Posty

Po czym poznać, że się kochają?

  Pewien mężczyzna nigdy nie był wylewny w swoich uczuciach względem ani swoich dzieci, ani swojej żony. Nie garnął się do całowania i pieszczot, bo, jak mówił, nie chce swoich zarazków rozsiewać. Dbał jednak o swoją rodzinę na swój sposób, próbując zapewnić im byt i przyszłość. Czasami wychodził z niego pewien sentymentalizm i czułość. Okazywał dzieciom, szczególnie, gdy były małe, swoją miłość poprzez drobne prezenty. Córki w niedziele po obudzeniu co tydzień dostawały maskotki i lalki, natomiast synowi, który był jego dumą i zwieńczeniem ojcostwa, kupował drobiazgi codziennie. Pewnego razu zmarła mu żona. Do końca miał nadzieję, że wyzdrowieje. Coś w nim pękło i nikt nigdy nie widział go w takim stanie. Potoki łez, które przelewały się przez jego oczy były nieprawdopodobne dla nie przywykłych do takiego widoku bliskich i znajomych. Jego pokój stał się odtąd pokojem pamięci żony, gdzie z każdego kąta z niezliczonej ilości zdjęć spoglądała na niego ona, ze wszystkich fotografii, jaki

Przemyślenia mamusine

  Przeczytałam dziś mądre słowa ks Dziewieckiego na temat wychowania dzieci poprzez postawę rodziców i jak zawsze odnoszę je do swoich doświadczeń. To prawda, że dzieci patrzą na to, czy rodzice się kochają, wierzą, kroczą według Bożych przykazań. Gdy dzieci są małe, widać to jak na dłoni. Przychodzą się przytulać. Lgną do rodziców i uwielbiają spędzać wspólnie czas, idą wspólnie do kościoła. To najsłodszy i najbardziej wdzięczny okres w życiu rodzica. Wiesz, że jesteś kochany i wiesz, że jesteś w pewnym stopniu autorytetem. A co później? Później przychodzi próba, czyli bunt nastolatka. Sypie się autorytet, młodziaki punktują rodziców na każdym kroku. Zachowania rodziców względem siebie i czułości okazywane sobie wydają się im infantylne i dziecinne, a nawet obciachowe. Każde twoje słowo jest bzdurą. Każda sugestia niegodna uwagi, a nakazy i zakazy są „banem na życie”. I ten okres dla rodziców jest okresem ćwiczenia się w cierpliwości. To czas najtrudniejszy, bo emocje i troska o dziec

Różaniec - matczyny dar Maryi

  Życie zaskakuje człowieka na każdym kroku. Trudno przewidzieć, jak się potoczy, kiedy się skończy. Tragicznie, czy wygaśnie naturalnie. Październik, wraz z każdym opadającym liściem przypomina o przemijaniu. Większość ludzi boi się tego słowa. Kończy się to co dobre – zdrowie, siły, życie bliskich, własne, przemija popularność, szczęście, czasem walą się fortuny. Musimy przygotować się na przemijanie, bo taka jest kolej rzeczy tu na ziemi. Tu wszystko jest w ruchu, a my jesteśmy tylko pielgrzymami. Gdy przemijanie dotyka nas wyjątkowo dotkliwie, szukamy oparcia, czegoś nieprzemijalnego, a raczej Kogoś Nieprzemijalnego. Małe dziecko naturalnie lgnie do mamy w obliczu zagrożenia. U niej czuje się bezpieczne. Skoro Chrystus polecił nam „bądźcie jak dzieci” i odziedziczyliśmy jednocześnie pod krzyżem Miłość macierzyńską Jego Matki, powinniśmy , bez względu na wiek, jak dzieci, uciekać się do Niej. Ona wspiera, wstawia się i wyprasza łaski u swojego Syna. Ona nie spełnia „pobożnych życzeń

