Odejść od pustego grobu


Zaczyna się Triduum Paschalne, ja jednak wybiegnę ciut w przód do poranku „pustego grobu” i odkrycia Zmartwychwstałego. Tu kłania się Ewangelia Janowa, rozdział 20. Jan jest czuły i z niezwykłym znawstwem kobiecej duszy umiał odtworzyć klimat miejsca i chwili, wrażenia, emocje i zachowanie kobiety - Marii Magdaleny (w końcu kto, jak nie Jan, przecież to pod jego opieką Jezus zostawił swoją Matkę. Wiedział, komu Ją powierza).
Maria Magdalena przychodzi do grobu Jezusa, widzi odsunięty kamień. Nie ma CIAŁA! Płacze. Leci po uczniów. Ci przychodzą, sprawdzają, pojmują („ujrzeli i uwierzyli. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, że On ma powstać z martwych.”) i wracają, ale ona zostaje i płacze dalej. Nic nie pojmuje. Zafiksowała się na pustym grobie.  Czasem modlimy się tak pięknie, okrągłymi słowami, na wspólnotach, dajemy piękne świadectwa wiary, czujemy moc słowa, pozostajemy „na haju” podczas tak popularnych wieczorów uwielbienia albo modlitw o uzdrowienie. Często niestety  są to tylko powierzchowne modły. Wychodzimy z kościoła, besztamy dzieci, czepiamy się męża o błahostki albo, nie daj Boże, obgadujemy innych ile wlezie. Ja tak mam często w niedzielę. Wracamy z Kościoła całą rodziną po Mszy św. i każdy jest dziwnie poddenerwowany na drugiego. Wystarczy tylko iskra… Jesteśmy wypieszczonymi faryzeuszami z długimi filakteriami, złożonymi nabożnie łapkami. Tak nam, jak to o. Ziółek określił, z tą modlitwą „do twarzy”, nawet fotka wyszłaby cudna ze wzrokiem na długość trumny. Ale wracajmy do poranka wielkanocnego.  Magdalena płacze, zawodzi, zasmarkana, spuchnięta od płaczu. Ja rzadko płaczę, nie potrafię tak „na zawołanie”, ale jak mi się zdarzy, to wtedy, gdy sytuacja mnie przygniata, gdy jest bez wyjścia, gdy czuję się oszukana przez diabła, bo poszłam nie w tą stronę, co trzeba i narozrabiałam…i inni tak ode mnie ucierpieli… Gdy nam się życie poplącze, gdy płaczemy szczerze przed Bogiem, to to ludzkie bezbronne szlochanie jest najpiękniejszą modlitwą, bez słów, najpiękniejszą melodią, która leci, jak strzała, prosto do Nieba, jak telegram. Nie ma w tym momencie miejsca na nieszczerość. Ludzie posługują się, czasem z ironią, powiedzeniem „jak trwoga – to do Boga”. A do kogo niby, jak nie do Niego? Nawet po latach, nawet upodlony, nawet o krok przed śmiercią...   Magdalena płacze i spogląda do środka grobu. Ciało jej ukochanego Mistrza znikło.  W grobie ujrzała aniołów w bieli. Niespecjalnie się przejęła ich widokiem. Zadali głupie pytanie: „czemu płaczesz?”. Przecież wiadomo czemu. Nie ma CIAŁA! Wyszła stamtąd. Na zewnątrz kolejna osoba. Ujrzała stojącego Jezusa, który zagadnął: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” (niee, no następny niedomyślny!). Ona jednak nawet wtedy kompletnie się nie zorientowała , z kim rozmawia. Skojarzyła Go z ogrodnikiem i nagabywała, nadal patrząc w pusty grób: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”. Tak często potrafimy zaciąć się na jakimś etapie naszego życia, że nie umiemy iść dalej, uwolnić się z pułapki schematycznego myślenia, krążymy w kółko, jak Maria Magdalena, nie widząc nic ponad to, nie myśląc logicznie. Chrystus dostrzegł tę rozpacz i zawołał ją w końcu po imieniu: „Mario”. Dopiero wtedy obróciła się do Niego, spojrzała w oczy i wykrzyknęła „Rabbuni!” To On przerwał ten zamknięty krąg rozpaczy, on zdjął jej klapki z oczu. Rzuciła się mu w objęcia z ogromną radością, wreszcie Go znalazła. Nie martwe ciało, którego szukała przez cały czas, ale żywego Boga. Jej gwałtownej wylewności było tyle, że Jezus musiał ją wystopować: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca”. Innymi słowy: zostaw, bo mnie udusisz dziewczyno! :) Dał jej misję, żeby coś z tym szczęściem zrobiła, jakoś „skanalizowała” te ogromne emocje. (Nota bene to niesamowite, jak Pan zna się na naszej babskiej psychice). Powiedział jej: „Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego".
********************
Niech ten wpis będzie moim życzeniem na święta wielkanocne dla Was. Dla was Panowie, abyście jak apostołowie przyszli, rozeznali sytuację i pełni wiary poszli do siebie, swoich rodzin, by czerpać MOC ze Zmartwychwstania Pańskiego, by tą MOCĄ umacniać tych, którzy pokładają w Was ufność. Dla was Panie, abyście nie skupiały się tylko li na otoczce materialnej, przygotowaniach przedświątecznych, byście czujnie nastawiały ucha i usłyszały jak Chrystus Zmartwychwstały woła Was po imieniu. Byście z gwałtownością Magdaleny rzuciły się Mu w objęcia i powitały Go. A potem nieście tę radość Zmartwychwstania w sercu i na obliczu i zarażajcie nią innych. :)
Wesołego Alleluja!
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?