Posty

Babskie sprawy

Obraz
Wybrałyśmy się z córką do kina. Taki babski wieczór potrzebny jest nam od czasu do czasu. Chcemy pogadać, poruszyć sprawy, które nie nadają się dla uszu facetów, bo i tak z tego nic nie zrozumieją. Ich zawiłość dla męskiego rodu jest na dłuższą metę niestrawna. A to relacje z koleżankami, a to jakieś nowe plany i pomysły, a to sprawy organizacyjne dotyczące zbliżającej się komunii. Wszystko to doprawione jest mocną dawką emocji wszelkiej maści. Rozmowy o butach, stroju, o tym, że źle się siedzi z chłopakami w ławce. O odbywaniu kary i losowaniu kolegi lub koleżanki co tydzień. O tym, jak dalece jest to niesprawiedliwe.  Poznałam nawet ranking fajnych chłopaków, którzy nie są tak uciążliwi w ławce i da się ich znieść przez cały tydzień bez większej udręki. Są to dla dziewczyn sprawy najwyższej wagi. Panowie słuchając tego w dłuższej perspektywie czasu mogliby doznać uszczerbku na zdrowiu psychicznym. A po co to komu? Stoję w kolejce po bilet. Młoda poszła pozbierać nowe oferty kinow

Odkrywać siebie na nowo

Obraz
-Wiesz co mamo?- zagadnął mnie syn pewnego dnia - chciałbym umieć grać na fortepianie. Ale, wiesz, tak jak prawdziwy wirtuoz. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyście mnie do tego nawet zmuszali początkowo. Teraz umiałbym pięknie grać. (dla znajomych konkurs: kto to powiedział? ;) ) Zmartwiłam się w poczuciu przegapionego przeze mnie pragnienia serca tego młodzieńca. - Ja uważam, że nie wszystko stracone - odparłam po chwili - wystarczy, że zapiszesz się na instrument, ja znajdę na to parę złotych i nauczysz się. -Ale to już nie to samo. - Odszedł zasmucony. A szkoda. Jego wybór, a raczej jego lenistwo. Znam pewną dziewczynę. Znam ją od podstawówki. Kumplowała się z moją siostrą. Chodziłyśmy razem na dyskoteki. Potem praca i różne koleje życia kształtowały ją po swojemu. Dopiero po wielu latach odkryła ukrytą skrzętnie w sobie perłę, swój wyjątkowy talent. Zajęła się fotografią. Sama mówi, że jest amatorem, ale niejeden zawodowiec nie dorasta jej do pięt wyczuciem, kobiecym spojrze

Kilka myśli o ks Janie Kaczkowskim

Obraz
Świąteczna wizyta teściów jest dla mnie zawsze trudna. To czas, kiedy podlegają weryfikacji moje zdolności kulinarne i gospodarcze. A to zupa była niedoprawiona, bo oni robią lepszą, a to placek nie smakował, a to o coś w domu nie zadbałam. Cóż... Trzeba przeżyć. Jeszcze się taki nie urodził, kto by teściom dogodził, jak to mówią... Rosół nie sprostał wymaganiom, a mazurek pomarańczowy okazał się za gorzki... Kto nie jest kobietą, nie zrozumie, że są to kluczowe czynniki, by popaść w długotrwałą depresję!!!  ;) Uświadomiłam sobie przez święta też inną rzecz. Tyle jesteś wart dla innych ludzi, co im dasz, co ofiarujesz, na ile do nich wychodzisz. Czasem jestem zmęczona zabieganiem o względy przyjaciół. Czasem chciałabym, by oni o mnie też spontanicznie "pozabiegali", by to oni chcieli się spotkać, by taka propozycja wyszła od nich właśnie, albo choć okazali, że ta przyjaźń jest dla nich także ważna. Boli mnie interesowność ludzi, boli brak zaangażowania. Chciałabym czasem

Chrystus Zmartwychwstał!

