Posty

U progu Wielkiego Postu

Obraz
Stoję na progu Wielkiego Postu. Próbuję zajrzeć w tę przestrzeń, zaplanować jakieś działania. Zwykle wybieram sobie dwie prace: jedną cielesną - by poskromić leniwe ciało, nawykłe do wygód, nieróbstwa, hołdujące zachciankom i niejednokrotnie wydające pieniądze na zbytki. I to jest ważne. Równie ważne jak praca duchowa. To post od tego, co lubię, do czego zdążyłam się przyzwyczaić, z czego zrezygnować będzie mi ciężko i trochę walki wewnętrznej będzie mnie to kosztować. Ciało i jego zbyteczne, aczkolwiek przyjemne zachcianki muszą znać swoje miejsce i nie mogą wysuwać się na pierwszy plan. To także czas, by zmierzyć się z nałogami. Wszystkie cielesne wyrzeczenia ofiaruję za dusze czyśćcowe, w myśl zasady: po co cierpieć, jak bezwolne stworzenie. Moje cierpienie, czy poskramianie siebie zawsze się przyda komuś, trzeba je ofiarować w jakiejś intencji, aby zostało przez Boga przyjęte i przekute w łaskę na rzecz dusz. Druga syzyfowa praca to praca nad duchem i charakterem. Tutaj kłania

Jesteś wygnańcem

Obraz
"Jesteś wygnańcem z chwili obecnej… jesteś nieobecny… ślizgasz się po powierzchni codzienności. Nie potrafisz się cieszyć tym co, jest, gdyż albo za bardzo jesteś przytłoczony ciężarem przeszłości albo z obawą patrzysz w przyszłość." o. Mariusz Wójtowicz OCD Ten cytat z dłuższego artykułu, który znalazłam na stronie karmel.pl dał mi dużo do myślenia. Życie w ciągłej nie obecności, w zawieszeniu. To fundujemy sobie na co dzień. Niektórzy tak bardzo, ze nie potrafią się od tego uwolnić. Życie planami, życie o krok do przodu, pęd, nieustająca zapobiegliwość lub trwanie w strachu przed przyszłością. Zadręczanie się - co będzie, jak sobie poradzę, czy podołam. Nieobecność do przodu to jedna strona medalu. Życie wspomnieniami, rozpamiętywaniem strat, utraconych szans, życie zranieniami, żal, że co dobre, minęło. Niepogodzenie się z tym, że czas tak mknie, że dzieci odchodzą, że bliscy umierają. Życie na cmentarzu, albo w świecie, w którym było nam tak fajnie. Oglądanie się z

Radykalizm Jana

Obraz
W czwartek ubiegłego tygodnia, w święto św. Błażeja Kościół odświeżał nam historię śmierci św. Jana Chrzciciela. Ten prorok, zapowiadający przyjście Zbawiciela, otwarcie i bardzo surowo karcił tetrarchę Heroda za kazirodczy związek z bratową. Herod postanowił bowiem podkraść swojemu bratu Filipowi żonę Herodiadę. Jan potępił takie zachowanie upominając go bez ogródek: „Nie wolno Ci mieć żony twego brata” (Mk, 6,18). Wskazywał na łamanie przez Heroda zasad Prawa żydowskiego. Krytykując Antypasa Jan odwoływał się min do przepisów z Księgi Kapłańskiej : „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica.” (Kpł 20, 10). Skończyło się to dla Jana tragicznie. Został ścięty za przekonania, które głosił. Herod dawał upust swej pożądliwości i nie chciał przyznać się do tego, że czyn ten przeczy prawu Bożemu. Czy grzechy wtedy były inne od obecnych? Są te same. Czy Bóg, dając nam 10 przykazań na górze Synaj, zmienia je i modyfikuje, dostosowując je

Cudowna linka holownicza

Obraz
Postanowiliśmy w przypływie wewnętrznego ponaglenia ponadrabiać zaległości w odpoczynku podczas ferii i ruszyliśmy na stok, przy okazji zahaczając o piękne lodospady w Rudawce. Mąż wlókł nas do tej Rudawki po zapadłych wiochach. Tak to jest, jak się zbytnio ufa GPSowi. Miejsce docelowe: PGR w Rudawce. Gdy z każdym kolejnym kilometrem czułam, że szczęka rozregulowała mi się w zawiasach, ujrzałam krowy. Jest! Piękne stado czerwonych krów pieściło moje oczy. Ponadto duża ilość zaparkowanych aut przy drodze potwierdzała znalezisko. - O! Zaparkujemy tutaj. - zadecydował mój ślubny i w momencie, gdy skręcał kierownicą poczułam, że będzie źle. Przekonany, że nasze auto umie jeździć po pionowej ścianie, gdy trzeba, wjechał na muldę, zmrożonego na przydrożnej fosie, śniegu. Auto zawiesiło się na podwoziu, a koła wesoło obracały się w powietrzu... By ratować sytuację mąż rzucił się do bagażnika. Z braku innych przydatnych akcesoriów pochwycił deskę snowboardową i............nuże oną desk

