Po co mi ten cholerny pies?
Od roku mamy w domu sukę. To był mój pomysł i na dodatek
sfinansowany z moich oszczędności. Jak na idealistkę przystało – wierzyłam mocno,
że ten piękny puszysty szczeniaczek będzie nie tylko ulubieńcem całej rodziny,
ale wszyscy z zapałem rzucą się do „psich” obowiązków.
O jaka byłam naiwna!!!
Sucz lała i srała po całym domu. Dewastowała ogródek. Wcierała się w każde napotkane obce gówno, zjadając je przy okazji. Gryzła
wszystko, co podpadło jej pod łapę, a raczej pod zęba i naginała nas, a raczej
mnie, ustawiając mi życie.
W rezultacie, sprawy po roku czasu mają się następująco: dla
małżonka pies jest do poklepania, dla dzieciaków do wygłupów i zabaw domowych,
a dla mnie jest dodatkowym obowiązkiem. Kolejnym członkiem rodziny, o którego
trzeba się troszczyć. Wzięłam to na swoje barki. Ja go karmię, wyprowadzam
świtem na spacer, do tego dochodzi higiena i tresura posłuszeństwa. No i te
kłaki. Na podłodze, na meblach, na ubraniach. Łaaaaaaaa……. Oszaleję!
Chyba mi rozum odjęło na tamten czas!! Ja, rozsądna,
rozważna, praktyczna zgłupiałam i mam suczkę.
Przy okazji suczki przytrafił mi się bardzo pozytywny, ale
również zwariowany epizod z psim ratownictwem. Mianowicie ubzdurałam sobie, że
skoro taka kupa mięcha plącze się po domu, to może się do czegoś przydać.
Zaczęłam przygodę ze STORATEM. Poznałam wartościowych, oddanych bezinteresownemu
dziełu ludzi, przed którymi chylę czoła. Są dla mnie wzorem bezinteresownej służby
człowiekowi, poświęcenia każdego swojego czasu męczącej tresurze i ułożeniu
psów. Jednocześnie mają oni do zwierząt zdrowe i normalne podejście, choć łączy
ich z nimi bardzo silna więź i przyjaźń. Pies ma służyć człowiekowi i słuchać
człowieka. Człowiek ma być dla psa wszystkim. Człowiek ma być dla niego dobrym panem,
który o niego dba i dostarcza mu zajęcia. To
u nich podziwiam i te zasady są mi bliskie.
Obserwuję moich pozastoratowych znajomych właścicieli psów, którzy świata
poza tym zwierzęciem nie widzą. Fotografują się z psem, albo samego psa:
śpiącego, jedzącego, bawiącego, …. robiącego kupę?
Patrzę na to i mam wrażenie, ze to nie moja bajka! Nie
pozwoliłabym psu wejść na MOJE ludzkie łóżko, nie dałabym się za niego pokroić,
a nade wszystko nie potrafię traktować
go jak dziecko. Dziwi mnie i zupełnie jest to dla mnie niezrozumiałe, jak
właściciele personifikują zwierzęta i traktują jak ludzi, rozpuszczają i nie
trzymają dyscypliny.
Dla mnie pies ma być posłuszny. Koniec kropka. Czy ja oprócz
udręki i wkurwu coś z tego mam? Jeszcze tego nie potrafię zdefiniować. Może powód
posiadania psa wyjdzie później. Wierzę, że skoro coś takiego mi się
przydarzyło, to nie może być inaczej, że jest w tym jakiś ukryty (na razie
nierozpoznany) dla mnie większy sens. Nigdy nie
podejmowałam i nie podejmuję takich szalonych decyzji (no, może jedną – wybór
męża ;) :* ).
Jeden pozytyw „psich” obowiązków to wieczorne spacery z małżonkiem,
które dają nam trochę spokoju, wytchnienia, są okazją do pogadania sam na sam.
Komentarze
Prześlij komentarz