Nadszedł adwent...

 Nadchodzi adwent, czas stroić choinki!

W sklepach półki od ozdób choinkowych uginają się już od połowy listopada, świąteczny klimat na bogato wszedł w życie ludzi nęcąc oczy światełkami, ozdóbkami i bożonarodzeniową nutą.

Jest 30 listopada. Przechadzam się po zmroku z psem ulicami mojej wioski i widzę w oknach choinki, a na drzwiach bożonarodzeniowe wieńce. Przeglądam posty znajomych na FB i widzę ustrojone drzewka z pytaniem: "a kto powiedział, że nie można ubrać choinki początkiem grudnia?"

No nikt, nikt nie powiedział. Ba! Można tak przez cały rok, bo choinka de facto nie jest elementem przeżywania Bożego Narodzenia. Stała się nim zwyczajowo. Więc czemu ja się dziwię?

Nie tyle dziwię się czemuś, co niepokoję. Niepokoi mnie przedwczesny nastrój świąteczny w domach. Zamiast wprowadzić atmosferę oczekiwania, utęsknienia, nastrój wyciszenia i refleksji, ludzie zaczynają świętować. Tyle, że świętują nie wiadomo co....

Ludzie pragną przeskoczyć adwent, bo nie jest kolorowy i krzykliwy. Nie jest łatwy i przyjemny.

Kościoły, tak, nawet te na wsiach, świecą pustkami. Niedługo przyjdzie okres składania sobie życzeń "magicznych świąt". O magii święta niewiadomojakiego będą mówić w telewizji i radio. W mediach społecznościowych zaroi się od pustych i głupich kartek oraz życzeń powielanych jeden od drugiego.

Nie umiemy już dzielić się radością Bożą, nie potrafimy napisać od siebie paru WŁASNYCH słów na temat tego, w Kogo i w co wierzymy. Wstydzimy się chwalić Boga i ograniczamy się jedynie do chwilowej refleksji nad mądrym cytatem z wypowiedzi innych ludzi, po to, by później publikować go na fejsbuku u siebie.

Gdzie w tym wszystkim jesteśmy my i nasze świadectwo? Przysypane świątecznymi prezentami, choinkowymi gałązkami, bombkami i girlandami. 

Dajemy się wciągać w natłok informacji. Łowimy zgłodniali każdego tweeta, posta i inne sensacyjne publikacje w internecie ze strachu, aby nic nas nie ominęło.

A może by zainwestować w ciszę? A może zaplanować spotkanie z kimś, kogo nie widzieliśmy już dawno?

Niektórzy nadgorliwcy z kolei łapią po kilka netowych rekolekcji naraz, żeby się nafaszerować nimi, uświęcić do syta, aż nad stan. Posłuchać dodatkowo po parę dziennie konferencji znanych kaznodziejów, żeby poczuć wewnętrznie "głębię" adwentu. Warto przystanąć nad tym wszystkim i zastanowić się ile z tych mądrości tak na prawdę we mnie zostało. Co wbiło się w duszę i serce na stałe? Masowość nie jest dobra w relacji z Bogiem. On do każdego z nas podchodzi indywidualnie.

Maryja głębię własnego adwentu przeżywała w ciszy serca, w zjednoczeniu z Bogiem. On mówił do Jej Serca bezpośrednio. Może warto przygotować się w adwencie do dobrej spowiedzi, zaplanować pracę choćby nad jedną własną wadą. Do tego potrzebna jest cisza i refleksja.

Po raz pierwszy od paru dobrych lat nie posługuję w tym roku z racji pandemii przy Orszaku Trzech Króli. Okres adwentu był dla mnie zawsze gorący, zasapany i zabiegany. Morze spraw, mnóstwo odebranych telefonów, wywiadów, uzgodnień i spotkań. Siedzenie w necie, aktualizacje stron. Po raz pierwszy odessałam się od fejsbuka w tym okresie i nagle poczułam, że za tym tęskni dusza, która od dawna chciała wyhamować. Dajcie sobie także taką możliwość, by móc usłyszeć w adwencie te słowa, które są nam najpotrzebniejsze, a które usłyszymy tylko "od środka". :) 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to jest być mamą?

Dwadzieścia trzy

Maryja - Królowa Polski