Cieniolubni

  Życie w cieniu jest dla cieniolubnych. Generalnie słońce mi szkodzi, bo albo złazi mi skóra, albo łapię po 30 minutach udar i łeb mi nawala przez kolejny tydzień. A jak to jest w życiu? Życie w pełnym słońcu nie jest dla wszystkich. Jest trudne, mozolne i wyczerpujące. Na pierwszy rzut wydaje się być zachwycające i nęcące. Z pozoru wydaje się być tak atrakcyjne, że chciałbyś także spróbować tego uczucia. Uczucia i wrażenia… Życie w pełnym świetle jest czymś naturalnym dla osób, które są do tego predysponowane, ubogacone łaską i posłane. Cóż, jeżeli wydaje ci się, że szef, mąż, członkowie rodziny, przyjaciele cię przyćmiewają, to pomyśl, czy długo w ich roli jesteś w stanie wytrzymać. Cień daje dystans do siebie i ludzi, pomaga korygować na bieżąco to, co dzieje się w twoim życiu, a nade wszystko nie oślepia tak, jak słońce. Możesz szybko zawrócić ze źle obranej drogi. Myślisz sobie - teraz ja wyjdę, pokażę się światu, przyćmię nawet dzień swą osobą i rozwinę skrzydła, polecę w przest

Opowiem Wam pewną historię...

  On z południa Polski a ona z centralnej części. Połączył ich św Józef, do którego modlili się wiernie przez cały czas o dobrego współmałżonka. Połączył ich także kościół, do którego oboje chodzili i kolega, którego oboje znali. Ta para była szczęśliwa, obleczona w narzeczeństwo, którego dowodem był pierścień na ręce, powód do dumy dla obojga. Dla niego, ponieważ przyjęła oświadczyny, a dla niej, ponieważ pewien chłopak pokochał ją jak nikt. Gdy zapadła decyzja o ślubie a przygotowania, wzajemne plany i uzgodnienia nabrały rumieńców. Gdy mieszkanie było już wynajęte i czekało na młodych małżonków, a większość spraw już pouzgadniana, w ich historię wkradł się on - książę piekieł. Obie rodziny poróżniły finanse, różnica zdań, zbyt impulsywne zachowanie narzeczonego, chęć dominacji matki panny młodej nad młodym chłopakiem, który chowany był na głowę rodziny. Panna Młoda nabrała niepewności co do zamążpójścia i wiadomo już było,

***

  Nieraz podejmujemy wyrzeczenia i posty w ważnych dla nas intencjach. Umartwiamy się dla dobra innych lub we własnych sprawach, by wzmocnić modlitwę ofiarą. Wielu świętych jednak wspomina o czymś daleko ważniejszym i bliskim Bogu. Najbardziej miłe Panu są te momenty, gdy w cierpieniu niezaplanowanym, niezamierzonym i wręcz niechcianym trzymamy gardę i jesteśmy dzielni i odważni. Te momenty próby, które spotykamy w życiu codziennym i wytrwanie w czasie ich trwania przy Bogu są prawdziwymi perłami w Jego oczach. Heroizmu nie zaplanujesz, on rodzi się w teraźniejszości, w akcji, w tzw. potrzebie chwili. Znieść cierpienie niezamierzone, a nawet niezawinione, wytrwać w ufności Bogu to akt prawdziwego umartwiania, po stokroć lepszy niż wszelkie posty i ofiary.

Sprzeczki i utarczki

 Małżeńskie sprzeczki i utarczki są nieproszonymi gośćmi w każdej rodzinie. Są także jednym z elementów małżeńskiego egzystowania. Pojawiają się z różnych przyczyn, najczęściej błahych i w najmniej przewidywalnym czasie. Sprzeczki, gdy pozostaną jedynie małymi spięciami nie są groźne. Najgorsze są te, nad którymi zachodzi słońce. Złość wtedy zastyga w sercu jak cement i przebić te skorupę jest już z dnia na dzień coraz trudniej. Najbardziej malzenskie ciche dni przezywają dzieci.  - mamo, pogodziliście się już z tatą? Przecież sami mówicie, że przed wspólna modlitwa trzeba przeprosić. Pytania co godzinę, co chwilę, natarczywe. Próby godzenia i zagadywania. Zadziwiające, jak dzieci potrafią być pomocne i nieustępliwe w takich wypadkach. Jak potrafią posłużyć się argumentacją, którą jeszcze niedawno my stosowaliśmy w ich kierunku, jak walczą, żeby w domu panowała zgoda i miłość. W kłótniach i kryzysach najważniejsza jest szczera rozmowa i wyjaśnienie sobie W DUCHU MIŁOŚCI (nie własnej!)