Historia romantyczna na kanwie jaselek

Obraz
Godzina 16:00 wybiła, gdy z wywieszonym do pasa jęzorem wybiegłam z pracy i dotarłam do szkoły po młodą, uprzednio jadąc jak pijany nastolatek samochodem w kopnym śniegu. - Mamo, jedziemy do domu, przebieram się i wieziesz mnie na występ! - zarządziła Aga - Jaki znów występ? - wyostrzyłam oczy dalekowidza na twarzy mojej córki - Aaaaa, jakoś zapomniałam ci powiedzieć, że mamy dziś przedstawiać jasełka, a ja jestem w chórze. - Acha, a ja myślałam, że dziś służba ma wychodne... - odparłam z niezadowoleniem w głosie. Wymiękłam. Czemu moje dzieci ukochały zaskakiwanie mnie zajęciami, o których mi się nie śniło? Jakoś udało się nam dokonać tego szybkiego rajdu przez miasto na wieś i zaliczyć kurs powrotny. Na miejscu okazało się, że jest to przedstawienie ku urozmaiceniu Dnia Seniora - dla emerytowanych nauczycieli. Jasełka, jak jasełka. Genialnie grał chłopiec przebrany za diabla. Powściągliwie, z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, bez kiczowatych wygłupów. Za to powalił mnie na

W poszukiwaniu własnej pokory

Obraz
Życie uczy mnie pokory. Uczy mnie funkcjonowania z tyłu, ale tak na serio. W większości przypadków żyję jako "druga". Nie bardzo mi do twarzy z tytułem kierowniczym, nie przepadam za kierowaniem ludźmi, bo wiąże się to często z przymusem, nieprzyjemnym egzekwowaniem czegoś. Boję się, że z moją pedantyczną naturą tyranizowałabym innych. :) Ale ten wybór bycia drugą wynika z wygody, nie z przemyślanej decyzji dojrzałego człowieka obierającego taką rolę. W związku z tym każdy przejaw docenienia mojej pracy, mojej życiowej aktywności, wyzwala we mnie pyszałka. Chełpię się własnym dokonaniem i wywyższam. A do glosu dochodzi szara twarz krytykanta, który łapie swoje "dziesięć minut". Na moje własne zyczenie i prośbę Pan nade mną stale pracuje i sprowadza do parteru. Najpierw pokazał mi, że nie jestem doskonała i nikt nie musi tego znosić. Nieomylna "JA" jednak potyka się i myli, zawalałam nie raz na obu płaszczyznach: prywatnej i zawodowej. Straciłam w sw

Boży Prezent

Obraz
Boże Narodzenie. Ckliwe reklamy, melodie, promocje w sklepach. Choinki, gwiazdy betlejemskie, świeczki ozdobne, świeczka Caritasu, datki na biednych. Zakupy, dylematy, prezenty, wypieki, uszka barszcz. Déjà vu. Każdy lubi dostawać prezenty pod choinkę, każdy stara się innym podarować coś wyjątkowego. A wiecie, że Bóg też daje nam Prezent? Tak,  i to najcenniejszy jaki posiada. Daje swojego Syna, który jest dla nas Łodzią Ratunkową i tylko na niej możemy czuć się bezpieczni. Bóg kocha każdego pojedynczego "MNIE" i "CIEBIE". Ale to nie wszystko. Bóg kocha również wspólnotę. Lubi jak zbieramy się w Jego Imię, wokół ołtarza w Kościele, na modlitwie w domu, na spotkaniach formacyjnych i ZAWSZE korzysta z zaproszenia, by tam być obecnym. Boże Narodzenie jest takim świętem wspólnotowym. Wspólnoty rodzinne w dniu Wigilii gromadzą się z białym opłatkiem w ręku, z kolędą na ustach. Znak krzyża. Słowo Boże o narodzeniu Pana rozbrzmiewa w ten dzień w każdej katolickiej