Obraz
„Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20.29) To słowa skierowane właśnie do nas współczesnych. Słowa, które są dla nas prezentem i obietnicą zarazem, a także uznaniem wiary ludzi, którzy nie byli naocznymi świadkami Zmartwychwstania.     Apostołowie - świadkowie Męki i Zmartwychwstania Jezusa widzieli wszystko na własne oczy, słuchali Pana, patrzyli na Niego, na Jego przemienienie ma górze Tabor. Niestety niewiele z tego rozumieli, choć Pan nieraz zapowiadał swoje Zmartwychwstanie i udowadniał im swoją Boskość. Po śmierci swojego Pana, gdy Maria Magdalena przyniosła im straszną wiadomość,   biegli do grobu przejęci, że ktoś wykradł Ciało. Dopiero po przybyciu na miejsce otworzyły się im oczy i przejrzeli. Tomaszowi dłużej zeszło by uwierzyć w niesamowitą wiadomość. Dopiero gdy ujrzał Jezusa w chwale stojącego pośród nich zawołał „Pan mój i Bóg mój”. Wszyscy potrzebowali upewnić się naocznie. Zobaczyć blizny po ranach, widzieć, jak posila się razem z ni

Mater Dolorosa

Obraz
Pietà,  z łaciny  pietas,   oznacza delikatność, pobożność, współczucie i łagodność, cechy będące kwintesencją intymnego ostatniego spotkania Mamy i zmarłego Syna. Pieta Michała Anioła jest genialnym dziełem. Wpatrując się w nią można się modlić, można Boga adorować i spędzać czas na rozmyślaniach. Spójrzcie jak Matka łagodnie i z miłością trzyma ciało martwego syna. Jej cierpienie ukryte głęboko w sercu wyrażają jedynie spuszczone oczy i lewa dłoń. Ta dłoń zdaje się mówić wszystko. Wydaje się pytać "coście Mu zrobili ... zobaczcie, co zrobiliście mojemu ukochanemu Synowi... a przecież jest niewinny ... Jak mogliście ... jak mogliście go tak poniżyć, torturować,....zabić? Jak mogliście tak żyć, że musiało się to stać...? Ból, niewysłowiony ból ukryty za opuszczonymi powiekami.   Oto człowiek, oto przed wami Matka Boża Bolesna. Szósty miecz boleści przeszywa Jej Serce, zapowiedziany przed laty przez Symeona. 33 lata temu wniosła na rękach do świątyni jerozolimskiej

Trzy imiona Jezusa

Obraz
Mechanizm obronny człowieka działa tak, że gdy coś źle się dzieje, rozgląda się w poszukiwaniu winnego, by zrzucić na niego cały ten syf. Mamy z głowy przemyślenia i poczucie winy. Jakie to wygodne, znaleźć dobrą „ofiarę losu”. Nie jest łatwo przyznać się do winy, bo ... może wypadałoby kogoś przeprosić. Albo, co gorzej, pokusić się o zmianę życia, skorygowania wad, tych wieloletnich, które już na dobre zapuściły w nas korzenie.  Takie "pielęgnowane" przywary zaciemniają obraz prawdziwego „ja”. Nieraz słyszy się : „ja się już nie zmienię”, „taką mam naturę”. Nic bardziej mylnego. Życie chrześcijanina to życie twórcze. To raczej ŻYCIE pełne zakrętów, ciągłych zmian i zwrotów akcji. Bóg nie pozwala nam się nudzić, ponieważ Jego natura jest daleka od nudziarza i zgryźliwca, który ciągle straszy albo przygląda się leniwie z boku, co też ten człowiek wymyśli. Bóg jest DYNAMICZNY i TWÓRCZY.  Niebywałe jest to ,że stale pomaga „korygować” życiorysy, które poplątały się z powodu

Prezent na imieniny

Obraz
- Mamo, mam dla Ciebie prezent na imieniny. Trochę za wcześnie, ale już nie mogłam się doczekać. Rozpakuj - przybiegła córcia z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Faktycznie, u nas w rodzinie nie potrafimy znieść ciśnienia i presji zakupionego prezentu, który woła głośno o wręczenie. Zwykle o tydzień za szybko. Tak mamy. ;) Otwieram z zaciekawieniem niewielki pakunek. - Przeczytaj na głos - instruuje mnie na bieżąco. Wyjmuję książeczkę zszytą zszywaczem i czytam tytuł. - "Odprężające kolorowanki dla prawdziwych mam" - szczęka opada mi ruchem jednostajnym w dół. Czyżby to jakaś aluzja? Szybka analiza grzeszków z ostatniego tygodnia... - Pooglądaj sobie. Podoba Ci się? - pyta z zainteresowaniem. - Piękna. - odpowiadam i faktycznie jestem pod wrażeniem zawiłości motywów wymagających pokolorowania. - Kiedy zaczynasz? - padło kłopotliwe pytanie, szczególnie, że mam dziś w planach gotowanie obiadu, pranie i prasowanie. - Będę kolorować w czasie, gdy Ty będziesz odrabiać l