Paidagogos


Dzieci. Jedni nam ich zazdroszczą, inni krytykują ich wychowanie. Generalnie ci, którzy ich nie mieli żyją w wyidealizowanej ułudzie, a ci, którzy krytykują, zapomnieli jak było, gdy wychowywali swoje.

Wychowywanie dzieci jest pasmem przeplatających się radości i trosk. Na początku wydaje się nam, że mamy prawo do decydowania o ich życiu, narzucania im swojej woli. Wydaje się nam, że je wychowujemy. Wydaje się nam, że my wychowamy dzieci lepiej niż nasi rodzice, znajomi, rodzina. Chętnie i łatwo też krytykujemy wychowawcze poczynania znajomych, chełpiąc się swoimi TYMCZASOWYMI sukcesami. Nie czuję monopolu w tym temacie na wiedzę. Polegam tylko na doświadczeniach moich i moich znajomych.

Podziwiam rodziców, którzy umieją wychować mądrze swoje dzieci. Tych, którzy mają talent wychowawczy, wyczucie, cierpliwość i pozbawieni są chorych ambicji. Są tacy i będą święci!

Wychować dziecko w sposób zbilansowany… Aby było nie zmaterializowane i wyrachowane, ale było także w miarę oszczędne. Aby było samodzielne i umiało sobie radzić samo w życiu, ale także z własnej chęci chciało pomóc w domu lub zająć młodszym rodzeństwem. I tak dalej…. Lista życzeń jest baaaardzo długa. Rodzic chciałby być DUMNY! Nie ważne jest do końca, czy dziecko szczęśliwe w dziecka mniemaniu, tylko, czy rodzic jest usatysfakcjonowany i może powiedzieć – TO MOJA KREW, patrzcie jakie mi pociechy wyrosły! Gorzej, gdy jest to gorzki smak porażki.

Wielu rodziców patrzy krótkofalowo – dziecko dobrze się uczy ze wszystkiego, ma wysoką średnią, to fantastycznie. Nie ważne, że nie ma czasu dla siebie, nie ma czasu spokojnie porozmawiać, nie ma konkretnych zainteresowań i jest klasycznym kujonem.. Ale jest duma, są wyniki. Polska dla mojego dziecka jest za ciasna. Niektórzy mierzą bardzo długofalowo – wybierają dziecku zawód, utwierdzają go w przekonaniu o słuszności tego wyboru i urabiają na swoją modłę. Ileż to miernych lekarzy, prawników, urzędników, muzyków mamy teraz z powodu takich wszechwiedzących rodziców? A ilu wybitnych lekarzy, architektów, konstruktorów, sportowców, muzyków byłoby gdyby nie ich rodzice? Przykłady mogę mnożyć od ręki. Jest ich na pęczki! Na pęczki zmienionych życiorysów...

Jaka jest tajemnica dobrego prowadzenia dziecka przez świat? Nie wiem. Sama się tego uczę na własnym doświadczeniu i częstych porażkach, błąkaniu się na bezdrożach własnej zaborczości. Wiem tylko jedno: musisz zrezygnować wspaniały rodzicu z własnych planów względem dziecka, bo się zawiedziesz. Dziecko musi wycierać własne ścieżki życiowe pod mądrym twoim okiem. Jeśli będziesz próbował zbytnio ingerować – przetrącisz kręgosłup, a świat straci kogoś wyjątkowego. 10 % młodziaków dokonuje samookaleczenia, tnie się, bo nie radzi sobie ze stresem, z problemami (podkręcona poprzeczka przez rodziców, brak ich obecności w jego życiu, ich rozwody, brak poczucia bezpieczeństwa, brak poczucia własnej wartości i akceptacji przez rodziców i rówieśników). To przerażająca statystyka… Młody człowiek w wieku nastoletnim musi spotkać żywego osobowego Boga w swoim życiu, musi poczuć, że jest kochany i wartościowy. Musi pod kierunkiem rodzica odkryć kim jest, jakie są jego pasje i kim chce być. Łatwo pisać, gorzej wcielić w życie. Przerabiam na własnym przykładzie.

Rodzice z powodu strachu o przyszłość dziecka próbują wybiegać wprzód, nie mają zaufania do Boga, który kocha ich dziecko bardziej niż oni, chcą dobra dziecka i boją się jego porażki. PORAŻKA dziecka – nawet drobna, to, szczególnie dla mamy ogromny problem. Z porażką niestety dziecko powinno się zmierzyć samo, a szczególnie z konsekwencją swojego postępowania, błędnego wyboru. Smak porażki musi dziecko poczuć i ją przeżyć, żeby nabrać doświadczenia życiowego. My mamy je wspierać w tym przeżywaniu. Nie sprzątajmy dzieciom świata. Nie mogą wychowywać się w sterylnych warunkach, gdzie wszystko łatwo przychodzi lub gdzie mogą liczyć na rodzica i nieprzeciętą pępowinę. Nie możemy wozić nastolatka w wózku niemowlęcym, spełniać wszystkie jego życzenia, pragnienia i ułatwiać mu wszystko w życiu. Dziecko dane jest nam w depozyt od Boga. Mamy je wychować nie dla siebie – dla Niego i dla świata. Co zyskujemy? Dzięki niemu i my dojrzewamy, zbawiamy się, uświęcamy. Każdy siwy włos i zmarszczka jest wartością. Dzieci wychowują nas czasem bardzo boleśnie. Ćwiczą naszą cierpliwość, wolę, obnażają naszą pychę i egoizm. Szlachetniejemy dzięki cierpieniu, dzięki trudom pielęgnowania chorego dziecka, dzięki łzom, jakie wyciska ich bunt młodzieńczy. Świat i życie przewartościowuje i przemeblowuje się nam co kilka lat wraz z rozwojem naszych dzieci. Chętnie poddaję i będę poddawać się tym wszystkim „ćwiczeniom”, aby kiedyś stąd bądź stamtąd zobaczyć, że są szczęśliwe.

Wychowanie dzieci, a raczej mądre towarzyszenie im na ich drodze rozwoju poprzez stawianie im obowiązków, uczenie wiary i moralności to niesamowita niebezpieczna i skomplikowana przygoda zdobywania szczytów i upadania pod ciężarem wychowawczych porażek. Nie da się podczas niej nudzić – to gwarantowane, ale w połączeniu z Bożą łaską niekoniecznie zgodnie z naszymi marzeniami i założeniami uda się wychować niepowtarzalnego wspaniałego Człowieka, który pójdzie zdobywać świat po swojemu i po Bożemu.

Komentarze

  1. Cudowny tekst Krysiu... Życzę Ci jako matka Matce, żebyśmy były wartościowymi towarzyszkami naszych dzieci, a swoim doświadczeniem umiały pokazać, że w życiu są wartości dla których warto żyć a czasem dać się nawet pokaleczyć... Niech Boża mądrość będzie z Tobą!

    Aga Prz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Aga! Tego samego i Tobie kochana :) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tekst Krysiu. A temat rzeka...trudny i fascynujący.
    Ja się przy dzieciach już zdążyłem nauczyć błyskawicznej autorefleksji...zaraz po podjęciu decyzji i wykonaniu jakiegoś działania w stosunku do dzieci, w ciągu sekundy rodzi się w głowie dogłębna analiza sytuacji, co zrobiłem źle i jak ewentualnie można było to zrobić lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Po czym poznać, że się kochają?