Kamień odrzucony
Kamień odrzucony przez budujących
stał się kamieniem węgielnym.
Stało się to przez Pana:
cudem jest w oczach naszych. Psalm 118
stał się kamieniem węgielnym.
Stało się to przez Pana:
cudem jest w oczach naszych. Psalm 118
Wyczekany wyjazd na narty całą ekipą. Ostatnie uzgodnienia.
Przeglądy auta, ubezpieczenie, ostrzenie nart, zorganizowanie opieki dla psa.
Dzwoni Jacek i
zaskakuje mnie pytaniem: „Czy ja mogę się z Wami zabrać? Bez sensu jest jechać
taki kawał drogi własnym samochodem w pojedynkę.” Niby racja, u nas piątka
pasażerów -full load, ale u kolegi tylko trójka – przeleciało mi przez myśl. „Zapytam i
dam Ci znać” –odpowiedziałam. Niestety kolega nie poczuł euforii na myśl o
perspektywie jazdy z obcym facetem w swojej furze. Stwierdził, że nie będzie się czuł
komfortowo... „A co to za kłopot?”- Przemknęło mi przez myśl, że to trochę dla
mnie irracjonalne, ale przyjęłam do wiadomości.
Chcąc wybrnąć z sytuacji zaproponowałam, że podrzucimy im
syna (którego przecież znają), a my weźmiemy Jacka do naszego auta. Mąż też
trochę zdegustowany takim obrotem sprawy w ostateczności przystał na ten
pomysł, podobnie jak właściciel drugiego samochodu.
Dzień wyjazdu: pakowanie, ostatnie zakupy. Nagle w ciągu
dnia okazuje się, że z ford wysiadł i nie da się nim jechać, mimo, że jest świeżo
po przeglądzie. Pozostała nam stara, ciasna, wytłuczona mazda. Przerzuciliśmy
bagażnik dachowy, wszystkie narciarskie toboły z forda do mazdy. Wpakowaliśmy „graty”
Jacka, a jednego syna do samochodu znajomego. Jedziemy! Oczami wyobraźni
widzimy już ośnieżone szczyty. Mazda także po generalnym remoncie, wiec nie
będzie problemów. Nie było… do Bochni. Najpierw zaświeciła się kontrolka filtra
cząstek stałych, a potem system zaczął odcinać kolejne funkcje wspomagające typu
ABS. Na koniec zaświeciła się kontrolka silnika, a auto zaczęło tracić moc. Nie
pozostało nic innego, niż wracać do domu. Przed nami jeszcze 4 razy tyle drogi,
a auto niesprawne. No, to już po feriach
… Wracamy z pustką w głowach i uczuciem rozczarowania. Nagle pada propozycja Jacka
– „jedźmy moim autem, moje jest przecież sprawne”. Wróciliśmy do domu,
przepakowaliśmy do jego samochodu i wyruszyliśmy od nowa. Od NOWA, bo mieliśmy
totalnego kaca moralnego, bo dostaliśmy nauczkę, a nasza postawa została
zweryfikowana, a my zawstydzeni przed Bogiem. Kamień odrzucony, stał się
kamieniem węgielnym. Bez niego nigdzie byśmy nie pojechali. Jacek był tym „kamieniem”
przez cały czas pobytu. Był „aniołem stróżem” naszej córci, która na nartach pędzi jak
wariat bez wyobraźni i nie miałam szans jej dogonić z moją fantastyczną techniką „na
desperata”. Wnosił w ten wyjazd dużo uśmiechu, pogody ducha i urozmaicenia. Na dodatek odprawiał dla naszej ekipy Mszę świętą. Bo jest księdzem.
Nie odrzucajmy ludzi kierując się własną wygodą, własną
oceną. Nie ufajmy własnej sprawiedliwości, bo nigdy nie wiadomo, czy ten
odrzucony, niedoceniony przez nas człowiek nie jest posłanym przez Pana
aniołem, kimś kto odmieni nasze życie, lub wyratuje z opresji, albo ustrzeże przed niebezpieczeństwem. Każdy ma na swoim koncie takiego
człowieka, którego źle ocenił lub odrzucił, a który potem okazał się kimś wyjątkowym.
Komentarze
Prześlij komentarz