jako "druga". Nie bardzo mi do twarzy z tytułem kierowniczym, nie przepadam za kierowaniem ludźmi, bo wiąże się to często z przymusem, nieprzyjemnym egzekwowaniem czegoś. Boję się, że z moją pedantyczną naturą tyranizowałabym innych. :) Ale ten wybór bycia drugą wynika z wygody, nie z przemyślanej decyzji dojrzałego człowieka obierającego taką rolę. W związku z tym każdy przejaw docenienia mojej pracy, mojej życiowej aktywności, wyzwala we mnie pyszałka. Chełpię się własnym dokonaniem i wywyższam. A do glosu dochodzi szara twarz krytykanta, który łapie swoje "dziesięć minut". Na moje własne zyczenie i prośbę Pan nade mną stale pracuje i sprowadza do parteru. Najpierw pokazał mi, że nie jestem doskonała i nikt nie musi tego znosić. Nieomylna "JA" jednak potyka się i myli, zawalałam nie raz na obu płaszczyznach: prywatnej i zawodowej. Straciłam w sw

Boży Prezent

Obraz
Boże Narodzenie. Ckliwe reklamy, melodie, promocje w sklepach. Choinki, gwiazdy betlejemskie, świeczki ozdobne, świeczka Caritasu, datki na biednych. Zakupy, dylematy, prezenty, wypieki, uszka barszcz. Déjà vu. Każdy lubi dostawać prezenty pod choinkę, każdy stara się innym podarować coś wyjątkowego. A wiecie, że Bóg też daje nam Prezent? Tak,  i to najcenniejszy jaki posiada. Daje swojego Syna, który jest dla nas Łodzią Ratunkową i tylko na niej możemy czuć się bezpieczni. Bóg kocha każdego pojedynczego "MNIE" i "CIEBIE". Ale to nie wszystko. Bóg kocha również wspólnotę. Lubi jak zbieramy się w Jego Imię, wokół ołtarza w Kościele, na modlitwie w domu, na spotkaniach formacyjnych i ZAWSZE korzysta z zaproszenia, by tam być obecnym. Boże Narodzenie jest takim świętem wspólnotowym. Wspólnoty rodzinne w dniu Wigilii gromadzą się z białym opłatkiem w ręku, z kolędą na ustach. Znak krzyża. Słowo Boże o narodzeniu Pana rozbrzmiewa w ten dzień w każdej katolickiej

Roratnie codzienne wydarzenie niezwykłe

Obraz
Kościół parafialny. Ciemno. Małe światełka przemieszczają się najpierw w kierunku prawej nawy bocznej. Dzieci wrzucają coś do wiklinowego koszyczka, następnie przechodzą do nawy lewej i ustawiają się w oczekiwaniu na procesję.  Śpiewamy "Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry, Sprawiedliwego wylejcie chmury...". Idą maluchy uroczyście w blasku świec równiutko za krzyżem w procesji. A potem jasność i "Chwała na wysokości Bogu...". Tak zaczynają się u nas co wieczór roratnie Msze święte. Tematem rozważań są kolejni wielcy polscy święci, którzy przyczyniali się do wzrostu i rozwoju chrześcijaństwa w Polsce. Dzieci słuchają uważnie, z dnia na dzień powtarzają zasłyszane wiadomości, żeby "błysnąć" na powtórce z wiedzy o świętym z poprzedniego dnia.  Zbliża się błogosławieństwo i długo wyczekiwany moment dla każdego dziecka. Być może ksiądz wylosuje moje serduszko... W wiklinowym koszyczku serduszek jest cała sterta. Różne wielkości i kolory, a na każdym

Myślałam, że życie...

Obraz
Wyobrażałam sobie, że życie jest jak ładna sukienka. Coraz to starasz się ją upiększyć, uatrakcyjnić, ozdabiasz ją ciągle czymś nowym, modnym.  Sukienka staje się piękniejsza, bogatsza, strojniejsza. Czujesz się w niej dobrze. Jej noszenie sprawia ci radość. Myślałam, że modlitwy, które zanoszę do Boga sprawiają, że moje życie staje się lepsze, doskonalsze, że owe modlitwy przynoszą oczekiwany skutek. Podobają się Bogu, a on prowadzi cie wyraźnie i zdecydowanie przez meandry, pomaga omijać przeszkody. Przekonałam się jednak, że się myliłam. Życie jest jak stara znoszona koszula. Na początku jeszcze w nie najgorszym stanie i całkiem porządna. Z każdym dniem zauważam, że się "sypie". Cały czas ją łatam i ceruję. Jak zaceruję w jednym miejscu, nagle pojawia się kolejna dziura do zaszycia. Piorę i nie bieleje. Prasuję i nie rozprasowuję zmiętego materiału do gładkości. Modlę się, by każdą nową "dziurę" w życiu Bóg pomógł mi załatać, następnie rzucam się do n

Chronić dziecko przed Halloween

Obraz
Na chrześcijańskich portalach dużo mówi się na temat zapożyczonego zwyczaju Halloween, o zagrożeniach duchowych jakie ono niesie. Warto się zapoznać. Halloween to nowa, łatwo zaszczepiona na naszym gruncie zabawa w straszydła, zabawa w siły ciemności, fascynacja „ciemną stroną Mocy”. Ciemna strona mocy zapewne jest zachwycona takim obrotem sprawy. Zadziwiające jest dla mnie to, że troskliwi rodzice, którym zależy na dobrym wychowaniu dziecka z zapałem oddają się szaleńczej zabawie, organizując dzieciom halloween’owy festiwal upiorów i złych duchów.   W wielu szkołach szlachetni pedagodzy, którym leży na sercu wspaniała idea, aby dzieci w ich szkole wyrastały mądre, spokojne i dobrze wychowane wieszają jednocześnie ohydne dekoracje w postaci strzyg, wiedźm, pajęczyn, trupów i zombies. W świetlicy organizuje się konkursy, kto narysuje najbrzydsze monstrum i tego typu „fantastyczne” zajęcia wychowawcze.   Fala halloween’owego szkaradziejstwa rozlała się bezkarnie i bez przeszkód